Reklama

Probierz i Jagiellonia. Bilans zysków i strat rozwodu

redakcja

Autor:redakcja

23 kwietnia 2019, 11:19 • 6 min czytania 0 komentarzy

Końcówka sezonu 2016/17. Szalony finisz rozgrywek, w którym przed ostatnią kolejką w grze o mistrzostwo Polski wciąż są aż cztery zespoły. Ktoś zjedzie windą z nieba do piekła, nie tylko przegrywając szansę na miejsce numer jeden, lecz także wypadając poza podium. Przegranymi okazuje się Lechia, choć i w Białymstoku mówią o sporym niedosycie. Nawet, jeśli wicemistrzostwo to najlepszy wynik w historii klubu. Nawet, jeśli to osiągnięcie trochę ponad stan. 

Probierz i Jagiellonia. Bilans zysków i strat rozwodu

Totolotek oferuje kod powitalny za rejestrację dla nowych graczy!

Jagiellonia próbowała z wieloma trenerami, ale z żadnym nie szło jej tak dobrze jak z Probierzem. Stokowiec pozostawił ją w grupie spadkowej, Michniewicz pracował tylko 153 dni, a zatrudnienie Tomasza Hajty to wielopłaszczyznowe nieporozumienie. To Probierz sięgnął po dwa medale, to Probierz wygrał puchar, to wreszcie Probierz toczył wspominane do dziś boje w eliminacjach do europejskich pucharów. 

Barwny szkoleniowiec próbował w wielu klubach, ale w żadnym nie szło mu tak dobrze jak w Jagiellonii. W Wiśle przegrał przeciąganie liny ze starszyzną, z pogrążonego w kłopotach finansowych Arisu szybko się zmył, w Lechii nie wytrzymał nawet sezonu, będące w beznadziejnych sytuacjach GKS Bełchatów i ŁKS okazały się projektami na bardzo krótką metę. To w Jagiellonii potrafił budować fundamenty i osiągać przy tym bardzo dobre wyniki. 

Związek idealny?

Reklama

Na pewno związek, w którym, choć para wyglądała jak na filmach, jedna ze stron zachciała czegoś więcej. 

KURSY NA MECZ CRACOVIA – JAGIELLONIA W TOTOLOTKU: 1 – 2,20, X – 3,30, 2 – 3,50 

Michał Probierz uznał, że lepszego momentu na zmianę otoczenia nie będzie. Jest na fali i jako jeden z nielicznych polskich trenerów budzi zainteresowanie poważnych klubów zagranicznych. Mówi się o 2. Bundeslidze i Grecji, choć najmocniej do gry wszedł Bursaspor. O odejściu Probierza wiele osób wiedziało jeszcze wiosną, choć stało się ono faktem dopiero po sezonie. Tematy zaczęły się jednak komplikować, wysypał się również Bursaspor, który w pewnym momencie wydawał się w zasadzie przyklepany. Probierz nie chcąc zostać na lodzie, podpisuje umowę z Cracovią. 

W tamtym momencie wydawało się, że więcej na tym ruchu stracił Probierz. Zamienił klub z większym potencjałem na gorszy, z co najmniej dwóch powodów mógł mocno nadszarpnąć swój wizerunek. Pierwszy – Janusz Filipiak to jeszcze wtedy prezes nieokiełznany, który lubi hurtowo zwalniać (i zatrudniać) trenerów. Drugi – Probierzowi nigdy poza Podlasiem nie poszło.

Jesteśmy mądrzejsi o prawie dwa lata, więc czas ocenić – kto na tym rozstaniu wygrał więcej? 

W pierwszym sezonie to Jagiellonia była tą stroną, która bawi się i wrzuca do sieci zdjęcia z imprez, podczas gdy druga osoba po cichu szlocha w poduszkę. Nie chcemy napisać, że Probierz zostawił gotową drużynę, ale, tak po prostu – nie widać było po niej żadnej różnicy. Mamrot wpadł do Białegostoku i rozpoczął spokojną pracę na dobrze funkcjonującej maszynie. Wszystko układało się, jak w podręczniku. 

Reklama

Choć wcale nie musiało – z Białegostoku odszedł przecież Konstantin Vassiljew, niekwestionowany lider, którego double-double w sezonie 16/17 miało ogromny wpływ na końcowy wynik zespołu. Wymieniono też Damiana Szymańskiego na Wlazłę, co z perspektywy czasu okazało się strzałem w stopę, odszedł także inny lider środka pola – Jacek Góralski, a zimą kolejny kluczowy piłkarz, czyli Fedor Cernych. Pospisil nie do końca załatał dziurę w środku pola, choć Mamrot dostał innych ważnych żołnierzy – Guilherme i Mitrovicia. 

U Mamrota rozwinęło się jednak kilku innych piłkarzy. Na jeszcze wyższy poziom wszedł Romanczuk, który dostał nawet powołanie do reprezentacji. Novikovas okrzepł i stał się jednym z najlepszych piłkarzy w lidze. Mitrović i Runje stworzyli – abstrahując od tej rundy – jeden z najciekawszych defensywnych duetów w lidze. Odpalił także wiecznie niemogący odpalić Świderski – i to tak, że zapracował na transfer zagraniczny, podobnie zresztą jak Frankowski. 

Ale zgadzał się przede wszystkim wynik. W poprzednim sezonie Jagiellonia do ostatniej kolejki zachowywała szansę na mistrzostwo. Było tak blisko, że władze Jagi, na wszelki wypadek, przygotowały nawet fetę. Chyba nie ma wątpliwości, że koniec końców cieszyliby się z tytułu, gdyby w Legii w porę nie zwolniono Romeo Jozaka. Był to raczej wyścig ślimaków, ale jednak Klafurić wpuścił do warszawskiej szatni trochę świeżego powietrza, co przesądziło o końcowym rezultacie. 

Obecny sezon – jeśli nie stanie się cud – trzeba będzie uznać za przegrany. Oczywiście tylko za sprawą zmagań ligowych, bo Jagiellonia wciąż ma szansę sięgnąć po Totolotek Puchar Polski, co zapewniłoby jej udział w pucharach. Liga? Białostoczanie od początku sezonu grają średnio, ale jeszcze jesienią – trochę w stylu Lechii – dawali radę ciułać punkty w meczach, w których nie przekonywali. Po przerwie zimowej Jaga totalnie się jednak zablokowała, zamiast odrabiania dziewięciu punktów straty zaczęła martwić się tym, czy w ogóle awansuje do ósemki. Do podium traci obecnie osiem punktów, czyli… dokładnie tyle, ile Cracovia. 

JAGIELLONIA ZWYCIĘZCĄ TOTOLOTEK PUCHARU POLSKI? KURS 2,20

Z tym, że dla Cracovii, która w poprzednich latach notowała dobre sezony (jak za Jacka Zielińskiego), lecz generalnie ma wielki problem ze stabilizacją, taki wynik to niewątpliwy sukces, a w Białymstoku poprzednie lata w sposób naturalny rozbudziły oczekiwania i niedosyt. Pierwszy sezon – mimo wygrania grupy spadkowej – nadaje się tylko do zapomnienia.

Ale pracę Probierza ciężko oceniać jedynie przez pryzmat wyników. Udało mu się to, co nie udało się w Polsce jeszcze nikomu – ujarzmił prezesa Filipiaka, który nie reaguje już jak raptus, a pozwala trenerowi przetrwać kryzys i wyjść na prostą. Tak jak wcześniej w Cracovii zwalnianie szkoleniowców zakrawało o patologię, tak dziś właśnie w tym klubie trener ma najmocniejszą pozycję. Oprócz trenowania drużyny, Probierz pełni rolę wiceprezesa ds. sportowych, a więc odpowiada również za budowanie większych fundamentów. I choć z efektów dopiero będziemy go rozliczać, samo zbudowanie sobie takiej pozycji zasługuje na uwagę. 

Sportowo? Największy zarzut, jaki można mieć do Probierza – cała rewolucja została przeprowadzona trochę na ura-bura. Do Krakowa przyjechał wagon nowych piłkarzy, wagon ze starymi również wyjechał. Jeśli ktoś nie pasował do koncepcji, szybko był odpalany. Lista tych, którzy odeszli (z różnych powodów) prezentuje się naprawdę okazale: Adamczyk, Brzyski, Budziński (po roku wrócił), Cetnarski, Jaroszyński, Jendrisek, Litauszki, Polczak, Wołąkiewicz, Deleu, Malarczyk, Sandomierski, Mihalik, Szczepaniak, Vestenicky, Wójcicki, Brock-Madsen, Covilo, Deja, Drewniak, Fink, Elady, Rakels, Zenjov, Gostomski, Culina, Sierdierow… Dopisać do niej trzeba oczywiście także Krzysztofa Piątka i to bez wątpienia kolejny plus przy nazwisku Probierza. Nie można powiedzieć, że nie znał jego potencjału i w niego nie wierzył, skoro publicznie powiedział, że napastnik będzie wart 30 milionów. Szybko się sprawdziło. Probierz mógł układać klocki po swojemu do woli – tak komfortowe warunki to też zasługa tego, jaki wpływ ma na profesora Filipiaka. Wiadomo, że zatrudnianie i odpalanie piłkarzy swoje kosztuje.

Przed kim rysuje się teraz lepsza przyszłość? 

Nie damy głowy, że Ireneusz Mamrot pozostanie po sezonie na stanowisku. Uratować go może Totolotek Puchar Polski, lecz dodajmy uczciwie – przyszło mu pracować bez napastnika, co nie jest jednak zbyt poważne, a z wzmocnień poczynionych na przestrzeni ostatniego roku niewiele wypaliło. 

Probierz? Wydaje się, że Cracovia to dla niego projekt na lata. Drużyna robi wiosną furorę, kadra jest szeroka, klub stabilny i mądrze budowany. Choć koniec końców trzeba przyznać, że obranego celu nie udało mu się osiągnąć – ani nie pracuje zagranicą, ani nie walczy o trofea w Polsce, bo wydaje się, że szczyt Cracovii to właśnie walka o puchary. 

A wy jakiego jesteście zdania? Kto więcej wygrał na tym rozwodzie?

Kto więcej zyskał na rozwodzie?

Probierz
Jagiellonia
obie strony straciły
Created with QuizMaker


 

Fot. FotoPyk

***

Większość jego rodziny i znajomych pracowała w kopalni, a gdy trafiał do Concordii Knurów jako piąty bramkarz też pewnie bliżej myślami było mu do tej profesji. W 1996 roku wyjechał jednak do Feyenoordu Rotterdam, a pięć lat później w glorii najlepszego bramkarza ligi holenderskiej trafił do Liverpoolu. O niedoszłym transferze do Arsenalu, trudnych chwilach po błędzie w meczu z Manchesterem United i relacjach z Houllierem, Benitezem czy Janasem opowiedział w świątecznym odcinku “Football, bloody hell!” opowiedział Jerzy Dudek. Zapraszamy!

 

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...