Reklama

Piaskowe dziadki z Urugwaju nudne, ale skuteczne

Mariusz Bielski

Autor:Mariusz Bielski

20 czerwca 2018, 19:12 • 3 min czytania 4 komentarze

Po drugim meczu Arabii Saudyjskiej podczas mundialu zaryzykujemy postawieniem tezy, iż jej najciekawszą przygodą podczas turnieju był incydent, który przytrafił się w drodze z Petersburga do Rostowa – gdy zapalił się silnik samolotu, którym podróżowała. Wielka panika nie wybuchła, aczkolwiek nie dziwimy się chociażby Hattanowi Bahbirowi, pomocnikowi Al-Shabab, który opowiadał potem, że strachu nie udało się uniknąć.

Piaskowe dziadki z Urugwaju nudne, ale skuteczne

Media dowodziły, iż ta sprawa ostatecznie wybije saudyjskich piłkarzy z resztek koncentracji, choć ich dzisiejsza postawa w starciu z Urugwajem kompletnie temu zaprzeczyła. Musimy przyznać – byliśmy nieco zszokowani, kiedy to podopieczni Juana Antonio Pizziego stopniowo przejmowali coraz większą inicjatywę, spokojnie grali piłką, wyczekując na momenty, w których mogliby przyspieszyć akcję i zaskoczyć rywali z Ameryki Południowej. Opłaciło im się takie podejście, bo choć ostatecznie polegli, to też parę razy porządnie postraszyli kolegów po fachu. A to Al-Muwallad sprawdzał czujność Muslery niesygnalizowanym uderzeniem, a to wcześniej wspomniany Bahbir ładował z dystansu tak mocno i celnie, że bramkarz Galatasaray musiał popisywać się refleksem, by przenieść piłkę nad poprzeczką… Około 60% posiadania też nie wynikało z przypadku, wszak Los Charruas nawet nie podejmowali walki o kontrolę środka pola.

Co z tego jednak, że ekipa z Bliskiego Wschodu zaprezentowała znacznie większa kulturę gry, niż ktokolwiek by się po niej spodziewał, skoro jednym błędem narobiła sobie tyle problemów, co leży piasku na jej pustyniach? Bramkarz Al Owais zawstydził przy tej okazji swoją ojczyznę. Arabowie są wszak ojcami matematyki, a tu proszę, trafił im się taki rodzynek, który fatalnie obliczył tor lotu piłki. Wyszedł do centry, lecz nawet nie musnął piłki ręką, a po chwili Luis Suarez wbił ją do pustej bramki.

Reklama

El Pistolero był dzisiaj zatem mniej sfrustrowany, aczkolwiek poza tym jego produktywność nie mogła satysfakcjonować ani Oscara Tabareza, ani kibiców La Celeste. Ale narzekamy na niego, to co w takim razie powiedzieć możemy znów o występie Matiasa Vecino czy Rodrigo Bentancura? To aż niesamowite, że mając duże umiejętności techniczne i będąc kreatywnymi zawodnikami, w reprezentacji są takimi piaskowymi dziadkami – bo usypiają raczej własną drużynę i widzów, niż przeciwników. Jedyne za co możemy pochwalić dziś pomocnika Juventusu, to jego praca w defensywie. Zaliczył aż 9 różnych interwencji, więcej niż każdy jego kumpel z formacji obronnej.

Niezbyt dobrze wypadł też powrót Tabareza do starych pryncypiów, jeśli chodzi o sposób gry jego podopiecznych. Sędziwy selekcjoner niby wyciągnął wnioski z występu Rosjan przeciwko Saudyjczykom, ale praktyka nie poszła w parze z teorią. Gospodarze turnieju bardzo często zagrażali ekipie Pizziego za pomocą szybkiego przechodzenia do ataku, a także dzięki długim przerzutom. To samo mieli dzisiaj zaprezentować Urugwajczycy i właśnie po to El Maestro postawił na klasycznych skrzydłowych – Cebollę oraz Sancheza. Ten drugi przynajmniej parę razy pokazał się z przodu, miał nawet świetną okazję po dośrodkowaniu Cavaniego, aby zdobyć bramkę na 2:0, lecz fatalnie spudłował. Z kolei jego vis-a-vis, Rodriguez, nie wniósł kompletnie nic, notując praktycznie tyle samo kontaktów z piłką, co Fernando Muslera.

Kompletnie nie przekonuje nas zatem reprezentacja Urugwaju. Indywidualnie jest w niej co prawda mnóstwo jakości, lecz kiedy już obserwujemy tę ekipę na boisku… No cóż, ten minimalizm po prostu nudzi. Chyba tylko Diego Simeone mógłby się przy tym dobrze bawić. Doskonale zdajemy sobie sprawę jak jednak zripostował by nas Oscar Tabarez: „Są wyniki? Są. No to za co mam przepraszać?”

Urugwaj – Arabia Saudyjska 1:0 (1:0)
1:0 – Suarez 23′

Najnowsze

Komentarze

4 komentarze

Loading...