Lechia Gdańsk nie porywa swoją grą na początku sezonu, ale wreszcie jest powtarzalna, jeśli chodzi o solidność. Biało-zieloni po czterech kolejkach są bez porażki, mają osiem punktów i po raz trzeci zagrali na zero z tyłu. Miedź Legnica to ich przeciwieństwo. Znów wrażenia artystyczne były po jej stronie, bardzo przyjemnie się ją oglądało w drugiej połowie, lecz punktów kolejny raz nie ma. To już trzecia z rzędu porażka.
Miedź “swoją” piłkę pokazała dopiero po stracie drugiej bramki. Kluczowe było wejście Wojciecha Łobodzińskiego, który świetnie czuł się w kombinacyjnym graniu z dużą liczbą podań i ciągłymi zmianami pozycji. Zaczęły się mnożyć sytuacje dla gości. Dusan Kuciak po przerwie mógł zacząć źle, nie najlepiej interweniował po zagraniu ze skrzydła, ale pomógł mu wracający Ariel Borysiuk. Później jednak słowacki bramkarz pokazał klasę przy płaskim strzale Marquitosa (tu z kolei zawalił Borysiuk) i przede wszystkim przy rzutach wolnych Petteriego Forsella z doliczonego czasu. Szczególnie zaimponował po drugiej próbie Fina, to już była parada z najwyższej półki. Czasami potrzebne było też szczęście, gdy Kuciaka uratowała poprzeczka po strzale Łobodzińskiego.
Wcześniej legniczanie mocno rozczarowywali. Ani nie byli zbyt efektowni z przodu, ani solidni w defensywie. Fran Cruz po raz pierwszy zagrał od początku i kiepsko się przedstawił ligowej publiczności. Po jego kiksie Lechia szybko strzeliła gola. Wtedy jeszcze był spalony, za to w 36. minucie już nic nie uratowało Cruza, który przegrał powietrzny pojedynek z Jakubiem Arakiem. Arak dopiero teraz, gdy już zakontraktowano Artura Sobiecha, dostał szansę od Piotra Stokowca i ją wykorzystał. Były napastnik Hannoveru będzie musiał trochę powalczyć o skład.
W Lechii prym wiódł Lukas Haraslin. Asystował Patrykowi Lipskiemu, a mógł mieć jeszcze 2-3 asysty. Koledzy albo nie dochodzili do jego groźnych wrzutek, albo marnowali podania (Arak w drugiej połowie). Po zejściu Słowaka ofensywa gospodarzy przestała istnieć, Michał Mak dał słabą zmianę.
Gol na 2:0 padł po katastrofalnym zagraniu Adriana Purzyckiego. Młody pomocnik nie będąc atakowanym podał prosto pod nogi Haraslina, co skończyło się fatalnie. Jeżeli z Miedzi odejdzie Rafał Augustyniak, wzmocnienia na pozycji “szóstki” wydają się niezbędne.
Będąc postronnym obserwatorem, przez ostatnie pół godziny trudno było nie życzyć Miedzi, żeby wreszcie zaczęło jej wpadać. Istnieje bowiem obawa, że jeszcze 2-3 mecze z niepomyślnym wynikiem i beniaminek porzuci swój ambitny plan na rzecz boiskowego pragmatyzmu, którego w Ekstraklasie i tak mamy już zdecydowanie za dużo. Na razie nikt w Legnicy nie zamierza się wycofywać z pierwotnych założeń. Mało tego – przyjście Juana Camary i Borjy Fernandeza ma jeszcze granie podopiecznych Dominika Nowaka uatrakcyjnić i przyspieszyć. Jeśli jednak za tydzień dojdzie do wpadki z Koroną Kielce, może się zrobić nerwówka i zaczniemy słyszeć, że “liczą się punkty, nieważne w jakim stylu”. Mniej więcej taką postawę na starcie sezonu prezentuje Lechia i dobrze jej to wychodzi.
[event_results 513353]
Fot. Wojciech Figurski/400mm.pl