Reklama

Nowa miotła nie pozamiatała, Arka gubi punkty z Miedzią

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

13 kwietnia 2019, 21:08 • 3 min czytania 0 komentarzy

Dziwny był to mecz w Gdyni. Z jednej strony – duże ciśnienie na obu stronach związane z walką o utrzymanie. Ale nie dało się tego odczuć na trybunach stadionu przy ulicy Olimpijskiej. Jasne – gdyńscy kibice jęknęli z rozczarowania, gdy Miedź w samej końcówce pozbawiła gospodarzy kompletu punktów. Ale generalnie nie dało się jeszcze wyczuć dojmującego lęku przed spadkiem. I na boisku było podobnie – obie strony nie kombinowały, tylko pograły otwarcie o komplet punktów.

Nowa miotła nie pozamiatała, Arka gubi punkty z Miedzią

Efekt tej wymiany ciosów? Dwóch żołnierzy rannych, lecz żaden zabity. Choć – z racji na okoliczności – arkowcy oberwali mimo wszystko trochę mocniej.

Jacek Zieliński nie szukał w tym spotkaniu kwadratowych jaj i nie udawał, że zna już drużynę na wylot. Wręcz przeciwnie – postawił po prostu na najbardziej oczywiste z możliwych zestawień i jego podopieczni prostymi środkami usiłowali zaskoczyć przeciwnika. Oskrzydlające akcje, stałe fragmenty gry, szybkie kontry. Żadnych cudów. No i ostatecznie Arka gola na 1:0 zdobyła właśnie po stałym fragmencie, bo z rzutu karnego. Debiutujący w zespole z Legnicy obrońca, Elton Monteiro popełnił błąd, a w zasadzie to nieudolnie starał się naprawić pomyłkę swojego partnera. Sfaulował rywala w szesnastce, a sędzia Piotr Lasyk dostał sygnał z wozu VAR, że trzeba podyktować jedenastkę. No i podyktował, a Michał Janota się nie pomylił.

Generalnie Arka atakowała częściej, bardziej dynamicznie. Sporo wiatru zrobił także Luka Zarandia, który zmienił kontuzjowanego Aleksandyra Kolewa. Ten ostatni jak zwykle zaprezentował się do bólu przeciętnie. Zabrzmi to może okrutnie, ale nie można wykluczyć, że Zieliński poukłada sprawniejszą ofensywę bez Kolewa niż z nim.

Reklama

A Miedź? Jasny gwint, cóż ten Dominik Nowak dzisiaj nawywijał! Naprawdę ustawienie jego podopiecznych trudno było narysować na papierze. Niby to była trójka w obronie i wahadła, lecz tak naprawdę to tylko krótkimi fragmentami widać było legniczan w takiej formacji. Henrik Ojamaa rzeczywiście się pojawiał na wahadle, jednak miewał też momenty gdy grał jako boczny napastnik. A Juan Camara? Zdarzało mu się cofnąć między stoperów do rozegrania, momentami bywał też… wysuniętym napastnikiem. Kwarter Forsell – Camara – Fernandez – Santana fundował rywalom niezły ból głowy swoją wymiennością pozycji.

Jeden Rafał Augustyniak był dziś łatwy do zdefiniowania, trzymając całą grę obronną w środkowej strefie. Reszta wymienionych w walce o piłkę widziana była rzadko, choć Miedzi zdarzało się naprawdę wysoko podchodzić pod przeciwnika, zakładając pressing. Nie wynikało jednak z tego zbyt wiele.

Najwięcej szumu powodował rzecz jasna wspomniany już Petteri Forsell, który jak zwykle robił na boisku różnicę. No i ostatecznie to jego przytomne rozegranie zaowocowało golem rezerwowego, Joana Romana. Ślicznie facet zawinął, ale też zachowanie obrońców Arki – generalnie nieźle dziś dysponowanych – karygodne. Inna sprawa, że Forsell takich błyskotliwych rozegrań, delikatnych lobików za linię obrony miał sporo, tylko partnerzy nie potrafili z nich skorzystać. Arka też miała kilka tego rodzaju okazji, lecz partaczył je szalenie nieskuteczny dziś Aankour.

No i wskutek tych kłopotów z celną strzałów niewiele zabrakło, by Arka skończyłaby to spotkanie z zerowym dorobkiem, bo nabuzowana strzelonym golem Miedź rzuciła się gospodarzom go gardła i otarła o gola na 2:1. Zabrakło jednak spokoju i jakości w ostatnim dograniu. Może to i dobrze, bo remis lepiej oddaje przebieg meczu. Trener Nowak chyba nieco przeszarżował z ofensywnym zestawieniem składu – przy pressingu brakowało trochę drugiego Augustyniaka, który pomógłby w odbiorze futbolówki. Z kolei Arka… troszkę – mimo wszystko, mimo tej fatalnej passy – zbyt bojaźliwa. Obrona gości naprawdę była dzisiaj do sforsowania, można było srożej pokarać rywala za ofensywne zestawienie.

Jednak wyszło remisowo. Fatalna passa meczów bez zwycięstwa trwa, wobec kolejnego zwycięstwa Wisły Płock żółto-niebiescy kotwiczą w strefie spadkowej. Przed Jackiem Zielińskim kupa roboty, ale przynajmniej murawa w Gdyni wreszcie przypomina boisko, a nie pobojowisko.

[event_results 575859]

Reklama

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...