Nie milkną echa zwolnienia Mirosława Hajdy z Garbarni Kraków. Najpierw sam zainteresowany nakreślił sytuację w klubie (KLIK), wspominając o kłamaniu w żywe oczy i czterech latach bez obozu przygotowawczego. Potem Andrzej Iwan dodał, że z Garbarni dzwoniono do niego z pytaniem, czy zwolnić trenera. Obraz kreatywnego, nowoczesnego zarządzania dopełniło oświadczenie, które pojawiło się dziś na stronie klubowej.
Niestety, zawiało oświadczeniem B-B Termaliki KS, która swego czasu przyznała, że jej trener – Maciej Bartoszek – tak naprawdę do niczego się nie nadaje. Garbarni gratulujemy, bo przebić się z kuriozalnym oświadczeniem w Polsce prostą sprawą nie jest. Konkurencja nie śpi i wcale nie chodzi tylko o Wisłę Kraków. Przecież można wymieniać i wymieniać: wspomniana Wisła, wspomniana Termalika, kilka grup kibicowskich, starostwo Powiatowe w Tarnowie, które próbowało ocenzurować felieton Przeglądu Sportowego (!). Nudno nie jest, co jakiś czas wyskakuje kilka prawdziwków.
No ale dobra, co takiego wypociła Garbarnia? Zaczęło się dość sympatycznie. “Pracę w naszym klubie zakończył ktoś, kto jeszcze niedawno świętował ogromny sukces i był nader ważnym ogniwem w łańcuchu spraw, które doprowadziły Garbarnię do 1. ligi”. Wszystko się zgadza, fakt jest faktem. Dalej mamy między innymi coś takiego: “Świadomość jak ciężkie zadanie czeka Garbarnię na tak wysokim szczeblu hierarchii rozgrywek była i jest powszechna. Obejmuje sztab trenerski, zawodników, kibiców. I, wbrew pozorom, również władze klubowe. My też doskonale wiedzieliśmy, że skala wyzwania jest ogromna. A przebieg dotychczasowej rywalizacji w trwającym sezonie wręcz utwierdza w tym przekonaniu”.
Czyli co? Władze zdają sobie sprawę, że wyzwanie jest ogromne, ale pomimo wszystko zrobiły z Hajdy zakładnika własnego sukcesu? Piszemy zakładnika własnego sukcesu, bo mamy wielki problem z oceną decyzji o jego zwolnieniu. Jasne, dziś jego były zespół jest ostatni w tabeli na zapleczu, ale do bezpiecznego miejsca traci tylko trzy punkty. Właśnie dlatego niedawno pisaliśmy, że decyzję o rozstaniu trudno zrozumieć. Piłkarzom, trenerowi, i w sumie każdemu, kto ma trochę oleju w głowie.
Mamy też tłumaczenie dlaczego podjęto taką, a nie inną decyzję: “Jedynym powodem podjęcia decyzji – raz jeszcze akcentujemy, że trudnej – był stan drużyny w połowie października 2018. Jej położenie w tabeli, liczba ośmiu porażek na 13 gier, styl ich ponoszenia (w Opolu wręcz rozpaczliwy), zdecydowanie najgorsza różnica bramek. Nie wszystko da się sprowadzić do mianownika takich a nie innych uwarunkowań personalnych. Wystarczy dokonać specyfikacji grzechów, po jakich traciła Garbarnia bramki, albo brać na tapetę procent wykorzystanych rzutów karnych. Dokładnie 25, czyli że na cztery „jedenastki” wykorzystała Garbarnia jedną“.
Pamiętajmy, że Hajdo w ciągu dwóch lat wprowadził Garbarnię z trzeciej ligi do pierwszej. I to mimo bardzo skromnych środków, o których w tym oświadczeniu władze klubu wspominają kilkukrotnie, co jest tak samo kuriozalne jak to, że gdy realia zaczynały go przyciskać, to dostał kopa w dupę.
Nie potrafimy tego zrozumieć, ale pewnie domyślacie się, że nie wspominalibyśmy o tym oświadczeniu, gdyby nie kilka kwiatków, które się w nim znalazły.
Najbardziej podoba nam się odpowiedź na zarzuty trenera, który mówił, że w ciągu czterech lat nie zorganizowano ani jednego obozu przygotowawczego. Garbarnia skwitowała to tak: “Garbarnia rzeczywiście od kilku lat nie wyjeżdżała na obozy przygotowawcze. Z całą pewnością utrudniało to zadania trenerowi. Ale wcale nie zamknęło Garbarni drogi do awansów. W końcu one miały miejsce…”.
Kurtyna.
Dobra, co tam jeszcze? “Kwestią co najmniej dyskusyjną pozostaje stopień fluktuacji kadr przy ogłaszaniu podstawowych składów na mecze. Bodaj każde spotkanie na 13 gier rozpoczynała Garbarnia w innym zestawieniu wyjściowym. Jak to się ma do czegoś takiego jak konsolidacja drużyny?”.
Dalej mamy między innymi zarzuty o to, że treningi organizowano o 8 rano. Dziwne, że tego problemu nie poruszano wcześniej, a zaczął on przeszkadzać dopiero wtedy, gdy zabrakło wyników.
Na koniec dowiadujemy się jeszcze, że – uwaga – “Czasokres pracy trenera w Garbarni wynosił cztery lata. Nie ma sensu dyskutować, czy przy uwzględnieniu polskich realiów to krótko, długo, albo w sam raz”.
I nie, nie pytajcie nas, jaki to miało sens, bo to punkt zupełnie oderwany od całego oświadczenia.
Ale generalnie to jest oświadczenie oderwane od rzeczywistości, więc w sumie nie ma się co dziwić, że pojawiają się w nim takie kwiatki. Garbarni gratulujemy, bo dzięki niej Małopolski Związek Oświadczeń rośnie w siłę – do Wisły i Termaliki dokooptowano kolejny klub, który – w momencie wywalczenia awansu – wydawała się być klubem poukładanym, który będzie potrafił docenić to, że zrobił wynik ponad stan.
Fot. 400mm.pl