Reklama

Wystarczył Gytkjaer

redakcja

Autor:redakcja

20 października 2018, 23:01 • 3 min czytania 42 komentarzy

Nie był to wielki mecz Lecha. To nie był nawet bardzo dobry mecz Lecha. To było zacięte starcie dwóch drużyn, w którym różnicę zrobił książę Poznania – Christian Gytkjaer. Korona mogła połasić się o prowadzenie do przerwy, ale po dobrych wrzutkach ze stałych fragmentach gry strzelała w trybuny. Poznaniacy wygrali, ale dalecy jesteśmy od tego, by ogłaszać narodziny „nowego Lecha”.

Wystarczył Gytkjaer

Niezłe kilkadziesiąt minut w systemie 1-3-5-2 w meczu z Górnikiem Zabrze przekonało Ivana Djurdjevicia do tego, że gra na trójkę z tyłu nadal ma sens. Na Koronę Serb ponownie wystawił trzech stoperów i Wasielewskiego z Kostewyczem na wahadłach. Natomiast zgodnie z założeniem trenera Kolejorza najwięcej miało dziać się w środku. Tam jakości – jak na Ekstraklasę – było naprawdę sporo, bo i Tiba, i Amaral, i Jevtić grać w piłkę potrafią. Plan był zatem prosty – z tyłu przymurować się trójką/piątką piłkarzy, a w przodzie liczyć na kreatywność wyżej wymienionej trójki.

I po jednym z takich zrywów Tiba wyłożył piłkę Amaralowi, ten dość szczęśliwie dograł pod nogi Gytkjaera, a Duńczyk takich okazji nie marnuje. A przede wszystkim nie marnuje w Poznaniu – to trafienie było już jego dziesiątym w tym sezonie na stadionie przy Bułgarskiej. Dziesięć goli i asysta w ośmiu meczach na tym sezonie w starciach domowych – sami przyznacie, że wygląda to dość okazale.

No, właściwie to jedenaście goli. Bo w drugiej połowie zamiast Amarala i Tiby to Marquez i Kosakiewicz stworzyli mu świetną sytuację strzelecką, a Duńczyk ustalił wynik spotkania. Lech nie grał może porywająco, nie stwarzał sobie wielu okazji do strzałów, ale to co miał to wykorzystał. Wystarczyły indywidualności. A właściwie to indywidualność –  cholernie skuteczny Gytkjaer.

Co o Koronie? Do 80. minuty – niewiele Może gdyby Diaw lub Soriano wykorzystali naprawdę niezłe okazje na gole po stałych fragmentach gry, to w Poznaniu mogłoby być ciekawie. Ale do przerwy szarpał tylko Cebula, a po przerwie kreowanie szans przychodziło im z duuużym trudem. Dopiero na dziesięć minut przed końcem meczu Arweładze po zgrabnym rajdzie ładnie dośrodkował do Janjicia, ten bardzo przytomnie zgrał piłkę do Soriano, który miał tyle swobody przed bramką, że spokojnie mógł rozwiązać pół „Jolki”, zaprawić ogórki na zimę i jeszcze miałby chwilę, by pokonać Buricia.

Reklama

Koronę stać było jednak tylko na tego jednego gola i Lech dowiózł zwycięstwo do ostatniego gwizdka. Trzy punkty – w kontekście sytuacji w tabeli Kolejorza – niezwykle ważne, ale wciąż jesteśmy dalecy od tego, by mówić „tak, Djurdjević zbudował w Poznaniu bardzo dobrze funkcjonujący zespół”. To wciąż plac budowy, na którym poooowooooli zarysowuje się coś na kształt drużyny.

[event_results 533786]

fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

42 komentarzy

Loading...