W latach 1995-2007 Argentyna wygrała pięć z siedmiu Mistrzostw Świata U20. Albicelestes nie mieli też wówczas równych sobie w piłce młodzieżowej w Ameryce Południowej. Do tego w 2008 roku kadra zdobyła złoty medal Igrzysk Olimpijskich. Złote pokolenie jednak nie weszło na szczyt świata w piłce seniorskiej. Messi, di Maria, Aguero, Higuain oraz Mascherano na stare lata nie poopowiadają wnukom o podnoszeniu Pucharu Świata.
Co zdecydowało o tym, że złote pokolenie stało się pokoleniem niedosytu? Czy sukcesy w piłce młodzieżowej sprawiły, że Argentyńczycy byli przekonani, że złote medale z mundialu same wpadną na ich szyje? I czy wraz z odejściem pokolenia Messiego Albicelestes czekają lata zdecydowanie chudsze?
Początek dominacji Argentyny w piłce młodzieżowej przypadł na erę zespołu Juana Romana Riquelme. Później pałeczkę przejęły roczniki 1986, 1987 i 1988. I wydawało się, że to właśnie ten zespół z Messim, Aguero, di Marią, Higuainem, Zabaletą, Gago i Garayem będzie wiódł prym w światowej piłce. Że nieprawdopodobna moc w ataku wsparta niezłą obroną nawiąże do drużyn, które w ’78 i ’86 sięgnęły po złoto.
Ale nie nawiązała.
Trudno mówić o tym, że Argentyna przez ostatnią dekadę była w kryzysie. W 2010 roku dotarła do ćwierćfinału, na mundialu w Brazylii przegrała dopiero w finale. Trzy z czterech ostatnich Copa America kończyła w finale, choć trzykrotnie tenże finał przegrywała. Renoma Albicelestes zawsze budzi respekt. Pewnie każdy kibic na świecie wymieniłby ten zespół w czołowej piątce najlepszych reprezentacji ostatnich lat. Jednak Argentyńczycy patrzą na to inaczej. Porównując to do wspinaczki górskiej – to jak wejście na przedwierzchołek ośmiotysięcznika i rezygnacja z ostatniego etapu ataku szczytowego. Wielki szacunek, że tam się znalazłeś, ale jednak zabrakło ci postawienia kropki nad “i”.
– Myślę, że to co osiągnęli na przestrzeni ostatniej dekady z hakiem, trzeba traktować mimo wszystko jak porażkę. To co udało im się wywalczyć można uznać za “umiarkowanie dobre wyniki”, lecz na pewno można było urwać z tego znacznie więcej. Jeśli rozszerzyć ten okres do ostatnich 20 lat, to dojdą choćby dwa złota olimpijskie, lecz przy mundialu ranga Igrzysk niewiele znaczy – mówi Michał Borowy z “Ole Magazyn”, ekspert od piłki argentyńskiej: – Pokolenie, któremu przewodził Messi niby zrobiło nieco więcej od pokolenia Riquelme, ale od pokolenia Batistuty już nie, bo ten – choć za młodu – to jednak wygrał Copa Americę, co Messiemu się nie udało. W tym kontekście krzyż z napisem “porażka” to pokolenie będzie dźwigać do końca swojego życia. Ktokolwiek o reprezentację ich zapyta, to będą wspominać o niedosycie. Bo to w końcu trzy finały (dwa CA i jeden mundialu) i każdy z nich przegrany.
Jorge Valdano na łamach Guardiana pisze z kolei tak: – Tak wiele złych rzeczy dzieje się w Argentynie, ale nie wiemy, co jest nie tak. Tak wiele się dzieje złego, ale nikt nie wie, dlaczego tak się dzieje. Możesz rozpocząć tymi zdaniami każdy tekst w gazecie o ekonomii, polityce czy społeczeństwie, ale te same zdania pasują też do stron z piłką nożna. Bo to burzliwe czasy dla naszego futbolu.
Valdano kryje swój przekaz za ładnym słowem i choć pisze, że “nie nikt nie wie, dlaczego jest źle”, to wydaje się, że wąskie gardło argentyńskiej piłki wskazać jest łatwo. To AFA, tamtejszy związek piłki nożnej, który jest siedliskiem egocentryzmu, egoizmu, walki o własne interesy. Ludzie stojący przez lata na czele AFA skupiali się na tym, by w obliczu przewrotów politycznych jakoś utrzymać swój stołek. – Dla nich ważne jest to, by podpisać listę na kolejnym zjeździe. Ich działacze myślą bardzo powierzchownie, a przede wszystkim przez lata zajmowali się w pierwszej kolejności swoimi potrzebami. Mieli i mają gdzieś interes kadry – twierdzi Borowy i dodaje, że najgorsza dla AFA była prezesura Julio Grondony, który rządził tamtejszą piłką nieprzerwanie od 1979 roku.
Szwajcarski bankier Jorge Luis Arzuaga przyznał przed amerykańskim sądem, że do kieszeni Grondony wpadło 25 milionów dolarów za zabezpieczenie dla klienta Arzaugi praw do transmitowania meczów kadry. To za jego kadencji ogromne wpływy nad ligą uzyskał gang Barra Brava, który kontroluje sprzedaż biletów w wielu klubach i przy tym pierze pieniądze z handlu narkotykami. To przez Grondonę ligą argentyńska w pewnym momencie rozrosła się do 30 zespołów, bo prezes chciał w ten sposób dogodzić wszystkim, a przede wszystkim sobie – dzięki temu zapewniał sobie stabilniejszy stołek i większe wpływy w AFA. To Grondona powiedział, że “Żydzi nie mogą być sędziami, bo nie lubią ciężkiej pracy”. To Grondona wpływał na sędziów w krajowej federacji i korumpował ich. Postać obrzydliwa, która – według różnych źródeł – ukradła z kasy AFA kilkadziesiąt lub kilkaset milionów dolarów.
– Potrafił dogadać się z każdą opcją polityczną. Mistrz zakulisowej dyplomacji. Niestety, miał też duży autorytet i nikt nie mógł podnieść na niego ręki. Gdy chciał, by trenerem został Sabella, to nikt nie protestował. Gdy uznał, że selekcjonerem ma być Maradona, to również brakowało głosów sprzeciwu – mówi nasz rozmówca.
Najlepszym zwieńczeniem patologii, którą przez lata był argentyński związek, było głosowanie na nowego prezesa AFA w 2015 roku po śmierci Grondony. Pierwsza tura zbierania głosów w walce o fotel prezesa między Luisem Segurą i Marcelo Tinellim zakończyła się remisem 38:38. Sęk w tym, że uprawnionych do głosowana było… 75 osób. Ostatecznie prezesem został Segura, który zrezygnował ze stanowiska rok później. Chyba nie trzeba dodawać, że powodem były zarzuty korupcji i oszustwa?
Być może złote pokolenie mogło osiągnąć więcej, ale permanentne problemy z wyborem dobrego selekcjonera nie pomagały w uwalnianiu potencjału z tej grupy. AFA przeniosła burdel organizacyjny na burdel z selekcją trenerów. Mieliśmy więc absurd z Maradoną w roli selekcjonera, ale i kuriozalny wybór Sergio Batisty, a później Edgardo Bauzy, który omal nie schrzanił ostatnich eliminacji do MŚ. Ponadto związek sprezentował też reprezentacji cyrk wokół Gerardo Martino, który sam rzucił federacji papierami, gdy ta nie potrafiła dogadać kadrze sparingpartnerów i nie potrafiła zamówić na czas samolotów dla reprezentantów. W pewnym momencie AFA wypłacała pensje trzem selekcjonerom.
– Selekcjonerów często gubiła po drodze presja i parcie na wynik. Często byli osobami, które po prostu do pełnienia tej funkcji się nie nadawali. Zwłaszcza w kontekście pracy z grupą, bo to zawodziło na całej linii. Tutaj mam na myśli chociażby Sampaoliego, który oblał ten egzamin, choć wszyscy nawinie sądzili, że skoro ujarzmił chilijskich degeneratów, to poradzi sobie z zadufanymi Argentyńczykami. Ale po mundialu już wiemy, że sobie nie poradził – komentuje Borowy.
– Straciliśmy kompletnie przyjemność z grania. Pragnienie wygrywania za wszelką cenę zmiotło nasze wartości gry w piłkę. Świat dzieli się na zwycięzców i przegranych. To choroba, która zainfekowała futbol lata temu. Widzieliśmy to na mistrzostwach w meczu z Chorwacją, gdy tłumy argentyńskich kibiców domagali się huevos (jaj). Maradona na trybunach chwytał się za jądra i chciał, by drużyna pokazała waleczny charakter. Diego! Ten, który jako piłkarz pokazywał to, co jest w futbolu najważniejsze. Maestrię i talent. Zgubiliśmy nasz styl – takiego zdania jest Valdano.
A to właśnie tegoroczny mundial miał być tym turniejem, w którym pokolenie nadziei stanie się pokoleniem zwycięzców. – Teraz albo nigdy – takie słowa padały z ust kadrowiczów Argentyny. Skończyło się na porażce 3:4 z Francuzami w 1/8 finału i zwieszonymi głowami Mascherano, Aguero i Messiego. Oni doskonale zdawali sobie sprawę, że stracili ostatnią szansę, by zdobyć z reprezentacją złoto na najważniejsze imprezie świata. Swoją drogą przy organizacji przygotowań do mundialu znów popis dał AFA, który tak zorganizował sparingi, że spotkania z Nikaraguą i Izraelem zostały odwołane w ostatniej chwili. Fuszerka przy organizacji meczów towarzyskich to także specjalność tego zakładu – kadra w ostatnich latach stała się cyrkiem objazdowym, który za kasę grał w Bangladeszu czy w Indiach.
Na mistrzostwach zawiodło to, co zawodziło od dłuższego czasu, czyli brak balansu między ofensywą a defensywą. – To problem Argentyny z wczoraj, z dziś i pewnie i z jutra. Od lat grają taktyką “jeśli stracimy cztery bramki, to spróbujmy zdobyć pięć”. Do tego w ostatnich latach dochodzi nieurodzaj na bokach obrony, który trzeba łatać piłkarzami nominalnie grającymi na innych pozycjach. W dzisiejszej piłce więcej wymaga się też od pomocników, którzy mają być wszechstronni i dobrze rozgrywać piłkę. Tymczasem liderem argentyńskiej pomocy był Javier Mascherano, czyli piłkarz ograniczony do destrukcji – wyjaśnia nasz ekspert. Rory Smith, dziennikarz New York Timesa, pisze wręcz o “komicznie przeładowanej linii ataku”.
Oczywiście po nieudanych mistrzostwach dostało się też – jak zwykle zresztą – Messiemu. Temu, który właściwie w pojedynkę wywalczył awans na mundial, gdy sytuacja w eliminacjach była już naprawdę zła. I temu, bez którego Argentyna najprawdopodobniej nie wyszłaby z grupy już na samych MŚ. W reprezentacji albo on robi różnice w decydujących momentach, albo tej różnicy na korzyść kadry nie ma. W Barcelonie rozkład siły wygląda inaczej i tak, jeśli Messi ma słabszy dzień lub po prostu rywale skupiają się na nim, wówczas różnicę robi ktoś inny. “Independent” o nieuchronnie zbliżającej się reprezentacyjnej emeryturze pisze tak: – W AFA rozmyślanie o przyszłości bez Messiego wywołuje strach. Nie tylko ze względu na jego talent czy wymiar marketingowy kadry. Ale głównie dlatego, że to gra Messiego ukrywała bałagan i chaos w federacji.
Na mundialu w Katarze Messi będzie miał już 35 lat. Pewnie wciąż będzie piłkarzem światowego formatu, niemniej fizjologii nie oszuka i wkrótce Argentyna wejdzie w erę post-Messi. Jaka czeka ją przyszłość? Czy Dybala i jego pokolenie będzie w stanie bić się o finał na kolejnych mundialach i złota w Copa America?
Pokolenie lat 90. będzie mogło jeszcze ocalić dumę argentyńskiej reprezentacji, ale młodsze roczniki nie rokują aż tak dobrze. Tamtejsi publicyści sportowi biją na alarm – Argentynę mogą czekać naprawdę chude lata. Wciąż będzie ona w stanie utrzymać swoją pozycję w Ameryce Południowej, ale w piłce światowej wyprzedzą ją kraje, które postawiły na usystematyzowany i zorganizowany system szkolenia. – Jaka jest nadzieja piłki argentyńskiej, skoro jej związek piłkarski nie ma pieniędzy, żadnego planu, żadnej struktur, silnej ligi krajowej, systemu młodzieżowego, systemu szkolenia trenerów, a wkrótce nie będzie miała też Messiego? – pyta Ed Maylon na łamach “Independent”.
– W Rosji zobaczyliśmy nasz kryzys talentów i kryzys przywództwa. Brakuje nam debaty nad stanem naszej piłki. Po turnieju powinniśmy rozpocząć rewolucję w szkoleniu, które mogłoby przywrócić nam utracony prestiż. Mamy genetykę, historię i dumę, która daje nam siłę. Ale edukacja piłkarzy wymaga czasu, a nie pośpiechu. W Argentynie straciliśmy cierpliwość i spokój – pisze Valdano.
– Talenty i tak będą zjeżdżać z taśm produkcyjnych, bo natura i klimat Agenetyny sprawia, że nie zawsze potrzebne są wielkie akademie, by kreować piłkarzy. Argentyńczyk ma w sobie pragmatyzm, który pozwala mu na ucieczkę z biedy do bogactwa. Niemniej AFA nie pomaga piłkarzom. Zawodnik argentyński jest zdany tylko na siebie, a kadra narodowa to mieszanka celów i dróg, które mają prowadzić do złota – uważa natomiast Borowy.
Potencjalny słabszy okres w historii Albicelestes może mieć podobne podłoże, co kryzys piłki holenderskiej, która w pewnym momencie popadła w samozachwyt. Tam też związek piłkarski przegapił moment, gdy sukcesy kadry z dzisiaj przesłoniły troskę o jutro. – W naszej arogancji było zbyt wiele zaufania do tego, że jesteśmy predestynowani do bycia wielką siłą światowego futbolu – uważa Valdano. Prezesura Grondony ograniczała się do tymczasowości, brakowało jej myśli o tym, co będzie i zdaniem wielu tamte zaniedbania odbiją się na kadrze w przyszłości.
Pewną nadzieję pokłada się w Juanie Sebastianie Veronie, który w zeszłym roku został dyrektorem generalnym szkolenia w AFA. – Musimy określić ścieżki rozwoju młodych piłkarzy, cele i oczekiwania wobec reprezentacji. Ale nader wszystko potrzebujemy projektu szkolenia i definicji tożsamości argentyńskiej piłki – mówił były piłkarz po ogłoszeniu swojej nominacji. Doszło do tego, że w argentyńskich mediach przebąkuje się o modelu szkolenia, który wprowadzono w Islandii, gdzie łożono duże sumy na inwestycje w infrastrukturę i przede wszystkim w szkolenie kadry trenerskiej. Wydaje się jednak, że przełożenie tego w skali jeden do jednego na grunt argentyński jest niemożliwe. To nie projekt na tę mentalność, nie na tę siatkę układów w AFA, nie na tę filozofię futbolu. Ale skoro nawet w angielskim konserwatywnym FA udało się zaprowadzić daleko idące zmiany w systemie szkolenia, to może i dla frywolnej Argentyny jest szansa?
Jednego możemy być pewni – tak genialne pokolenie Argentynie nie trafi się w najbliższych latach. I pewnie już na zawsze o generacji piłkarzy urodzonych w drugiej połowie lat 80. będziemy mówić jako o tych, którzy mimo wielkiego talentu nic w seniorskim futbolu nie wygrali. Bo w złoto zdobyte na katarskich boiskach trudno wierzyć.
DAMIAN SMYK
fot. NewsPix.pl