Arka Gdynia ze Zbigniewem Smółką spadłaby z Ekstraklasy. Co do tego chyba nikt nie ma wątpliwości. Sprawy zaszły tam za daleko, szatnia miała dość trenera, który coraz bardziej się gubił, tracił kontakt z rzeczywistością i nie był już w stanie pozytywnie wpłynąć na swoich zawodników. Od tego więc, czy klub z Trójmiasta trafi z nowym szkoleniowcem zależały losy drużyny na najwyższym szczeblu.

Dziś coraz więcej wskazuje na to, że w kontekście krótkoterminowego celu jakim jest utrzymanie, trafiono w sam środek tarczy.
Nie zrozumcie nas źle: Jacka Zielińskiego ogólnie uważamy za dobrego trenera, ale gdybyśmy mieli na poczekaniu wymienić jego największą zaletę, to odpowiedzielibyśmy: jak nikt inny wciela w życie teorię o efekcie nowej miotły. To idealny kandydat, gdy trzeba momentalnie wprowadzić do zespołu więcej luzu, spokoju i pewności siebie, wpuścić świeże powietrze do zatęchłej piwnicy.
ARKA ZNÓW WYGRA U SIEBIE Z WISŁĄ KRAKÓW? KURS 1,62 W ETOTO
Wystarczy przypomnieć, jak Zieliński radził sobie w ostatnich latach na początku pracy w poszczególnych klubach.
Polonia Warszawa za pierwszym razem: wyjazdowe derby na remis z Legią, porażka z mocną wówczas Wisłą, potem jedenaście meczów bez porażki.
Lech Poznań: cztery zwycięstwa na pięć pierwszych meczów.
Polonia za drugim razem: cztery zwycięstwa na początek.
Ruch Chorzów: remis i cztery zwycięstwa.
Cracovia: 12 meczów bez porażki (dziewięć zwycięstw, trzy remisy).
Przyjście do Termaliki w lutym ubiegłego roku trochę nadszarpnęło tę reputację. Zieliński zaczął co prawda od arcyważnego zwycięstwa nad Sandecją, ale w następnych czterech kolejkach wywalczył punkt, a do końca sezonu wygrał jeszcze tylko trzy razy. Ogólnie wiosną w Ekstraklasie ekipa z Niecieczy zdobyła pod jego wodzą 15 punktów w 14 meczach, co i tak stanowiło postęp w porównaniu do wcześniejszej sytuacji, lecz do uniknięcia degradacji nie wystarczyło. Na dodatek po spadku trener nie potrafił poukładać klocków w I lidze i współpraca szybko się zakończyła.
– Liczyłem, że po spadku zbudujemy ten zespół inaczej, ale były rzeczy, których nie mogliśmy przeskoczyć. Choćby kontrakty niektórych zawodników były tak długie, że nie można było się z nimi po prostu pożegnać. Chciałem tego w przypadku kilku piłkarzy, ale niektórzy po prostu musieli zostać w klubie. Prawda jest taka, że Bruk-Bet powinien być budowany inaczej. Moim zdaniem jako klub rodzinny, oparty na zawodnikach z Polski czy nawet głównie z regionu – tak, by ci ludzie mieli się z kim tam utożsamiać. Tego mi brakowało, ale myślę, że w końcu do tego dojdzie – tłumaczył nam niedawno sam zainteresowany (cały wywiad TUTAJ).
W Gdyni jednak wszystko wraca do normy. Arka Zielińskiego w sześciu spotkaniach uzbierała 11 punktów, czyli tyle, ile we wcześniejszych… piętnastu kolejkach. Zaczęło się jeszcze tak sobie: od utraconego zwycięstwa nad Miedzią po wspaniałym golu Joana Romana w końcówce i porażki w Zabrzu, ale potem poszło z górki. 2:0 w kolejnym domowym meczu z Miedzią, 2:0 w Kielcach, uratowany remis w Płocku i 2:0 z Zagłębiem Sosnowiec. Sznur na szubienicy już prawie się zerwał.
Jeśli dziś gdynianie pokonają Wisłę Kraków, zapewnią sobie ligowy byt. Na ich zwycięstwo wskazuje kilka faktów. Po pierwsze – rzecz jasna dobra forma w ostatnim czasie i wszystko, co się z tym wiąże. Po drugie – Wisła Kraków ma już plażę, jedynie jakaś katastrofa pozbawiłaby ją dziewiątego miejsca w tabeli. Po trzecie – goście nadal mają swoje problemy kadrowe i od kilku meczów skupiają się na ogrywaniu młodzieży. Po czwarte – po awansie Arka bardzo lubi grać z „Białą Gwiazdą” przed własną publicznością. Łoiła ją kolejno 3:0, 3:1 i 4:1.
Pozostaje wszystkie atuty przełożyć na boisko, a wtedy Jacek Zieliński oficjalnie będzie mógł się tytułować „Arcymistrzem Efektu Nowej Miotły”.
***
Jeszcze ciepła Liga Minus po 35. kolejce Ekstraklasy: