Dożyliśmy pięknych czasów, gdy Jerzy Brzęczek może skorzystać z trzech strzelb, o których wiele reprezentacji może tylko pomarzyć. Robert Lewandowski, Krzysztof Piątek i Arkadiusz Milik w tym sezonie dla swoich klubów w rozgrywkach ligowych strzelili łącznie 52 gole w 77 spotkaniach. Liczby kosmiczne, a mówimy przecież o bramkach strzelonych w topowych ligach Europy. Nasze trio w tym sezonie jest gorsze tylko od argentyńskiego i francuskiego. Czy nadszedł zatem czas, by już dziś z Austrią pokazać światu, że polska piłka napastnikami stoi?
Totolotek oferuje kod powitalny za rejestrację dla nowych graczy!
Na czwartkowej konferencji prasowej Jerzy Brzęczek nieco ostudził zapędy entuzjastów ofensywnego futbolu: – Jest to do zrobienia, gdyby był czas przećwiczyć różne warianty, natomiast musimy pamiętać o pewnej strategii rozwiązań i tego co może się wydarzyć na boisku. Jeśli wystawimy całą trójkę, a stracimy bramkę, to co wtedy? Ściągać jednego z napastników? Nie będzie to do końca logiczne. Liczba zawodników ofensywnych nie decyduje o skuteczności gry, tworzeniu sytuacji.
Selekcjoner definitywnie nie zamknął tematu, ale dał jasno do zrozumienia, że w meczu z Austrią – przynajmniej od początku – nie zobaczymy na placu gry Lewandowskiego, Milika i Piątka. Być może coś zmieni się po przerwie, w ostatnim kwadransie, doliczonym czasie gry? Zapewne wiele będzie zależało od wyniku.
Czy słusznie jednak nie ruszymy na Austriaków trójką napastników? Jedni mówią, że jak najbardziej, a drudzy nie do końca się z nimi zgadzają. Poznajcie opinie gości, którzy kilka bramek w przeszłości strzelili. Na początek zdanie Wojciecha Kowalczyka, Marcina Mięciela i Macieja Żurawskiego, z którymi rozmawialiśmy o tym już jakiś czas temu.
Wojciech Kowalczyk: – Nie widzę tego. Już nie chodzi wyłącznie o to, że trudno byłoby pogodzić trójkę napastników o podobnym stylu gry, natomiast wystawianie trzech napastników byłoby zaburzeniem równowagi między defensywą i ofensywą. A my w obronie graliśmy po prostu słabo. Zabierając kolejnego piłkarza, który mógłby też popracować w tyłach, na rzecz wystawiania piłkarza wyłącznie ofensywnego, trener Brzęczek bardzo dużo by ryzykował. Mówi się, że to mogłoby być trio podobne do tego urugwajskiego. Okej, ale tamta trójka znacząco różniła się od naszego trio. Taki Suarez popracował przy pressingu, ugryzł kogoś, pokopał rywala. U nas kogoś takiego nie ma. Zresztą przypominam sobie taki mecz z Izraelem, gdy w reprezentacji zagraliśmy na trójkę napastników – ja, Andrzej Juskowiak i Roman Kosecki. Za plecami mieliśmy jeszcze ofensywnego pomocnika Piotra Nowaka. Skończyło się 4:3, wynik hokejowy. Dlatego mówię – wystawianie trzech napastników to byłoby ogromne ryzyko, które trudno mi sobie wyobrazić. Tak można wyjść, ale na jakiś Gibraltar, gdy będziemy wiedzieć, że nic nam nie grozi. Spodziewam się gry na dwóch napastników, a ten trzeci i tak swoje szanse dostanie.
Marcin Mięciel: – Musimy się cieszyć, że mamy taką trójkę. W przeszłości miewaliśmy trzech, a nawet czterech napastników o zbliżonym do siebie poziomie, natomiast albo grali wówczas w Ekstraklasie, albo w przeciętnych ligach zagranicznych. Dzisiaj Piątek, Milik i Lewandowski to czołowi strzelcy topowych lig w Europie. Natomiast piłka reprezentacyjna nie polega na tym, by upchnąć wszystko co masz najlepszego i liczyć, że jakoś to zadziała. Był taki moment, gdy mieliśmy trzech-czterech znakomitych bramkarzy, ale graliśmy na jednego, prawda? Ale mówiąc już poważnie – gry na trójkę z przodu sobie nie wyobrażam. Dwóch snajperów – jeszcze tak. Ale wystawianie całego trio oznaczałoby burzenie równowagi w zespole między obroną i atakiem. A wydaje mi się, że nie stać nas na tak ofensywne ustawienie.
Zwycięstwo Polski w Totolotku możecie obstawić po kursie 3,20
Maciej Żurawski: – Nie jestem zwolennikiem tego, by wychodzić z założenia „skoro mamy trzech bardzo dobrych napastników, to upchnijmy ich na siłę w składzie”. Nie na tym polega piłka reprezentacyjna, nie o to chodzi w futbolu i taktyce. Jak rozumiem – jeśli już rozpatrujemy takie ustawienie, to w dwóch wariantach. Pierwszy, czyli dwóch napastników obok siebie i jeden za ich plecami, to ogromne ryzyko, bo ten napastnik wycofany i tak musi być zaangażowany w zadania defensywne. To tak naprawdę ofensywny pomocnik, a nie snajper, który czasami popracuje w pressingu. Drugi wariant to taki, który zakłada grę napastników bliżej linii bocznych i ich zejścia do środka, natomiast ani Milik, ani Lewandowski nie są piłkarzami, którzy praktykowaliby taką rolę w klubach. Trzeba pamiętać też o zabezpieczaniu środka i tworzeniu równowagi w zespole, a te dwie rzeczy byłby zaburzone przy wystawianiu trzech napastników. Szczególnie, że każdy z tej trójki jest zbliżony stylem gry do pozostałej dwójki. Oczywiście można to w jakimś meczu towarzyskim przetestować, by sprawdzić w ogóle, jak ta trójka by ze sobą współpracowała. Natomiast bliżej mi do tego, by korzystać z całej trójki, ale w formie rotacji w grze jednym lub dwoma napastnikami. Tutaj rolą selekcjonera byłoby zatem zadbać o to, by ten napastnik zostający na ławce (lub nawet dwóch) nie obrażał się zostawieniem poza wyjściową jedenastką, ale żeby był tak po sportowemu zmotywowany do udowodnienia, że to on zasługuje na grę. Jednak trzeba pamiętać też o tym, że kadra powinna przyzwyczajać się i doskonalić pewien system gry. Dlatego uważam, że nie ma co eksperymentować z meczu na mecz – od jednego, przez dwóch, po trzech napastników w pierwszej jedenastce. Pamiętam, że graliśmy na trzech napastników za Leo Beenhakkera, natomiast tam ja, Grzesiek Rasiak i Ebi Smolarek mieliśmy kompletnie różne zadania i byliśmy różnymi typami piłkarzy. Poza tym takie ustawienie stosowaliśmy rzadko i tylko w określonych meczach, w których taki wariant był potrzebny.
Oddajmy głos innym ekspertom.
Euzebiusz Smolarek: – Dlaczego mielibyśmy nie zagrać trzema napastnikami przeciwko Austrii? Zawsze byłem za tym, żeby grać ofensywnie, a teraz mamy trzech świetnych napastników. Oczywiście wyjście takim ustawieniem jest ryzykowne z tego względu, że będą braki w innych formacjach, ale nie musimy przecież całego spotkania grać z trzema snajperami. Nie jest problemem, żeby zagrać przykładowo 30 albo 20 minut z Milikiem, Piątkiem i Lewandowski. Ustawienie można zmienić w trakcie meczu. Trener pracuje z chłopakami na zgrupowaniu i doskonale będzie wiedział, kiedy dokonać roszad.
Artur Wichniarek: – Nie wydaje mi się, żeby wystawienie Milika, Lewandowskiego i Piątka od początku meczu z Austrią było dobrym pomysłem. To nie są napastnicy, którzy są w stanie grać w trójkę, ponieważ dwóch z nich musiałoby wystąpić na skrzydłach. Oczywiście może być tak, że trener znajdzie pomysł, by ich wszystkich wykorzystać, ale moim zdaniem na dziś nie jesteśmy w stanie tak zagrać. Receptą na sukces nie jest wystawienie wszystkich najlepszych piłkarzy, którzy grają na tej samej pozycji. Niestety czasami trzeba zrezygnować z kogoś w gazie, ale to nie oznacza przecież, że ten zawodnik przesiedzi całe eliminacje na ławce rezerwowych.
Wydaje mi się, że Robert Lewandowski i Arkadiusz Milik mogą się bardziej uzupełniać, niż Lewy z Krzysiem Piątkiem. Arek może być napastnikiem, który gra wokół Lewandowskiego. Tak zresztą już nie raz graliśmy. Natomiast nie bardzo widzę możliwości, by Piątek miał grać razem z Lewandowskim, gdyż są do siebie zbyt podobni.
Eliminacje są na tyle długie, że na pewno każdy z tej trójki dostanie swoje szanse. Nie możemy dać wciągnąć się w pułapkę. Przede wszystkim skupmy się na tym, by zdobyć maksymalną liczbę punktów w spotkaniach z Austrią i Litwą, a wtedy zwiększą się również możliwości rotacji. Być może mecz z Macedonią byłby dobry, by zagrać trójką napastników? Obecnie gramy jednak z mocną Austrią i musimy mocno się skoncentrować, by wygrać to spotkanie. Ten mecz może nas uskrzydlić na całe eliminacje. I jestem wręcz przekonany, że tak podchodzą do tego Robert, Arek i Krzysiek. Żaden z nich nie obrazi się na trenera, jeśli usiądzie dziś na ławce rezerwowych.
Totolotek przygotował dla was bogatą ofertę na eliminacje. Aż 59 zakładów specjalnych!
Marcin Żewłakow: – Mówienie o graniu trójką napastników w meczu z Austrią jest przesłodzeniem. Krzysztof Piątek jest dla mnie planem B. Jeśli nie będzie nam szło z Lewym i Milikiem, można wpuścić zawodnika Milanu, który na pewno dorzuci coś nowego od siebie.
Na rezerwie zostawiłbym Piątka, ponieważ Robert jest numerem jeden. Krzysiek na pewno uszanuje hierarchię, ale jak wejdzie na boisko będzie chciał ją – w pozytywnym znaczeniu – zburzyć. Takie coś jest świetną wiadomością dla reprezentacji, bo zdrowa rywalizacja zawsze nakręca.
Czy w meczu z Łotwą moglibyśmy zagrać trójką napastników? Szczerze mówiąc nie wiem, ponieważ w eliminacjach każde spotkanie przynosi coś innego. Opcji jest wiele, bo przecież ten mecz od początku mógłby zacząć Piątek. Nie chcę jednak aż tak wchodzić w buty selekcjonera, ponieważ doskonale wiem, że eliminacje kreują nowe gwiazdy.
Piotr Reiss: – W reprezentacji powinni grać najlepsi piłkarze, a każdy z tej trójki jest w doskonałej formie. Jeśli dojdzie do zaskoczenia i selekcjoner zdecyduje się na Milika, Lewandowskiego i Piątka, każdy z nich odegra swoją rolę na boisku. Nie widzę powodu, by nie zagrać ofensywnie w tym meczu, bo mamy ku temu środki, a dzisiaj w piłce króluje właśnie taki futbol.
Owszem, mówi się że Robert i Krzysiek są podobni do siebie, ale mówimy o obecnie czołowych strzelbach na świecie. Jeśli wyjdą razem, będą wiedzieli jak współpracować. Nie możemy też przesadzać, że jak zagramy trójką napastników, zabraknie równowagi. Uważam, że pięciu/sześciu zawodników powinno atakować, a maksymalnie pięciu bronić. Każdy zawodnik potrafi teraz grać w defensywie. Trzeba wiedzieć jak przechodzić pomiędzy fazami przejściowymi. Równowagę można zachować nawet wtedy, gdy wystawi się czterech napastników.
Paweł Kryszałowicz: – Nigdy nie graliśmy trójką napastników, dlatego ryzyko jest bardzo duże. Pamiętajmy również o tym, że gramy z najsilniejszym przeciwnikiem w grupie. Być może w kolejnych spotkaniach, gdy będziemy mierzyć się z teoretycznie słabszymi rywalami, można by przetestować takie ustawienie. Mecz z Austrią zacząłbym jednak z Robertem Lewandowskim i Arkiem Milikiem, bo ten manewr mamy już sprawdzony. Poza tym Robert i Krzysiek grają podobnie, dlatego – przynajmniej teraz – nie potrafię sobie wyobrazić ich współpracy. Nie zmienia to jednak faktu, że Piątek zasłużył sobie na to, by w tym meczu zagrać. Taki zmiennik jest skarbem.
Bartosz Burzyński
Fot. NewsPix