Reklama

Cztery złote pokolenia (20)

redakcja

Autor:redakcja

10 lipca 2018, 14:38 • 6 min czytania 14 komentarzy

Dość długo wydawało się, że to będzie mundial niespodzianek, mundial sensacyjnych rezultatów, mundial, w którym wielcy piłkarze przegrają z siłą kolektywu. Dziś jednak już wiadomo, że największe miśki dały się wybawić rozwrzeszczanej hałastrze, ale strefę medalową pozostawiły dla siebie. Jeśli bowiem weźmiemy pod uwagę potencjał, personalia i stężenie gwiazd na metr kwadratowy boiska – prawdopodobnie skład półfinalistów mniej więcej pokryje się z czwórką faktycznie najsilniejszych drużyn.

Cztery złote pokolenia (20)

W fazie grupowej, gdy Francja męczyła się z Australią, można było podawać to jako żart. Spójrzmy bowiem na skład ludzi, którzy nie zmieścili się w 23-osobowej kadrze Les Bleus.

Costil – Digne, Sakho, Koscielny, Kurzawa – Coman, Sissoko, Rabiot, Payet – Martial, Lacazette.

Jasne, część to kontuzje, ale większość chłopaków z tej bandy to zdrowi i regularnie grający w swoich klubach piłkarze, którzy po prostu musieli uznać wyższość swoich rywali do składu. Szczególnie niszczy zestawienie ofensywne, bo przecież można by tu było dorzucić jeszcze Ribery’ego i Benzemę. Ile reprezentacji na turnieju mogłoby sobie pozwolić na pozostawienie w domu Comana? Lacazette’a? Martiala?

Złote francuskie pokolenie było diabelnie silne już dwa lata temu na Euro 2016, ale dziś to jakiś potwór. Właściwie na każdej pozycji mają gwiazdę – albo obecnie walczącą o najważniejsze trofea w piłce klubowej, albo przynajmniej celującą w te trofea za dwa-trzy sezony. Od bramki, gdzie fruwa Lloris, przez duet stoperów z dwóch najlepszych drużyn najlepszej ligi świata, przez bodaj najbardziej pracowitego pomocnika ostatnich paru sezonów, aż po ten fantastyczny napad, gdzie jedno złote dziecko drugim złotym dzieckiem pogania.

Reklama

Długo sądziłem, że tak szeroka armia gwiazd największego formatu może stać się kulą u nogi – bo zaczną się ambicjonalne tarcia w grupie, bo ktoś nie zniesie roli rezerwowego bez minuty na koncie, bo ktoś niepowołany będzie żalił się przez telefon jednemu z ziomków, którzy grają w Rosji. Ale we Francji nic takiego się nie stało, wręcz przeciwnie – niemal w każdym meczu udowadniali, że po prostu są lepszą drużyną, mają więcej piłkarskiej jakości, więcej argumentów, lepszych techników, szybszych sprinterów i silniejszych stoperów.

To tak naprawdę druga szansa francuskiego złotego pokolenia, by w pełni zasłużyć na to określenie. Z pewnością nie ostatnia, ale być może najlepsza.

Dalej mamy Belgów, dla których to chyba trzecia szansa. Tamtejsze złote pokolenie na poważnie zaczęło się liczyć od mundialu w 2014 roku, ale ani w Brazylii, ani dwa lata później we Francji nie pokazało swojego potencjału. W przeciwieństwie do Francji więc – próżno szukać tam cudownych dzieciaków. Spośród kluczowych zawodników dominują roczniki od 1993 do 1989, paru zawodników jest już po trzydziestce.

Co świadczy o ich sile, oczywiście poza świetną grą w kilku fragmentach tego mundialu? Znów, najlepiej postawić pytanie: które drużyny byłyby w stanie zrezygnować z usług Radji Nainggolana, Christiana Benteke, Kevina Mirallasa oraz Divocka Origiego? Oczywiście, Belgowie nie mają aż tak potężnego zastępu międzynarodowych gwiazd, ale nadal – to poziom osiągalny dla może sześciu, może siedmiu reprezentacji na całym świecie.

Angielskie “złote pokolenie” akurat już się ozłocić zdążyło – piłkarze U-20 wygrali Mistrzostwa Świata w 2017 roku, U-17 powtórzyli ten wyczyn kilka miesięcy później. Ale pod tym pojęciem kryją się raczej piłkarze od rocznika 1993 w górę – Harry Kane, Dele Alli, Raheem Sterling, John Stones, Jordan Pickford i wielu innych. Wielu innych – bo poza tymi ze składu jak Rashofrd, Loftus-Cheek, Alexander-Arnold czy Maguire, jest jeszcze rzesza niepowołanych chłopaków U-23 – wśród nich Winks, Solanke czy niewiele starszy Oxlade-Chamberlain, wyeliminowany przez kontuzję.

I ponownie, w tym miejscu trzeba się odwołać do listy pominiętych. U Anglików to przede wszystkim starsi gracze, którzy nadal mogliby się przydać, ale zostali zmuszeni do zrobienia miejsca cudownej młodzieży. Smalling, Lallana, Sturridge, wspomniany Ox. Nawet Wilshere. Okej, nie brzmi to tak efektownie jak pozostawienie przed telewizorem Nainggolana, Rabiota czy Comana, ale to nadal poziom, który dla większości reprezentacji jest nieosiągalny. Ile drużyn w Rosji mogłoby zrezygnować ze Smallinga?

Reklama

Dlatego tak jak można pisać o trzeciej szansie złotego pokolenia Belgii czy drugiej szansie Francuzów – tak uprawnione wydaje się pisanie o pierwszej szansie złotego pokolenia Anglików, które zresztą najlepsze ma przed sobą, gdy dojrzeją obecni młodzieżowi mistrzowie świata.

W teorii najsłabiej wygląda najbardziej doświadczone złote pokolenie. Tak, tak, u Chorwatów ta nazwa też wydaje się na miejscu, bo ilu kadrom w jednym czasie trafia się taka paka jak Modrić-Rakitić-Kovacić-Brozović w środku pola, Perisić czy Mandżukić w przodzie, Lovren czy Corluka z tyłu, asekurowani przez Subasicia? Na tle reszty to po pierwsze dziadki – wielu już po trzydziestce, z roczników 1985-1989, po drugie zaś piłkarze o mniejszym potencjale. Ale pamiętajmy też, że mowa o Chorwacji, która jest państwem młodym, niewielkim i posiadającym fioła na punkcie co najmniej kilku sportów. Takie piłkarskie pokolenia trafiają się raz na 20 lat. Nawet jeśli zdobędą brąz, podobnie jak ich poprzednicy, generacja Bobana i Sukera, to dla Chorwatów pozostaną pokoleniem prawdziwie złotym.

I dla nich to akurat szansa bez wątpienia ostatnia.

Zapewne w pierwszej chwili brzmi to trochę dziwnie, ale nie widzę zespołów, które personalnie mogłyby się mierzyć z tą czwórką (a już na pewno pierwszą trójką). Wyjątkiem powinni być Brazylijczycy, ale oni przecież odpadli z Belgią po meczu, w którym wydawali się zasługiwać przynajmniej na remis. Ale reszta stawki? Argentyna. Atakowała te mistrzostwa Salvio, Mezą, Perezem i 34-letnim Mascherano, w bramce stał 36-latek bez większych sukcesów w klubach. Niemcy swoje złote pokolenie pożegnali razem z odejściem Lahma, Schweinsteigera i ich towarzystwa – młodzi zaś dopiero mają nadejść, reprezentowani zapewne przede wszystkim przez Leroya Sane. Krzysiek Stanowski pisał jeszcze przed ich pierwszym meczem, że nie mają piłkarzy “ekscytujących” i to się w pełni sprawdziło na turnieju. Ten gwarantujący największe fajerwerki, czyli Leroy Sane, mistrzostwa oglądał przed telewizorem. Urugwaj? Bez żartów, Sanchez czy Rodriguez, choć wiekowo podobni choćby do Chorwatów, europejskie tempo wytrzymali o wiele krócej. Hiszpania? Z jednej strony nasyceni weterani, z drugiej kilku zmienników, jak Iago Aspas czy Rodrigo, którym albo Hierro nie dał szans, albo po prostu się nie sprawdzili. Ostatecznie przecież ta ekipa ani na Rosji, ani nawet na Iranie nie zrobiła wielkiego wrażenia.

Pozostali nawet nie zbliżają się potencjałem do tej czwórki. Za dużo luk w składzie, za słabi rezerwowi, liderzy przesadnie osamotnieni.

Najbardziej mi żal, że złoto jest tylko jedno. Najmocniej trzymam kciuki za Chorwatów, którzy już nie będą mieli możliwości poprawki, potem Belgów, którzy też zbliżają się do końca swojego największego boomu. Ci dzisiejsi Francuzi i Anglicy jeszcze coś wygrają – jeśli nie teraz, to za dwa, cztery, albo i osiem lat.

Dobra wiadomość jest taka, że czekają nas cztery mecze z udziałem tych fantastycznych piłkarzy. Biorąc pod uwagę jak przebiegał bój Brazylii z Belgią – liczę na cztery wielkie widowiska. I chyba się cieszę, że w półfinałach jednak nie ma Szwedów, Rosjan, Duńczyków czy Argentyny.

JO

Najnowsze

Felietony i blogi

Komentarze

14 komentarzy

Loading...