Reklama

Lechia leci po mistrzostwo na jednym skrzydle

redakcja

Autor:redakcja

08 kwietnia 2019, 13:54 • 3 min czytania 0 komentarzy

Wąska kadra Lechii ma różne oblicza. Gdy przykładowo wypadł Mladenović na mecz w Sosnowcu, na lewej obronie musiał grać Makowski, bo Lewandowskiemu trudno powierzyć nawet sprzedawanie waty cukrowej kibicom.

Lechia leci po mistrzostwo na jednym skrzydle

Teraz z Cracovią nie zagra Augustyn – za kartki – więc wystąpi pewnie Vitoria, wcześniej swoją elektrycznością ładujący pół Toronto. No, ale krótką kołderkę widać też w pierwszej jedenastce gdańszczan, ponieważ nic tak im nie odkrywa kostek, jak prawa strona linii pomocy.

Najczęściej grają tam Konrad Michalak i Michał Mak, dlatego nim przedstawimy ich statystyki, złapcie się czegoś dobrze, gdyż to będzie podróż bez trzymanki.

Michalak:

– 899 minut w lidze,
– zero goli,
– zero asyst,
– zero kluczowych podań.

Reklama

Mak:

– 658 minut w lidze,
– zero goli,
– jedna asysta,
– zero kluczowych podań.

Uwaga: dwóch skrzydłowych, biegających przez 1557 minut na boiskach ekstraklasowych, uzbierało w sumie jedną asystę. I nic więcej. Dla porównania kominiarz, który nigdy nie grał w piłkę, ma od tych chłopaków tylko jeden konkret mniej. Tak samo kobieta handlująca pomidorami na straganie. Tak samo 38 milionów innych Polaków, zajmujących się czymś innym niż futbol.

Wybaczcie złośliwości, ale są to liczby straszne. Szczególnie dla Michalaka, ponieważ miał on momenty w Płocku, kiedy naprawdę mógł się podobać. Gaz, niezła wrzutka. Zaowocowało to występami w młodzieżówce, gdzie w pierwszych czterech spotkaniach eliminacyjnych do Euro Michalak walnął dwie bramki i dorzucił trzy asysty. Ba, mówiło się, że młodzieńcem zainteresował się Nawałka i poważnie rozpatruje go przy okazji szerokiej kadry na mundial. Pewnie, już wtedy było to trochę na wyrost, ale teraz brzmi jak najgorszy żart Drozdy.

Mak? On w przeciętność przez kontuzje i złe wybory popadł już dawno. Od sezonu 16/17 zanotował dwa gole i asystę we wszystkich rozgrywkach. Chyba nie ma co już od niego oczekiwać cudów, prochu w wieku 27 lat nie wymyśli. Ale w przeciwieństwie do Michalaka ma swoją zasługę dla Lechii, ponieważ w Pucharze Polski strzelił kluczową bramkę z Górnikiem. No i ta ligowa asysta w meczu z Pogonią, będącym na styku.

Ale i tak nie ma co kryć: mało, cholernie mało. Ponadto w obu graczach nie wkurzają tylko statystyki, ale i styl gry. Obaj mają klapki na oczach. Gdy warto wdać się w drybling, nie robią tego, grają na alibi i wrzucają piłkę zza obrońcy, zupełnie bez sensu, nawet jak nie ma nikogo w polu karnym. Gdy już dryblują, idzie im to bardzo słabo. Michalak ma 29% wygranych pojedynków w ataku, Mak 36%. Dla porównania Haraslin kręci 46% w tej statystyce i był faulowany aż 61 razy. Michalak z Makiem w sumie (!) wywalczyli o 20 mniej stałych fragmentów gry dla Lechii.

Reklama

Przepaść.

Co gorsza, nie bardzo widać kim tę przepaść, zasypać. Może tam grać Flavio, ale po pierwsze mimo bramki z Lechem wciąż wątpliwa jest forma Sobiecha i Portugalczyk często musiał łatać tę dziurę. Po drugie Flavio najlepszy jest właśnie na środku – czy to na szpicy, czy na dziesiątce – a na skrzydle wyraźnie się męczy. Nie ma już tej dynamiki i więcej daje drużynie w innej roli.

Jakkolwiek spojrzeć taka forma i Michalaka, i Maka, jest sporym utrudnieniem dla Lechii. Rywal mniej więcej wie, że z prawej strony większa krzywda mu się nie stanie, skupia się na lewej, toteż utrudnione zadanie ma Haraslin. Dlatego: na właściwie pewne już puchary Lechia musi wzmocnić tę stronę, nie ma to tamto. A ponadto jeszcze większe słowa uznania należą się Stokowcowi. Umiejętnie stara się lecieć po mistrzostwo, mając maszynę z tylko jednym skrzydłem.

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...