Jeśli ktoś nie interesuje się piłką, mógłby pomyśleć, że Ekstraklasa to jakiś sklep ze sprzętem domowym. Tyle mówi się tu o nowych miotłach. Nowa miotła jest już w Warszawie i Poznaniu, zaraz będzie w Gdyni (chyba że już jest, jeśli liczyć tymczasowe zastępstwo w postaci Grzegorza Witta), z zakupem takiej nie będą chyba czekać długo w Płocku. I jak spojrzeć na dzisiejszy wynik Lecha, który ograł Pogoń 3:2, można stwierdzić: cholera, to działa! No, ale jednak my wolelibyśmy nie być tak krótkowzroczni. W dużej mierze nie w starej miotle leżał problem, w dużej części też nie rozwiązała go ta nowa.
Jasne, Adam Nawałka pogubił się kompletnie, ale też nikt nam nie wmówi, że Dariusz Żuraw to aż taka fachura, by wszystko równie perfekcyjnie poukładać w kilka chwil. Jeśli Lech był w takim kryzysie, by grać tak jak z Koroną, w kilkadziesiąt godzin nie ogarnąłby tego ani Żuraw, ani Zidane, ani Wróżka Zębuszka. Skoro więc w sobotę Lech zaprezentował taki rzyg, a dzisiaj grał naprawdę dobrze, w jakiejś części ten kryzys był pozorowany. I wiadomo przez kogo. Przez piłkarzy. Tyle się mówi – i słusznie – że polskim futbolem często rządzą kibole, ale robią to też długimi momentami rozwydrzeni piłkarze. Mogliby rządzić właściwie, dobrymi wynikami, natomiast wybierają inne drogi, na przykład zwalniając kolejnych trenerów.
Ktoś powie: mógł Nawałka, jak dzisiaj Żuraw, postawić w Kielcach na Rogne, nie na Janickiego, na Jóźwiaka, nie na Raduta. Ale, hej. Były selekcjoner dawał szanse Jevticiowi, ale on nie grał na dzisiejszym poziomie. Dziś Szwajcar zaliczył dwie asysty – przy golach Jóźwiaka i Vujadinovicia – ładnie uderzał z wolnego (tu dobrze spisał się Załuska) i generalnie był wszędzie. Trałka? Za Nawałki bezbarwny, wolny, dzisiaj odpowiedzialny i trzymający środek pola w ryzach. Wymieniać moglibyśmy dalej, natomiast zdanie, jakie chcemy przekazać, jest jedno. Cała drużyna Lecha zagrała z większym zaangażowaniem i większą mocą.
Nauczył ich tego Żuraw? Nie, oni mogli zbliżać się do tego poziomu wcześniej, natomiast z wiadomych powodów robić tego nie chcieli. Pewnie, pogubili się pod koniec spotkania, ale wiele nam mówi, że za poprzedniego trenera zrobiliby to wcześniej.
Niech nawet Lech wygra wszystkie mecze do końca sezonu. Rewolucja i tak będzie potrzebna. To widać nawet przy tej wygranej. Nie mają ci piłkarze odpowiedniej mentalności i tyle.
Taki Lech ograłby i Koronę, i wcześniej Górnika. Dziś drżał w końcówce o wynik, ponieważ spotkał jednak mocną drużynę w postaci Pogoni, która zasłużyła chociaż na styk w rezultacie. W pierwszej części Portowcy stwarzali sobie sytuacje, próbował Guarrotxena główką, niezły był strzał Majewskiego z wolnego, ale nie chciało wpaść. Co nie znaczy, że Pogoń nie pokazywała poziomu. Ot, spotkali się dwaj godni siebie rywale i jeden trafiał tego dnia częściej.
Co mogą zarzucić sobie goście, to postawę w tyłach, ponieważ fatalny był na przykład Fojut (to przejście go przez Jóźwiaka przy pierwszej bramce…), ale z drugiej strony pomagał Portowcom Burić, którego forma akurat jest stabilnie zła. Mógł obronić i strzał Guarrotxeny w krótki róg, i flaka Izumisawy. Mecz więc mógł potoczyć się w różne strony, zadecydowała skuteczność.
Dlatego powtórzmy: z podejściem prezentowanym za rządów Nawałki, o takim scenariuszu nie mogłoby być mowy.
[event_results 573664]