
weszlo.com / Inne sporty
Opublikowane 14.08.2018 17:10 przez
Sebastian Warzecha
Szok. Tylko to przychodzi do głowy, gdy myśli się o tym, że na żużlowych torach już nigdy więcej nie zobaczymy Tomasza Jędrzejaka. 39-letni zawodnik Stali Rzeszów odebrał sobie życie, choć jeszcze dwa dni temu zdobył 11 punktów w meczu z Ivestonem Poznań, przyczyniając się do zwycięstwa rzeszowian. “Trudno ocenić coś na gorąco. To jest niemożliwe” mówi nam Michał Łopaciński, dziennikarz Canal+ i nsport.
Jędrzejak to przede wszystkim legenda Sparty Wrocław i jej wieloletni kapitan. To właśnie w czasie, gdy jeździł dla dolnośląskiego zespołu, święcił swoje największe sukcesy – Indywidualne Mistrzostwo Polski w roku 2012 czy Mistrzostwo Polski Par Klubowych wywalczone pięć lat później, tuż przed pożegnaniem z Wrocławiem. Po sezonie przeniósł się bowiem do drugoligowej Stali Rzeszów, która walczyła o odbudowę swej pozycji. Jędrzejak miał być w tej walce kluczowym zawodnikiem.
Michał Łopaciński:
– Tomek zawsze się o te laury, zwłaszcza na polskim gruncie, ocierał. Rzadko było to złoto, ale niezmiennie był w czołówce – rozpoznawalny i widoczny na torze. Trudno przypomnieć sobie mecz, w którym by nie istniał. Oczywiście, pojedyncze gorsze zawsze się znajdą, ale patrzac na jego karierę, to Tomasz Jędrzejak to była solidna, sportowa firma. Mistrzostwo z 2012 roku było jak najbardziej zasłużone. W kontekście ligowym, na rynku polskim, był to solidny zawodnik. W Rzeszowie, gdzie snuto plany o odrodzeniu zespołu, miał być jednym z filarów drużyny. I zresztą był – z trudem przechodzi przez gardło ten czas przeszły – to zawodnik z największą liczbą zdobytych punktów, gwiazda Stali Rzeszów. Te sportowe ambicje na pewno mu towarzyszyły i nie poszedł do II ligi po to, żeby się tam tylko przejechać.
Tomasz Jędrzejak nie żyje…
Jeszcze dwa dni temu rozmawialiśmy z nim podczas naszego meczu ligowego. Nic nie zapowiadało tragedii. W imieniu całego zarządu, członków oraz kibiców składamy najszczersze kondolencje rodzinie zawodnika oraz słowa wsparcia dla klubu @StalRzeszow pic.twitter.com/ulXnl7cO3d— PSŻ Poznań (@pszpoznan) August 14, 2018
W środowisku mówią, że nic na to nie wskazywało. Tomek do samego końca pozostawał sobą, szykował się na kolejne występy. Miał się zjawić m.in. na Diamond Cup, nowym cyklu zawodów, z których pierwsze zaplanowane są na 17 sierpnia. Jego nazwisko, wraz ze zdjęciem, wciąż widnieje zresztą na oficjalnej stronie zawodów. Był do tego pomysłu bardzo pozytywnie nastawiony, podobnie jak do dalszej jazdy w barwach Stali. Zresztą, kiedy się o nim rozmawia, “pozytywny” to słowo, które powtarza się niemal w każdej wypowiedzi.
Michał Łopaciński:
– Przede wszystkim zawsze był uśmiechnięty. Nie był to zawodnik budzący kontrowersje, a wręcz przeciwnie – zawsze otwarty, przyjazny i sympatyczny. Biła od niego ciepła energia, nawet przy okazji spotkań na gruncie zawodowym, jakie z nim odbyłem. Tym bardziej jest to wielki szok, bo nie przypominam sobie żadnych problemów czy afer z nim w roli głównej. Z kimkolwiek bym rozmawiał po tej informacji – wszyscy są w szoku. Trudno znaleźć jakieś słowa, bo czego byśmy teraz nie powiedzieli, to zabrzmi to głupio, absurdalnie, wręcz nierealnie. To jest taka sytuacja… to jest niemożliwe, po prostu.
RIP Tomasz Jedrzejak.
— Greg Hancock (@GregHancock45) August 14, 2018
Samobójstwo Tomka sprawiło, że z miejsca przypomniano innych zawodników, którzy odebrali sobie życie: Rafała Kurmańskiego, Roberta Dadosa i Łukasza Romanka. Dwaj pierwsi odeszli w roku 2004, Romanek dwa lata później. Jedynie w przypadku Roberta Dadosa wyszło później na jaw, że miał swoje problemy, a próby samobójcze podejmował już wcześniej. Choć wówczas wiedzieli o tym nieliczni. Śmierć Kurmańskiego była szokiem, podobnie Romanka. Dokładnie takim, jakim dziś jest odejście Jędrzejaka.
Michał Łopaciński:
– To jest chyba najtrudniejsze w całej tej sytuacji. Kiedy ktoś targa się na swoje życie, to znaczy, że coś jednak było nie tak. Ten obraz kogoś, kogo znamy i wiemy, jaki był, czy też wydaje nam się, że wiemy, nie zawsze oddaje to, co się z nim dzieje. Takie sytuacje nigdy nie są czarno-białe. Z szacunku dla rodziny i emocji, jakie teraz towarzyszą tej sytuacji, warto poczekać. Na takie rozważania jeszcze przyjdzie czas, a teraz cokolwiek byśmy powiedzieli, to tak naprawdę zabrzmi głupio. Te wszystkie cztery sytuacje łączy to, że zawodnik targnął się na swoje życie. To są niezwykle delikatne, ale i poważne sprawy. Trudno ocenić je na gorąco, żyje to chyba teraz we wszystkich nas. Nikt nie wie, co powiedzieć.
Tak tylko napiszę. Poczekajmy z ocenami, interpretacjami do oficjalnych informacji. Albo wcale ich nie dokonujmy
Lepiej wyciągać wnioski i zapobiegać, uświadamiać, pomagać.
R.I.P #TomaszJedrzejak— MavrocK (@MavrocK11) August 14, 2018
Co pozostaje? Wspominać Tomka, takim, jakim znamy go najlepiej – jako znakomitego zawodnika, który niejednokrotnie wygrywał swoim drużynom mecze. Jako sympatycznego, uśmiechniętego gościa, który kochał to, co robił. Pozostaje złożyć wyrazy współczucia jego rodzinie, bo Tomek zawsze był rodzinnym człowiekiem, a jego bliscy byli dla niego najważniejsi. I pozostaje napisać, że w tych najgorszych chwilach można znaleźć pomoc. Choćby pod bezpłatnym numerem Centrum Wsparcia dla osób w kryzysie – 800 70 2222. Gorąco do tego zachęcamy.
Fot. NewsPix
Sebastian Warzecha
Opublikowane 14.08.2018 17:10 przez
najgłębsze wyrazy współczucia dla całej rodziny… wspaniały człowiek, wspaniały sportowiec. Jestem w głębokim szoku i wciąż to do mnie nie dociera. Cały Wrocław płacze 🙁
Wszechpanujacy mizoandryzm i gynocentryzm. Faceci maja w tym kraju mega ciężko (12 miejsce na swiecie pod wzgledem samobojstw mezczyzn na 100k ludzi). A jak jest zle, to nie maja sie do kogo zwrócić, bo jest to zarezerwowane tylko dla kobiet
coś w tym jest
Treść usunięta
Wrocław będzie zawsze o Tobie pamiętał. Wyrazy współczucia dla rodziny.
Dlaczego żużlowcy tak często targają się na swoje życie…?!
Też zawsze zastanawiało mnie to zjawisko. Wydaje mi się, że w głównej mierze są to efekty wstrząsów po upadkach. Do tego dochodzi nieregularny tryb życia (żużlowcy często są zakontraktowani w kilku klubach i jeżdżą kilka razy w tygodniu), a co się z tym wiąże rozłąka z bliskimi, zmęczenie, wypalenie. Swoją robią również alkohol czy narkotyki. Ehh…straszna sprawa. Mam nadzieję, że świadomość ludzi w temacie depresji zwiększy się i o tego typu zdarzeniach będzie się słyszeć coraz rzadziej.
nie tylko zuzlowcy, swego czasu (ok. 10 lat temu) bylo sporo samobojstw wsrod ciezarowcow no i bokserzy, wydaje mi sie ze jest to spowodowane tym, ze sa to proste chlopaki (co nie jest wada) i gdy dochodza do kresu swej kariery powstaje pustka + niezrozumienie otoczenia, bo facet musi zawsze sobie dac rade no i przepis na nieszczescie gotowy
Niestety młodzi żużlowcy również popełniali samobójstwa. Zastanawiam się nad jakimś rozwiązaniem systemowym, może liga powinna wprowadzić jakieś obowiązkowe konsultacje psychologiczne? Zdecydowanie za często żużlowcy popełniają samobójstwo.
Najmłodsi i najdzielniejsi z was legną od miecza.
To straszne. Pamiętam tego chłopaka jak w 1996 roku walczył jak lew aby pomóc Iskrze Ostrów w awansie do elity. Fantastyczny żużlowiec i fantastyczny człowiek. Do zobaczenia w lepszym świecie Ogór.
Czy wciąż musi dochodzić do takich tragedii jak z udziałem chociażby Roberta Enke czy “Ogóra”, żeby ludzie wreszcie zrozumieli jak poważnym problemem jest depresja?….
Panie Kapitanie… Przepraszam. Przepraszam, że gdy dawałeś nam mnóstwo niezapomnianych wrażeń i emocji, powodów do dumy i wiary, czy podtrzymywałeś nadzieję w sytuacjach beznadziejnych, to biliśmy Tobie brawa, skandowaliśmy Twoje nazwisko i klepaliśmy Ciebie po plecach, a gdy potrzebowałeś pomocy, to NIKT z tysięcy fanów, NIKT ze środowiska (prezesi, menedżerowie, koledzy z klubów, itd.) nie zorientował się, że coś złego się dzieję. Przepraszam, że nikt z nas nie potrafił zapobiec… Ogromna strata nie tylko dla najbliższych, ale i całego środowiska żużlowego (wcale nie tak małego). Nawet po zakończeniu kariery mógł być autorytetem, mentorem, nauczycielem, wzorem do naśladowania, trenerem… Być z nami. Dziękuję za wszystko i jeszcze raz przepraszam.
‘Cause there was a black dog on his shoulder again. Very last time.
Współczuję rodzinie. To oni teraz są najbardziej pokrzywdzeni.
Wymowne słowa Taia Woffindena, Niklasa Porsinga i kilku innych z twittera, którzy są w absolutnym szoku, byli z nim blisko, ale niczego nie zauważyli (T.Woffinden: nigdy nie wiesz co siedzi w głowie kolegi obok). Żeby pomóc człowiekowi to on musi chcieć dać sobie pomóc. Wobec niektórych sytuacji stajemy się bezsilni.
Szkoda 🙁
https://www.youtube.com/watch?v=U3_3ETwRN04