Problem z opaską kapitańską wraca do Lecha Poznań jak bumerang. Łukasz Trałka nosił ją na ramieniu, to zachciało mu się krzyczeć do kibica, żeby nie walił w ten przeklęty autobus. Później w Poznaniu mieli tysiące koncepcji – opaskę przechodnią, opaskę wręczaną autorytarnie przez trenera, opaskę wygraną w promocji Laysów. Teraz przyszedł czas na kapitana wybranego zgodnie z zasadami demokracji. I został nim Darko Jevtić.
Nie żeby coś, ale jeśli mielibyśmy wskazywać najbardziej odpornego psychicznego gościa w lidze, to Jevtić byłby gdzieś za Jackiem Kiełbem. Oczywiście – to zawodnik z najdłuższym stażem w Lechu na ten moment, to być może najlepszy piłkarz tego zespołu, ale kapitan? W pamięci mamy raczej momenty, w których chował się za rywalami niż takie, gdy to on wiódł prym w pokrzykiwaniu na kolegów. Do tego dodajmy wywiad, który ukazał się na stronie oficjalnej Kolejorza, w którym sam Jevtić przyznawał, że miał spore problemy z krytyką i z udźwignięciem presji.
I można mówić, że ten Trałka był jaki był, ale to mimo wszystko był facet, który na ten zespół potrafił wrzasnąć, wstrząsnąć nim, stanąć w pierwszej linii frontu, gdy rywal rzucił się jakiemuś młodziakowi z Lecha do gardła. Nie szukajmy w prehistorii, nie wyciągajmy nazwisk z XX wieku, ale nawet w ostatnich latach w Poznaniu mieli kilku zawodników, którzy nadawali się do dyrygowania drużyną – o, chociażby Emir Dilaver czy Tomasz Kędziora.
A teraz? Jak tak sobie analizujemy, to faktycznie trudno znaleźć realnego kandydata do przewodzenia szatnią. Najdłużej w klubie są właśnie Jevtić, Maciej Makuszewski i Wołodymyr Kostewycz. Żaden w typie lidera, zresztą Makuszewski pewnie chętnie by z Poznania wyjechał, gdyby dostał jakąś przyzwoitą ofertę nawet i ze wschodu. Doświadczeni piłkarze z mocnym charakterem? Yyy, no od biedy mógłby być Pedro Tiba, natomiast on po polsku nie mówi prawie wcale, a po angielsku radzi sobie średnio i tak naprawdę dłużej pogadać może jedynie z Joao Amaralem. Może zaryzykować i wybrać kogoś z młodzieży, która po tym letnim wietrzeniu szatni wzięła się za robienie atmosfery? W porządku, ale Gumnego zaraz nie będzie, Jóźwiak to raczej nie typ kapitana (obaj są w radzie drużyny), a reszta w Lechu nagrała się niewiele. Może ktoś z nowych? Nie przyszedł do Lecha żaden kozak z pięcioma mistrzostwami na koncie w lidze belgijskiej, a raczej zawodnicy poniżej 26 roku życia na sportowym dorobku.
W sumie można się tego było spodziewać, że po tak wielkim czyszczeniu szatni Lech będzie miał problem z wyborem lidera. Nawet nie tyle z tym, żeby dać komuś opaskę, ale żeby wyklarował się w tej drużynie naturalny przywódca. Pamiętajmy, że odeszli wszyscy ci, którzy kręcili się koło 30-stki, mieli kilkaset meczów na koncie w Ekstraklasie i coś do powiedzenia w szatni – Trałka, Burić, Gajos, Putnocky czy Janicki. A przecież już rok temu Kolejorz miał problem z tym, żeby wybrać kapitana – Ivan Djurdjević zaordynował nawet “opaskę przechodzoną” i co mecz zakładał ją ktoś inny.
Generalnie z Poznania płyną takie wieści, że atmosfera w szatni jest świetna i takiej jeszcze nie było. Wykruszyła się niemal cała grupa trzymająca władze, została tak naprawdę tylko grupa młodzieży i grupa zagranicznych zawodników. Są wspólne wyjścia, na obozie nowi ponoć bardzo dobrze się zintegrowali – normalnie jak nie Lech. Spoiwem łączącym te dwie grupy jest właśnie Jevtić.
Natomiast trudno nie oprzeć się wrażeniu, że to możemy być kapitan dobry na spokojnych wodach. Bo przecież z Jevticiem tak było, że on grał najlepiej, gdy nikt niczego wielkiego nie oczekiwał, natomiast bardzo często gasnął pod dużą presją albo przy starciach z lepszymi rywalami. Problem może być wtedy, gdy wokół tej lechowej łodzi zacznie się sztorm. I znów usłyszymy w Poznaniu, że zabrakło charakteru, że nie było mentalności zwycięzców, że nie miał kto dowodzić szatnią…
fot. FotoPyk