Reklama

Czy Polska mogłaby przejąć mundial 2022?

redakcja

Autor:redakcja

20 czerwca 2019, 10:28 • 9 min czytania 0 komentarzy

Mundial w Katarze jest pozbawiony sensu. Każdy rozsądnie myślący człowiek wiedział to już w momencie, gdy azjatycki kraj zgłosił chęć organizacji mistrzostw w 2022 roku. W komitecie wykonawczym FIFA nie było zbyt wielu rozsądnych, znalazło się zaś sporo łasych na petrodolary. Ale to wciąż błąd do naprawienia. Choć mało to prawdopodobne (albo właściwie wcale) gdzieś tli się ta romantyczna iskierka nadziei, że jakiś sprawiedliwy wśród narodów świata powie: basta! Święta futbolu nie będzie plamić krew wykorzystywanych robotników, nie będzie mu prestiżu odbierać wciskanie turnieju w środek sezonu ligowego.

Czy Polska mogłaby przejąć mundial 2022?

A jeśli tak, to pobawmy się w football fiction. Jakie mielibyśmy szanse na przejęcie tego turnieju?

Kto pamięta Euro, ten wie, jak Polska oszalała na punkcie piłki w tamtym czasie. Ile koloru wnieśli kibice z całego świata do naszego kraju. Pamiętamy oczywiście te niechlubne historie, jak zamieszki z Rosjanami, ale umówmy się – dominowała naprawdę fajna atmosfera. A mundial to przecież impreza znacznie większa, dłuższa, sprowadzająca nie tylko fanów z jednego kontynentu, ale dziesiątki kultur kibicowskich.

To tez wydarzenie niezwykle prestiżowe – przecież nieprzypadkowo Katar walczył wszystkimi dozwolonymi i niedozwolonymi środkami, by dostać mundial. Status gospodarza mistrzostw świata znaczy bardzo wiele, nie tylko w świecie piłkarskim.

Odpowiedź na pytanie, czy chcielibyśmy, jest więc banalnie prosta. Pewnie, że tak.

Reklama

FIFA ma jednak bardzo restrykcyjne wymagania odnośnie warunków rozgrywania mundialu i wątpliwe, by nawet w sytuacji kryzysu miała je odpuścić. Tym bardziej, że są na świecie kraje gotowe zostać gospodarzem mistrzostw w zasadzie z marszu.

Jakie to wymagania? Sięgamy do dokumentu z ofertami mundialowymi na lata 2018 i 2022 i spieszymy z odpowiedzią.

* Co najmniej 12 stadionów (Katar zadeklarował dokładnie 12)

* Co najmniej 64 TBC training sites, czyli baz treningowych (hotel + boisko) (Katar zadeklarował dokładnie 64)

* Co najmniej 64 TBC hotels, czyli hoteli dla zespołów (Katar zadeklarował dokładnie 64)

* Co najmniej 60,000 pokoi hotelowych zakontraktowanych zgodnie z wzorem umowy hotelowej FIFA (Katar zadeklarował 84,000)

Reklama

Zrzut ekranu 2019-06-18 o 13.45.12Źródło: Evaluation reports on the bids for the 2018 and 2022 FIFA World Cups™ – Executive Summaries

Oprócz tego FIFA bardzo restrykcyjnie przestrzega wymogu wielkości stadionu chcącego gościć mecze finałów mundialu, w szczególności gdy chodzi o mecz otwarcia, półfinały i finał:

stadion meczu otwarcia musi mieć pojemność wynoszącą co najmniej 80,000 miejsc;

stadion meczu fazy grupowej, 1/8 finału oraz ćwierćfinału to wymóg pojemności na poziomie co najmniej 40,000 miejsc;

stadion półfinału musi mieć co najmniej 60,000 miejsc;

stadion finału – podobnie jak w przypadku obiektu wyznaczonego na mecz otwarcia – to wymóg pojemności na poziomie co najmniej 80,000 miejsc.

I jeśli chcielibyśmy nieśmiało zgłosić się do przejęcia tego turnieju z rąk Kataryczków, to czas sprawdzić czym dysponujemy. I tutaj… Cóż… Wygląda na to, że byłyby ciężary. Na ten moment nie mamy żadnego stadionu powyżej 60 tysięcy. Nie mówimy już o 80-tysięczniku, na którym miałby być rozegrany mecz otwarcia i finał. Największy jest oczywiście Narodowy, ale na niego wchodzi 58 tys. z małym hakiem. Śląski jest ciut mniejszy – 55 tysięcy. Ktoś zapyta – no dobra, to może je lekko rozbudować i da radę? Brzmi sensownie, ale żeby wyremontować Stadion Narodowy, to trzeba byłoby go właściwie w połowie wyburzyć, ściągnąć dach, przebudować całą koronę obiektu, dołożyć ponad 20 tysięcy krzesełek. To nie jest takie hop-siup, że dokładamy rusztowania i ciśniemy z piętrami w górę. A co ze Śląskim? Tu konstrukcja obiektu pewnie bardziej sprzyjałaby remontowi, natomiast pamiętajmy, że Śląski był remontowany przez ostatnie osiem-dziewięć lat i w tym czasie dołożono do niego osiem tysięcy krzesełek. Jeśli Polska miałaby przejąć mundial od Kataru, to na dołożenie 25 tysięcy miejsc miałaby niespełna trzy lata.

Zatem spełnienie warunku „przynajmniej jeden stadion na 80 tysięcy” można umieścić na liście prawdopodobieństwa gdzieś między Złotą Piłką dla Olivera Petraka a transferem do Manchesteru City Arkadiusza Piecha. Bo samo dorzucenie krzesełek trochę trwa, a tu jeszcze trzeba byłoby ogarnąć przetarg, wybrać wykonawców, wjechać ze sprzętem…

A co z resztą warunków stadionowych? Aren musi być przynajmniej dwanaście – każda gotowa do przyjęcia minimum 40 tysięcy widzów. Ile mamy w tym momencie? Nawet nie połowę. Narodowy, Śląski – wiadomo, a ponadto trzy areny Euro 2012, czyli Gdańsk, Poznań i Wrocław. O siedem za mało. Zatem znów – trzeba byłoby rozbudowywać, bo na budowę w trzy lata nie ma szans (na rozbudowę zresztą pewnie też nie, ale to temat na rozprawkę dla architektów i budowlańców). No dobra, ale czy mielibyśmy co rozbudowywać? Powyżej 30 tysięcy widzów pomieszczą dziś stadion Górnika, Legii i Wisły, do tego Stadion Olimpijski we Wrocławiu (ten żużlowy). Wciąż za mało. Potencjał ma Bydgoszcz (20 tys.), Białystok (22.), żużlowe w Lesznie czy w Poznaniu, ale właśnie na Olimpii trzeba byłoby właściwie zbudować stadion od nowa. W Łodzi też za małe, Cracovia za mała, Kielce, Lubin czy Gdynia też.

Postawmy sprawę jasno – pod względem stadionowym stać nas jedynie na organizację turniejów młodzieżowych, ewentualnie współorganizację Euro jak siedem lat temu. I choć możemy się pompować, że stadiony mamy ładne, co chwilę kolejne efektowne obiekty oddawane są do użytku, a areny typu Stadion Ludowy w Sosnowcu to raczej wyjątek niż reguła, to jednak organizacja mundialu pod kątem infrastruktury stadionowej przerasta nas dość poważnie. Brakuje nam jednego stadionu na 80 tysięcy (mecz otwarcia i finał), jednego na 60 tysięcy (półfinały) i siedmiu na 40 tysięcy pojemności.

Do stadionów dochodzą takie rzeczy jak hotele dla drużyn i bazy pobytowe. Posiłkujemy się raportami sprzed Euro 2012. Generalnie takie centrum pobytowe musi spełniać kilka warunków: musi mieć hotel przynajmniej z czterema gwiazdkami, z hotelu na boisko musi być max 20 minut jazdy (boisko o wymiarach 105x68m), do tego max godzina jazdy z hotelu na lotnisko mogące obsługiwać 100-osobowe samoloty, sam hotel musi mieć minimum 60 pokoi (50 dwuosobowych, 5 apartamentów w kategorii junior suite i 5 o podwyższonym standardzie). Wówczas do PZPN zgłosiło się 150 ośrodków, związek zatwierdził 110 lokalizacji, a następnie przygotował 44 rekomendowane lokalizacje + 3 rezerwowe.

5

Podczas mundialu takich baz pobytowych musielibyśmy przygotować przynajmniej 64, do tego tyle samo hoteli (np. jako lokalizację wyłącznie pod spanie przed/po meczu). Do ogarnięcia? Wydaje się, że tak. Tym bardziej że na liście nie widzimy chociażby Wronek, Grodziska Wielkopolskiego czy Uniejowa, gdzie regularnie stacjonują chociażby polskie młodzieżówki. Oczywiście bawimy się tu we wróżki i raczej szacujemy niż stwierdzamy fakty, natomiast wydaje się, że łatwiej byłoby nam spełnić wymóg odpowiedniej liczby baz pobytowych niż odpowiedniej liczby wielkich stadionów.

64903962_314269516177523_5669099188516814848_n

Są pewnie na świecie kraje, które taki mundial mogłoby zorganizować nawet za rok – po prostu federacje musiałby ogarnąć niezbędną papierologię i logistykę. My na tle takich Anglików czy Niemców wyglądamy blado. Gdybyśmy mieli szukać porównania, to tak, gdybyście właśnie odebrali telefon od rodziny, że wieczorem zjedzie się do was cała familia. Ciotki, wujkowie, kuzynowie z dziećmi, szwagrowie, stryjowie, babcia, dziadek, mama, tata, brat i siostra. Anglicy zakasaliby rękawy, ruszyliby do kuchni, przeliczyli zastawę i na szybko coś gotowali. A my? Nas czekałaby ekspresowa wizyta w Ikei, pożyczenie stołu od sąsiada, wyciąganie i składanie krzeseł z piwnicy. Talerze rozkładalibyśmy już w momencie, gdy wszyscy parkowaliby auta pod naszym mieszkaniem. A żarcie na stole? Zostałaby już tylko pizza na telefon. Ewentualnie Uber Eats.

Zatem jeśli ktoś z waszych znajomych powie „ej, skoro ten mundial w Katarze to szwindel na szwindlu, powinniśmy się zgłosić, żeby go przejąć” albo przeczytacie gdzieś w necie „przecież dopiero co mieliśmy Euro, uwolnijmy świat od przyglądania się tej katarskiej farsie, damy radę”, to wyślijcie tej osobie link do tego tekstu. Nie mamy stadionów, z bazami może jakoś dalibyśmy radę, duże miasta być może poradziłyby sobie z hotelami (ale już przy potencjalnej Bydgoszczy mielibyśmy wątpliwości). No i nie mielibyśmy też czasu, by te braki uzupełnić. Jeśli FIFA zabierze Katarowi mundial (wątpimy w to bardzo), to nie mamy nawet po co wyciągać rąk w górę do zgłaszania się na ochotnika do przejęcia.

No chyba, że z kimś w parze. Przeanalizujmy to nawet przyszłościowo, nie tylko pod kątem MŚ w 2022 roku. Załóżmy, że za jakiś czas – na fali entuzjazmu związanego z Euro, Euro U21 czy mundialem U20 – ktoś wpadnie na pomysł, byśmy zorganizowali też najważniejszą piłkarską imprezę na świecie. Koszty tego przedsięwzięcia są gigantyczne i jeden kraj o przeciętnym potencjale finansowym przerastają. Zatem z kim moglibyśmy pójść w parze do organizacji?

Musielibyśmy uśmiechnąć się do Niemców. Tak naprawdę z naszych sąsiadów to jedyny kraj z gotową infrastrukturą do przygotowania mistrzostw, a my moglibyśmy ją jedynie wspierać. Zobaczmy na niemieckie stadiony – Signal Iduna Park w Dortmundzie gotowy na finał (81 tys. pojemności), na Allianz Arenie i Stadionie Olimpijskim można rozgrywać półfinały (kolejno 75 i 69 tys. pojemności), obiekty Stuttgartu i Schalke mogą pomieścić po 54 tys. widzów. Powyżej 50 tysięcy mieszczą też stadiony w Dusseldorfie i Hamburgu. My moglibyśmy wesprzeć taką imprezę Narodowym, Śląskim i 40-tysięcznikami z Euro 2012 (Poznań, Wrocław, Gdańsk). Wychodzi akurat dwanaście stadionów z minimalną pojemnością na poziomie 40 tysięcy, jednym lub dwoma obiektami powyżej 60 tysięcy i jednym obiektem mogącym pomieścić przynajmniej 80 tysięcy widzów.

Generalnie większość krajów w Europie jest skreślona na starcie w kontekście organizacji mundialu właśnie pod kątem tego 80-tysięcznika. Na ten moment ten kluczowy warunek spełniają – Hiszpanie (Camp Nou, Bernabeu), Anglicy (Wembley, ewentualnie stadion rugby Twickenham), Irlandia (Croke Park, który jest dedykowany sportom galicyjskim, ale w przeszłości rozegrano na nim kilka meczów piłkarskich), Francja (Stade de France), Rosja (Łużniki) oraz Włochy (San Siro).

1i5LLhW

A jeśli nie z Niemcami, to z kim moglibyśmy pomyśleć o mundialu? Białoruś ma tylko jeden duży stadion – ten w Mińsku może pomieścić nieco ponad 30 tysięcy. Czesi – kiepsko, oba praskie obiekty przyjmują maksymalnie po około 20 tysięcy widzów. Słowacja – Slovan ma stadion na 30 tysięcy, ale to na tyle z dużych obiektów. O pozostałych krajach bałtyckich – Łotwa, Estonia, Litwa – nawet nie ma co rozprawiać. Tak naprawdę pod uwagę można byłoby wziąć jedynie Ukrainę, ale szczerze wątpimy, by w aktualnej sytuacji polityczno-ekonomicznej chciałoby im się wchodzić w organizację jakiejkolwiek dużej imprezy. A też nie jest tak, że Ukraińcy mundial mogliby wziąć z marszu, bo Olimpijski w Kijowie ma o 10 tysięcy za mało, by organizować na nim finał. Drugi największy stadion naszych sąsiadów, czyli Donbas Arena, nie łapie się z kolei pod minimum półfinałowe, bo pomieścić może 50 tysięcy ludzi z drobnym hakiem.

To może jakiś triumwirat polsko-czesko-węgierski? Do zrobienia. O ile stadiony czeskie i węgierskie układalibyśmy w stosikach na sobie. Największy obiekt Węgrów to stadion Ferencvarosu, na który wchodzi 23 tysiące ludzi. Molochu na 80 tysięcy budować nie będą – nawet biorąc pod uwagę szczodrość Orbana w finansowaniu infrastruktury piłkarskiej. Owszem, jest jeszcze Stadion Puskasa, który aktualnie jest remontowany, ale on po liftingu nie dobije do granicy 70 tysięcy. Niemniej i tak dobrze, że Węgrzy się za niego wzięli, bo jeszcze trzy-cztery lata temu powoli obracał się w ruinę. Ale nadal – nawet z Czechami i Węgrami nie mamy stadionu na finał i mamy zbyt mało  dużych stadionów, by spełnić wymóg dwunastu obiektów powyżej 40 tysięcy pojemności.

Pozostawałoby nam zatem wierzyć w to, że Niemcom będzie się chciało organizować mundial po raz kolejny i że ponadto zaproszą nas do współorganizacji. Ewentualnie na to, że FIFA pójdzie śladem UEFA i zrobi mundial objazdowy po całym kontynencie. Albo w to, że Ukraina znajdzie kolejnego Surkisa. Ewentualnie że pod Zgierzem odkryjemy gigantyczne złoża ropy i zainwestujemy je w stadiony.

fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...