Czekaliśmy, czekaliśmy i wreszcie się doczekaliśmy. Bartosz Kapustka – o ile przejdzie testy medyczne i nic na ostatniej prostej się nie wysypie – trafi na wypożyczenie do Benevento z opcją wykupu go z Leicester przez Włochów. Bartka już zasysało bagno, ale z brzegu podano mu pomocną dłoń i udało mu się wyjść z mazi, w której był uwięziony już po pachy. Ale łatwo nam sobie wyobrazić, że transfer do siłowej Serie B może okazać się wskoczeniem z torfowiska w pole minowe.
Gdyby z Leicester przeszedł do Puszczy Niepołomice, to bilibyśmy brawo. Gdyby z Anglii wyjechał do ligi sudańskiej, to przyklasnęlibyśmy tej decyzji. Gdyby trafił do suwalskiej ligi szóstek, to też poklepalibyśmy go po ramieniu. Opuszczenie budynku klubowego “Lisów” – i to jakimikolwiek drzwiami i w którymkolwiek kierunku – jest krokiem słusznym. To trochę jak ucieczka bez konsekwencji z klasówki, na którą nie jesteś nauczony – nie ważne, czy wyjdziesz drzwiami głównymi, czy oknem, czy przez dziurę w podłodze. Najważniejsze, że już cię tam nie ma.
Kapustka po powrocie z Niemiec dostał w Leicester pół godzinki biegania w sparingu z Notts County, zagrał też w meczu z Akhisarsporem, ale na tym jego szanse u Claude’a Puela się skończyły – w testowych starciach z poważnymi firmami z Udinese czy z Valencią Bartek murawy już nie powąchał. Francuz nie zaufał Polakowi, bo… niby czemu miał to zrobić? Dostał gościa, który na wypożyczeniu do Freiburga rozegrał śmieszne 232 minuty. Wiosną zaliczył dwa występy epizody i wrócił do Anglii. Ostatnio nie grał nawet w rezerwach mistrza Anglii sprzed dwóch lat…
Teraz Kapustka trafi na roczne wypożyczenie do drugoligowego Benevento. Fajnie, że zdecydował się na krok wstecz. Gorzej, że akurat na taki.
Serie B to bowiem liga wybitnie siłowa, twarda, czasami wręcz chamska. Takie kick&rush, tylko z trochę wolniejszym “rush” i z paroma niuansami taktycznymi więcej. I naprawdę zastanawiamy się, czy Kapustka jest masochistą, czy o co mu chodzi z wybieraniem sobie klubów. Bo to nie jest też tak, że miał tylko propozycję z Serie B. Odzywało się ten Gent, które powalczyło z Benevento o Polaka, ale Kapustka z menadżerem podjęli decyzję o dołączeniu do polskiej kolonii na Półwyspie Apenińskim. Jeśli chłopak nam nie wierzy, że już paru wątłych techników ta liga wypluła, to niech przekręci do Rafała Wolskiego.
Wiemy, że mówimy wciąż o zawodniku 22-letnim. Że gość ma jeszcze z dziesięć lat grania przed sobą. Ale Kapustka miał być naszą nadzieją na lepsze jutro, ale najpierw nie trafił z transferem do Leicester, później chybił z wypożyczeniem do Freiburga, a teraz podejmuje kolejną ryzykowną decyzję z wylotem do Benevento. Nie chcielibyśmy źle wróżyć, ale trzy sezony jak psu w dupę to byłoby za dużo nawet, jak na taki talent. A że młody? No, fajnie, ale wystarczy zobaczyć jak układa się kariera starszego o rok od Kapustki Karola Linettego czy rok młodszego Dawida Kownackiego.
Może akurat się zdziwimy i Kapustka wjedzie do zespołu w trakcie okresu przygotowawczego, wywalczy sobie miejsce w składzie, będzie mijał tych włoskich drwali swoim balansem, a ci nie będą go mogli zatrzymać dziesiątkami wślizgów. Później Benevento wywalczy awans do Serie A, wykupi Kapustkę, a ten po dwóch sezonach zwiedzania trybun (232 minuty w Bundeslidze, 53 w Pucharze Niemiec, 151 w FA Cup) wreszcie dopnie swego i zacznie robić karierę w silnej lidze europejskiej.
Może.
Ale na dziś chwalimy tylko chęć zrobienia czegoś ze swoją karierą, lecz mamy poważne wątpliwości, czy Kapustka wybierając akurat Benevento, obrał słuszny kierunek.
fot. FotoPyk