Izrael, sześćdziesiąta trzecia drużyna rankingu FIFA. Izrael, wieczny przeciętniak, który nawet jak coś pokaże w eliminacjach, to ostatecznie zostaje w domu. Izrael, koszmar Henryka Apostela, Izrael, niegdyś modny kierunek na piłkarskie saksy, Izrael, druga najlepsza jak do tej pory drużyna naszej grupy. Postawiliśmy sobie pytanie:
Dlaczego się Izraela obawiać, a dlaczego nie?
DLACZEGO SIĘ OBAWIAĆ
Eran Zahavi
Snajper. Bombardier. Mocny kandydat na króla strzelców eliminacji nie tylko w naszej grupie. Jak do tej pory Zahavi trafił siedem razy, czyli więcej niż cała nasza reprezentacja razem wzięta. Austriaków pognębił hat-trickiem.
To nie przypadek. Doświadczony napastnik – rocznik 1987 – jest w sztosie także w lidze chińskiej, gdzie ładuje gola za golem, choć jego Guangzhou R&F potęgą nie jest i dziesiątek okazji co mecz nie ma.
W tym momencie to najlepszy strzelec ligi, z jedenastoma trafieniami wyprzedza Graziano Pelle, Alexa Teixeirę i Yannicka Carrasco. Potwierdził tym samym formę, bo już w 2018 strzelił dwadzieścia bramek, co dało mu trzecie miejsce w klasyfikacji najskuteczniejszych (dorzucił do tego dziewięć asyst), a w 2017 był królem strzelców (27 goli). Dla Zahaviego to standard: w ostatnich latach strzela, strzela i jeszcze raz strzela.
Warto też podkreślić, że cały czas jest w rytmie meczowym, nie przyjeżdża na kadrę prosto z wczasów jak niektórzy polscy piłkarze.
Automatyzmy w zespole
Pamiętacie jak jaraliśmy się, że w kadrze pięknie działa duet Kosowski-Żurawski, bo panowie tak świetnie znają się z Wisły?
W ofensywie Zahavi może zostać zestawiony choćby z Dia Sabą. Taki był pomysł Izraela na Łotwę. Saba i Zahavi grają razem w Guangzhou R&F, więc mogą grać do siebie w ciemno. Saba również jest gwiazdą chińskiej drużyny, ma już pięć bramek i pięć asyst.
Co więcej, liczną reprezentację ma w kadrze Hapoel Beer Sheva i Maccabi Tel Awiw. W ostatnim meczu – licząc z rezerwowymi – wystąpiło trzech graczy Hapoelu i czterech Maccabi. Izrael to naprawdę zgrany zespół.
Postęp pod Andreasem Herzogiem
Austriacki magik środka pola prowadzi Izrael mniej więcej od tego samego momentu, co Jerzy Brzęczek prowadzi kadrę Polski. Postęp widać gołym okiem, wyniki również o nim świadczą. Jasne, zaczął od spektakularnego falstartu, zbierając w łeb od Irlandii Północnej i Albanii, ale spisując te dwie porażki na karb oswajania się z zespołem i realiami, dalej było naprawdę nieźle. Szczególnie gdy będziemy pamiętać jak Izrael prezentował się przed Herzogiem: od początku 2017 do momentu zatrudnienia Austriaka wygrał jeden mecz, 1:0 z Liechtensteinem, u siebie zostając upokorzonym przez Albanię, Macedonię Północną i Rumunię.
Źródło: Transfermarkt.pl
Izrael po wrześniowym falstarcie tylko raz strzelił mniej niż jedną bramkę. To ofensywnie usposobiona drużyna, wszechstronna taktycznie, wykorzystująca taktykę 5-3-2 z wahadłowymi obrońcami. Izrael wie jak z niej korzystać, bo co w teorii wygląda dość defensywnie, w praktyce pozwala regularnie przedzierać się przez szyki obronne rywali. Jesteśmy niezmiernie ciekawi jak wypadnie przeciwko naszym, bo przecież u nas styl jaki jest każdy widzi, ale czyste konta pozostawały niepodważalnym atutem. Obronę czeka poważniejszy test.
Lekcje historii
Do Izraela niejednokrotnie podchodziliśmy z nastawienie “chuja grają, opierdolimy ich”, a potem było nam łyso. To z Izraelem fatalnie zaczął eliminacje Henryk Apostel. To z Izraelem sromotną klęskę poniósł Janusz Wójcik. Ogółem na jedenaście meczów wygraliśmy tylko pięć.
DLACZEGO SIĘ NIE OBAWIAĆ
Koszmarni na wyjazdach
Umówmy się: Izrael przyjeżdża z Azji. Taka jest geografia. W zespole nie brakuje chłopaków z ligi izraelskiej i generalnie trochę widać, że pasują im nieco inne klimaty, a przyjazd na Stary Kontynent bywa kłopotliwy.
Mecze Izraela na wyjeździe od początku 2015 roku:
3:0 z Łotwą
2:3 ze Szkocją
0:3 z Irlandią Północną
0:1 z Albanią
1:0 z Liechtensteinem
0:1 z Włochami
1:4 z Hiszpanią
3:0 z Albanią
2:1 z Macedonią Północną
1:3 z Serbią
0:2 z Chorwacją
1:3 z Belgią
0:0 z Walią
1:3 z Bośnią i Hercegowiną
Tak zwany “starpower”
Izrael jest jak Polska przełomu wieków, kiedy mówiono ciągle o nas, że jesteśmy kolektywem. Ktoś tam umie wyskoczyć, zrobić coś ponad stan, ale generalnie nie są to nazwiska powszechnie kojarzone w futbolu.
W jakich klubach grają piłkarze, którzy kilka dni temu mierzyli się z Łotwą?
Hapoel Beer Sheva – Lokeren, Hapoel Beer Sheva, Celtic, Maccabi Tel Awiw, Maccabi Tel Awiw – Brighton, Olympiakos, Ingolstadt – Guangzhou R&F, Guangzhou R&F. Z ławki weszło dwóch piłkarzy Maccabi i jeden Hapoelu Beer Sheva.
Izrael nie ma nikogo nie tylko rangi Lewandowskiego, ale również Milika, Piątka, Zielińskiego, Krychowiaka, Szczęsnego. Wiemy jak zawodny bywa transfermarkt, ale też wymowne, że najwyżej ceniony przez ten portal gracz Izraela, Eran Zahavi, wyceniany jest na dziewięć milionów euro. Wyżej od niego w Polsce są:
Lewandowski (65 milionów), Zieliński (40), Milik (40), Piątek (40), Szczęsny (35), Krychowiak (18), Linetty (15), Bereszyński (10), Drągowski (10). Na dziewięć baniek wyceniany jest Kownacki.
Polska jest w dwudziestce najwyżej wycenianych drużyn świata, w bezpośrednim sąsiedztwie z Chorwacją czy Kolumbią. To tylko ciekawostka, lecz daje pewne pojęcie o dystansie, jaki dzielni obie reprezentacje.
Słaba defensywa
Powiedzmy sobie jasno: Izrael gra ostatnio nieźle, ale traci całkiem sporo bramek. Defensorzy tej drużyny nie grają w topowych zespołach, a ich bramkarz u nas nie łapałby się do TOP 10. My, mając do dyspozycji Piątka, Lewego i Milika, musimy się przebić przez ich szyki, po prostu musimy. Pytanie tylko ile razy zdarzy się to nam, a ile razy Izraelowi.
Lekcja historii
Izrael tylko RAZ wziął udział w finałach wielkiej imprezy. Wiemy, że historia nie wychodzi na boisko, ale… to jednak coś mówi o ich potencjale.
Fot: Newspix.pl