Reklama

Prokuratura bada transferową przeszłość Amarala

redakcja

Autor:redakcja

28 lipca 2018, 13:50 • 4 min czytania 31 komentarzy

W Lechu Poznań nie zdążyli się jeszcze nacieszyć transferem Joao Amarala, a wokół piłkarza wybuchła już pierwsza afera. Oczywiście zamieszanie nie dotyczy dopiero zaczynającej się przygody Portugalczyka w ekstraklasie, ale ogólnie wygląda całkiem poważnie. Jak zawsze, gdy chodzi o podejrzane transfery i machlojki finansowe.

Prokuratura bada transferową przeszłość Amarala

W przypadku Amarala wątpliwości portugalskiej prokuratury wzbudziły jego przenosiny z Vitorii Setubal do Benfiki. Po pierwsze dlatego, że kluby warunki transferu ustaliły cichaczem i zapewne przez pomyłkę zapomniały poinformować, że piłkarz najpierw został sprzedany, a następnie wypożyczony do Vitorii, czyli tego samego klubu, z którego wzięli go lizbończycy. Po drugie, ze względu na fakt, że w 29. kolejce poprzedniego sezonu Amaral nie zagrał przeciw Benfice. To było jedyne z 34 ligowych spotkań, w którym Amaral nie wziął udziału i choć oficjalnie tłumaczono to kontuzją, dziś podejrzewa się, że to był po prostu jeden z zapisów niejawnej umowy transferowej.

Główni rywale lizbończyków w ligowej walce, m.in. z Porto, uważają to za wykorzystywanie finansowej słabości przeciwników, by ułatwić sobie z nimi mecze. Niektórzy idą krok dalej, sugerując nawet, że w komplecie z absencją Amarala w bezpośrednim spotkaniu, Benfica zakupiła sobie ligowe punkty. – Z prawnego punktu widzenia takie działanie nie jest nielegalne, ale w ten sposób wstrzymywany jest rozwój portugalskiej piłki. Jeśli chcemy to zmienić, musimy zdjąć cenzurę z podobnych zachowań, zaostrzyć przepisy finansowe oraz stworzyć między większymi i mniejszymi klubami relacje oparte na zależności. To oczywiste, że obecnie Benfica wykorzystuje słabość innych zespołów, a tego nie możemy akceptować – mówił na łamach “A Boli” Francisco Marques, dyrektor FC Porto ds. komunikacji.

Oddelegowani do sprawy śledczy mają ustalić, czy na linii Lizbona-Setubal faktycznie doszło do zakulisowych ustaleń, w wyniku których punkty za bezpośrednie starcie rozdano nie na boisku, lecz pod stołem. Sam transfer też budzi jednak ich spore zainteresowanie. Oczywiście transakcje polegające na kupieniu danego zawodnika i natychmiastowym wypożyczeniu go do klubu, któremu chwilę wcześniej zapłacono za jego kartę zawodniczą, to w gruncie rzeczy dość częsta praktyka. W przypadku nowego zawodnika Lecha chodziło jednak o inny schemat. W przeciwnym wypadku Benfica i Vitoria o kulisach transferu poinformowałyby zapewne od razu, a nie raptem trzy tygodnie przed opchnięciem Portugalczyka “Kolejorzowi”. Wcześniej o tym, że piłkarz należy do Benfiki, nie wiedział prawie nikt

Pierwsze informacje o podejrzanych układach między klubami i bardzo dziwnym transferze Amarala w maju podała gazeta „A Bola”. Dziennikarzom udało się ustalić, że piłkarz podpisał z Benficą trzyletni kontrakt, a władze portugalskiego giganta na konto Vitorii Setubal przelały sześćset tysięcy euro. O jeszcze dłuższej, bo aż czteroletniej umowie pisał z kolei „Record”, powołując się na słowa Fernando Oliviery, który przyznał, że do sprzedaży Amarala doszło właśnie dwanaście miesięcy temu. – Zgodziłem się go sprzedać latem 2017 roku. Dzięki pieniądzom z tego transferu Vitoria mogła być spokojna o licencję – mówił były prezydent Vitorii.

Reklama

Pracujący nad sprawą prokuratorzy nie ukrywają, że głównym przedmiotem ich zainteresowania jest właśnie zatajenie transferu, absencja Amarala w meczu z Benficą i sposób, w jaki władze klubu traktują znacznie uboższych ligowych rywali. Chodzi oczywiście o skupowanie zawodników za stosunkowo niewielkie pieniądze, a następnie ułatwianie sobie gry poprzez odpowiednie zapisy przy umowie zwrotnego wypożyczenia. Inna sprawa, że pozostali portugalscy mocarze wcale nie są w tej materii lepsi.

Jaki finał będzie mieć afera z Amaralem w roli głównej? Jak informuje „Fakt”, Benfica niemal na pewno nie uniknie kary. Najprawdopodobniej oberwie także piłkarz, który będzie musiał zapłacić za podejrzane gierki agenta. Spokojnie mogą spać za to w Lechu, choć władze poznańskiego klubu wolałyby zapewne, aby sprawa wyjaśniła się jak najszybciej. Tak, aby Amaral mógł koncentrować się wyłącznie na grze, a nie z obawą czekać na wezwanie do sądu.

Fot. Newspix.pl

Najnowsze

Komentarze

31 komentarzy

Loading...