Reklama

Covilo vs. Cracovia, czyli kabaretu ciąg dalszy

redakcja

Autor:redakcja

25 lipca 2018, 20:23 • 5 min czytania 22 komentarzy

Wygląda na to, że zamieszanie związane z odejściem Miroslava Covilo z Cracovii właśnie osiągnęło apogeum. O ile wcześniej wydawało się, że były już kapitan „Pasów” po prostu połakomił się na korzystniejszą ofertę ze szwajcarskiego Lugano i swoim mini buntem próbuje zmusić władze klubu do rozwiązania kontraktu, to teraz wina zawodnika nie jest już taka oczywista. Wszystko wskazuje bowiem na to, że władze Cracovii zataiły kilka istotnych dla całej sprawy faktów, z premedytacją przedstawiając Serba w wyjątkowo niekorzystnym świetle.

Covilo vs. Cracovia, czyli kabaretu ciąg dalszy

Dla ścisłości – afera zaczęła się od tego wpisu na twitterowym koncie krakowskiego klubu. Musimy przyznać, że wywlekanie na światło dziennie wewnętrznych problemów zespołu w taki właśnie sposób to nawet w warunkach Ekstraklasy dość zaskakująca praktyka.

Jak się szybko okazało, tweet był dopiero początkiem wojenki między władzami „Pasów” a Covilo. W poniedziałek Cracovia wydała bowiem oświadczenie, w którym bez najmniejszych skrupułów przejechano się po zawodniku, ujawniając przy okazji kilka ważnych punktów jego kontraktu.

Reklama

osw cov

Chwilę później zawodnika w rozmowie z „PS” dobił jeszcze Janusz Filipiak, który zasugerował, że obiecaną podwyżkę Serb zobaczy jak świnia niebo. – Raczej to będzie w formie ewentualnych bonusów, ale to już oznajmię samemu zawodnikowi. Naiwnością byłoby teraz dawać mu ciepłą rączką te pieniądze. Jednak w formie bonusów, jeśli będzie dobrze grał i będzie przydatny, może zyskać te pieniądze. Trzeba zawodnikami zarządzać w sensowny sposób i podchodzić racjonalnie – powiedział właściciel Cracovii.

Właśnie wtedy, gdy dla wielu jasne było, że klub zdemaskował mało sprytnego Mirka, na deski teatru zdarzeń wkroczyli kibice „Pasów”, którzy stanęli murem za zawodnikiem. Oni również opublikowali oświadczenie, tłumacząc w nim motywy swoich działań i przedstawiając inny niż znany dotychczas przebieg sytuacji.

(…) Z naszych i informacji wynika, że Miro dogadał się z Profesorem co do warunków umowy. Rozmowa była prowadzona w przyjaznej atmosferze.

Niestety formalności kończył Tomasz Bałdys, który potraktował Mira fatalnie. Nie pierwszy raz namieszał, nie pierwszy raz wykazał się brakiem szacunku do pracowników i piłkarzy.

Wcześniej już pokazywał jaką jest osobą (sytuacja z hokeistami np), ale takiego traktowania piłkarza, którego możemy śmiało mianować legendą, nie odpuścimy.

Reklama

Powielał i przekazywał kłamliwe informacje, próbował manipulować i napuszczać opinię publiczną na Mirka.

Bez wiedzy zarządu podjął własne działania, które wpłynęły negatywnie na wizerunek najstarszego klubu w Polsce. Liczymy na to, że zarząd nie pozwoli na takie niszczenie wizerunku Cracovii i podejmie odpowiednie kroki w tym temacie (…)

Z treści oświadczenia dowiadujemy się, że przede wszystkim, że ważnym bohaterem krakowskiej tragifarsy jest Tomasz Bałdys, przedstawiciel zarządu Cracovii, który do tej pory – przeważnie w parze z wiceprezesem Jakubem Tabiszem – często wystawiał klub na publiczne pośmiewisko. Obaj działacze nie cieszą się zresztą popularnością wśród kibiców „Pasów”, a Bałdys ostatnimi czasy na cenzurowanym znajduje się wyjątkowo często. Poza oświadczeniem w pierwotnej wersji dużo miejsca poświęcono mu także w wydanym wczoraj suplemencie.

(…) Nasz zarząd, a raczej nasz ulubiony jego przedstawiciel pan Bałdys (czytaj Czarny Tomek) tak chciał przedłużyć kontrakt z ikoną Cracovii z ostatnich lat, że ten powiedział otwarcie co myśli na ten temat. Faktem jest też to, że warunki wcześniej ustalone pomiędzy Prezesem Profesorem Filipiakiem, a Miro zostały zmienione na niekorzyść Mira. Wiele do życzenia również miał sposób oraz zachowanie Czarnego Tomka względem Mira w momencie przedstawiania nowej umowy.

I nagle z walki o mistrza, którą zapowiada trener Probierz, wracamy  do naszego „piekiełka”, gdzie: co roku gramy o utrzymanie; ludzie w klubie są gnojeni, a piłkarze kończą kariery w dziwnych okolicznościach i żaden z nich nie chce wrócić nawet jako trener, bo został na koniec wydymany przez Czarnego Tomka.

Stowarzyszenie w dniu wczorajszym spotkało się i z Zarządem i z Miro, bo zawsze trzeba wysłuchać co mają obie strony do powiedzenia. Jasno możemy powiedzieć, że racja jest po stronie Miro i nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Jak zwykle w takich sytuacjach wymyślane są dziwne rzeczy, żeby oczernić Miro, ale tym razem źle trafiono.

My kibice, tak jak i Miro nie damy robić z siebie DEBILI (…)

CZARNY TOMASZU WON

Tyle kibice, którzy swoje stanowisko przedstawili w równie zdecydowany sposób, co wcześniej władze klubu. Oczywiście z tą różnicą, że na aferę z Covilo patrzą z zupełnie innej perspektywy, sugerując, że to piłkarz jest jedyną ofiarą całego zamieszania. Serb jak na razie ogranicza się do dementowania nieprzychylnych dla siebie informacji w mediach społecznościowych, choć po zakończeniu dzisiejszego treningu miał coś do powiedzenia Tabiszowi, którego najwyraźniej również obwinia za aktualną sytuację.

Medialna cisza, którą zarządził sobie Covilo wynika najprawdopodobniej z tego, że w sprawę mocno zamieszana jest jego najbliższa rodzina. Jak ustalił Michał Trela z “Przeglądu Sportowego”, w trakcie poprzedniego sezonu bliscy piłkarza przez dwa miesiące przebywali w Polsce bez ważnego prawa pobytu, za co w efekcie wlepiono im w papiery zakaz wjazdu na terytorium Unii Europejskiej. To właśnie z tego powodu Covilo wymyślił sobie transfer do Szwajcarii, która nie należy do UE, więc jego żona i dzieci mogliby wjechać tam bez najmniejszych problemów. No ale ponieważ władze Cracovii nie mają zamiaru pójść swojemu zawodnikowi na ręką i ani im się śni – czemu też trudno się dziwić – rozwiązywać nadal ważny kontrakt, to koło w zasadzie się zamyka. 

W gruncie rzeczy trudno też stwierdzić, jaki finał będzie miała ta sytuacja. Covilo na razie nie zamierza wzniecać buntu na większą skalę i pokornie bierze udział w treningach, prezes Filipiak zapowiedział, że Serb zostanie ukarany karą dyscyplinarną, a Michał Probierz, w krótkiej rozmowie z dziennikarzami, stwierdził, że w sporcie jest jak w małżeństwie, więc ludzie czasem się pokłócą. Coś nam się jednak wydaje, że akurat w tym konkretnym przypadku jedna z zainteresowanych stron będzie dążyć do jak najszybszego rozwodu. 

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

22 komentarzy

Loading...