Reklama

Wyżyny frajerstwa – Inter ląduje w Lidze Europy

Dominik Klekowski

Autor:Dominik Klekowski

11 grudnia 2018, 23:12 • 3 min czytania 0 komentarzy

Przed meczem wiedzieliśmy, że Tottenham pojedzie na ciężki teren do Barcelony, gdzie o zwycięstwo zwykle jest bardzo trudno. W przypadku remisu bądź porażki Kogutów, Interowi wystarczyłoby pokonanie na Giuseppe Meazza PSV Eindhoven Marka van Bommela. No tak, banalna recepta na sukces, ale za dobrze znamy Nerazzurrich, więc takowy scenariusz byłby dla nich po prostu zbyt oczywisty. Musieli skomplikować sobie sytuację do granic absurdu. Czytaj: zrobili typowy Inter. 

Wyżyny frajerstwa – Inter ląduje w Lidze Europy

Momentami mamy wrażenie, że zamiast ekipy z Meazza obserwujemy GKS Katowice. Dzisiaj mieli awans na wyciągnięcie ręki. Dobra, to mało powiedziane i nieprawidłowo odda obraz całej kuriozalnej sytuacji. Przecież ogranie PSV Eindhoven nie brzmi jak coś niemożliwego do wykonania. Oczywiście, Holendrzy mieli swoje mocne strony w postaci czy to Hirvinga Lozano, czy to Stevena Bergwijna, ale – umówmy się – siła rażenia Włochów była na oko trzy razy większa. Co więcej, ci nawet nie dawali nam powodów do zmartwienia. Zagrali ostatnio przeciwko Juventusowi bardzo poprawnie, a w przypadku remisu powiedzielibyśmy nawet, iż kapitalnie.

No ale co z tego, skoro dzisiaj wyszli kompletnie nieskoncentrowani? Pierwsze minuty należały jednak do nich. W szóstej minucie nawet udało im się stworzyć jakieś zagrożenie pod bramką Zoeta. Wrzutka z prawej strony wylądowała na główce Ivana Perisicia, ale Chorwat, jak zwykle w tym sezonie, źle uderzył futbolówkę. Co chyba zresztą nikogo nie zdziwiło, ponieważ wicemistrz świata w obecnych rozgrywkach jest znacznie pod formą. Goście nie bawili się w półśrodki i po tragicznym błędzie Kwadwo Asamoah trafili do bramki Handanovicia. O co chodziło autorowi pomyłki? Próbujemy… albo wiecie co, nie próbujemy się domyślać. Juniorskie zachowanie Ghańczyka, na kilka sekund odcięło mu zdolność do racjonalnego myślenia. Z piłką zabrał się wspomniany Bergwijn, a następnie dośrodkował ją wprost na główkę Lozano. Obrona nie zdążyła za Meksykaninem, więc  filigranowy skrzydłowy na luzaku dał prowadzenie mistrzowi Holandii.

Inter po stracie bramki grał schematem. Dokładnie, jednym schematem, nie ma tu żadnej literówki. A wyglądał on tak:

Reklama

podanie do Politano -> wrzutka w pole karne -> udało się (Error 404; Not Found) nie udało się -> powtórz

Mediolańczycy walili niemiłosiernie w mur z kraju tulipanów. Nie dawało to żadnych efektów. A tymczasem na Camp Nou, rezerwy Barcelony wygrywały z Tottenhamem, czyli sytuacja była wręcz wymarzona. Gdyby banda Spallettiego odpadła przez porażkę na własnym boisku przeciwko PSV, mielibyśmy mocnego kandydata do tytułu frajerów tygodnia. Sam trener Nerazzurrich zdawał sobie z tego sprawę i ze zmianami długo nie czekał, nie zważając na niezły początek drugiej połowy, po którym kapitalną paradą popisał się bramkarz ekipy z Eindhoven. Obronił on uderzenie Icardiego.

Miarka się przebrała w 56. minucie. Spal miał dość, więc zdecydował ściągnąć klasycznie bezproduktywnego Antonio Candrevę, a na boisko wbiegł, nabuzowany jak facet z reklamy Old Spice, Balde Diao Keita. Można powiedzieć, że w ekipie gospodarzy w końcu coś drgnęło. Senegalczyk raz nawet zagroził bramce Zoeta, ale Holender nie miał większych problemów z interwencją. Chwilę wcześniej próbował Borja Valero. Luciano nadal mieszał, kombinował. Kompletnie zmienił ustawienie, kiedy Lautaro Martinez zmienił Asamoah. Pamiętacie schemat z pierwszej połowy? W 73. minucie znalazł swoje zastosowanie po raz enty. Politano wrzucił, a akcję, tym razem, doskonale zamknął Maurito Icardi, który wyrównał stan rywalizacji.

Mediolan wniebowzięty, w końcu na tamten moment mieli wiosnę z Ligą Mistrzów, a nie Europy. Trzeba było przysłuchiwać się wieściom z Katalonii. A tam Lucas Moura zrobił dokładnie to samo, co Argentyńczyk. Sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Inter, co dziwne, nie przyspieszał, PSV grało bardzo dobrze w defensywie, nie dali gospodarzom jakiejkolwiek swobody. Piłkę meczową miał Lautaro w 93. minucie. Futbolówkę podciął Perisić, a Martinezowi pozostało tylko skierować ją do siatki.Przerosło go to, co oznaczało tylko jedno: Inter po raz kolejny wywalił się na pysk metr przed metą wyścigu. W Mediolanie mogą już myśleć o czwartkach z Ligą Europy.

Inter FC – PSV Eindhoven 1:1 (0:1) 

16′ Hirving Lozano 0:1

Reklama

73′ Mauro Icardi 1:1

fot. Newspix.pl

Najnowsze

Liga Mistrzów

Komentarze

0 komentarzy

Loading...