Przemysław Frankowski nigdy nie był typem bramkostrzelnego zawodnika, który dodatkowo zapewni kilkanaście asyst w sezonie. Od samego początku widzieliśmy też, że jego głównym atutem jest szybkość. Jednak teraz skrzydłowy ma za sobą dość przeciętny początek sezonu. Trzy gole, jedno kluczowe podanie. Znaleźliśmy ponad dwudziestu pomocników w ekstraklasie z lepszymi liczbami. Powoływanie do kadry z reguły uzasadnialiśmy: „no cóż, lepszych nie widzimy”. Gdy dowiedzieliśmy się, iż Frankowski mecz z Czechami rozpocznie w pierwszym składzie, mieliśmy spore wątpliwości. Czas pokazał, że niepotrzebnie. Przemek nie zagrał olśniewająco, ale przyzwoicie.
W pierwszej połowie zdecydowanie najgroźniejszą sytuację skonstruowaliśmy poprzez znakomite zachowanie skrzydłowego Jagiellonii. Frankowski dostał futbolówkę, podniósł głowę, a następnie zagrał do nogi Lewandowskiego. Kapitan kadry rozprowadził atak do Grosickiego, który wystawił piłkę Klichowi. Pomocnik Leeds jednak przeniósł ją nad poprzeczkę. Zachowanie Przemka – na duży plus. Następnie Frankowski zniknął na kilka minut, ale kolejną dobrą akcję przeprowadził w 29. minucie. Pomknął prawą flanką, dośrodkował w pole karne, ale piłkę wybili obrońcy gości. Ta jednak szczęśliwie wylądowała pod nogami Klicha, ale napotkał dobrą dyspozycję Pavlenki.
Frankowski ponownie pokazał się z dobrej strony na końcu pierwszych 45 minut. Najpierw zaasekurował kolegę w defensywie i odebrał piłkę rywalowi pod polem karnym Łukasza Skorupskiego. 120 sekund później ładnie uderzył na bramkę i przysporzył trochę problemów golkiperowi Werderu Brema. Nie pomylimy się o wiele, gdy powiemy, że Przemek był jedną z najjaśniejszych postaci w reprezentacji Polski. Brał udział w prawie każdej groźnej akcji Polaków.
W drugiej połowie skrzydłowy wicelidera Ekstraklasy dostał jedynie piętnaście minut z hakiem na zaprezentowanie umiejętności. Zdecydowanie za mało, szczególnie patrząc na jego występ w tym spotkaniu. Jeszcze przed zejściem, padł ofiarą kradzieży. W roli złodzieja: Robert Lewandowski i murawa, którzy brutalnie zabrali asystę Frankowskiemu. Przemek zabrał się z futbolówką na prawej stronie, spojrzał i podał wzdłuż linii końcowej idealnie pod nogi Roberta Lewandowskiego, ale napastnik Bayernu… Nie trafił w piłkę. Piłka podskoczyła na kępce trawy, a chwilę potem przeszła mu między nogami.
Nie zrozumcie nas źle, nie robimy z Frankowskiego boga futbolu. Jednak dzisiaj spośród czwórki on-Grosicki-Błaszczykowski-Kądzior był po prostu najbardziej efektywny. Jego gra przyniosła nam najwięcej dobrego.
fot. FotoPyk/400mm.pl