Reklama

Nowa runda, stara Korona

red6

Autor:red6

10 lutego 2019, 17:59 • 3 min czytania 0 komentarzy

Korony Kielce nie zaliczylibyśmy do grona wygranych zimowej przerwy w rozgrywkach. Nawet gdybyśmy bardzo chcieli, nie za bardzo znajdujemy “podkładkę”. Po stronie osłabień należy zapisać odejście Diawa i Możdżenia, po stronie wzmocnień – odejście Janjicia i podpisanie kontraktów z Gnjaticiem oraz Tammem. Szału nie ma, a na domiar złego w Gdyni, z walczącą o ósemkę Arką, zagrać nie mogli bohaterowie drużyny jesienią: Matthias Hamrol, Elia Soriano i Ivan Marquez. Efekt? Dobrze się domyślacie. 

Nowa runda, stara Korona

Typowa Korona. Na papierze wygląda to “przeciętnie” łamane na “źle”, a na boisku całkiem, całkiem. Najbardziej wymowny przykład: w ataku zagrał dziś Felicio Brown Forbes, jesienią pośmiewisko na ekstraklasowych boiskach, łącznie uzbierał na nich 207 minut w pięciu meczach. I co? I okazało się, że przez przerwę zimową udało się jednokrotnego reprezentanta Kostaryki doprowadzić do stanu używalności. Nie dość, że strzelił bramkę otwierającą wynik, to jeszcze kilka razy, póki starczało sił, sprawił problemy obrońcom.

A zajrzyjmy do obozu rywali. Tam nową twarzą w składzie był Maksymilian Banaszewski. Ciekawy skrzydłowy z pierwszej ligi, w dodatku stary znajomy trenera Smółki, a jesienią taki układ zazwyczaj wypalał. W teorii bardzo fajny ruch, dzięki któremu Arka powinna być silniejsza niż wcześniej. Tymczasem Banaszewski kompletnie się spalił, zaliczył łącznie ze dwa udane zagrania, a na dodatek w samej końcówce pierwszej połowy powalił w polu karnym Petraka i Korona podwyższyła prowadzenia.

Coś stanęło na głowie? Nie, to po prostu ekstraklasa.

Gdynianie końcówki jesieni nie mogli zaliczyć do udanych, ale nad morzem nikt nie ukrywa, że apetyty sięgają górnej ósemki. Umiarkowany optymizm wiąże się z tym, że drużyna zaczęła grać trochę ładniej niż za poprzedniego trenera, a jednostki takie jak Janota czy Zarandia to ligowa czołówka na swoich pozycjach. Dziś jednak Arka zrobiła za mało, by podnieść z murawy trzy punkty. Jeszcze w pierwszej połowie musiała dostać gonga, żeby w ogóle się obudzić. Z czasem świetną okazję miał Zarandia, ale piłkę z linii bramkowej wybił Gardawski. Zdecydowanie słabiej niż jesienią wyglądał również Maciej Jankowski – mamy wrażenie, że w formie z poprzedniej rundy strzeliłby dziś przynajmniej jedną bramkę, tymczasem miał spore problemy, by – w niezłych sytuacjach – w ogóle złożyć się do uderzenia.

Reklama

W obliczu niemocy gwiazd Arki błysnąć udało się Rafałowi Siemaszce, który wszedł na boisko ławki. Jak zwykle powalczył o każdą piłkę, ale przede wszystkim strzelił bramkę, która dała nadzieję. Do końca pozostawał ponad kwadrans, ale trochę przeliczyliśmy się, zakładając, że gdynianie zaatakują tak, jakby jutra miało nie być. Najgroźniej było, gdy w polu karnym wybuchła petarda rzucona z trybun przez jakiegoś debila.

Czyli nie dość, że porażka, to jeszcze taka wiocha. Słabo zaczyna się ta runda dla Arki.

[event_results 560394]

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...