Japonia kojarzy nam się z porządkiem. Słynne pociągi, wobec których można ustawiać zegarek, organizacja pracy maksymalizująca potencjał. Ale tegoroczna drużyna Japonii nie jest odzwierciedleniem narodowych cech. W kraju narzekają, że tak słabego zespołu dawno nie mieli, a nawet w dniu pierwszego meczu Niebiescy Samuraje wciąż będą przypominać plac budowy. Wciąż jednak posiadają dość jakości czysto piłkarskiej, by każdego zaskoczyć.
NAJWIĘKSZA ZALETA
Jakość składu. Japończycy mają swoje problemy. Wielu ekspertów w kraju – pozdrawiamy Kubę Białka, który zrobił porządny research na miejscu – twierdzi, że to najsłabsza Japonia od lat. Nie wiedzą do końca jaka taktyka jest optymalna dla tej drużyny, a poszczególne linie potrafią rozłazić się w szwach.
Ale mundial to tylko garść meczów. Raptem kilka tygodni (faza grupowa jeszcze mniej). Czasem w takim momencie nie trzeba mieć nie wiadomo jak zgranej ekipy, czasem wystarczy po prostu kilka błysków ze strony gwiazd. A takie bezdyskusyjnie Japonia ma. Kagawa, Honda, Okazaki – każdy z nich to kozak, który jest w stanie czy to techniką lub wizją, czy nieustępliwością (napastnik Leicester) wyszarpać bramkę z niczego.
NAJWIĘKSZA BOLĄCZKA
Roszada na stołku trenerskim. I nie, nie twierdzimy wcale, że Vahid Halilhodzić to trenerski mag, który z Japonią wygrałby jednego lata mistrzostwo świata, tytuł NBA i Puchar Quidditcha. Ale sam fakt, że selekcjoner został zwolniony w tym roku, w praktyce tuż przed turniejem, pokazuje ile kłopotów ma reprezentacja Japonii.
Zmienił go Akira Nishino, szkoleniowiec, który miał swoje wielkie chwile – trener roku w Azji, AFC Champions League – ale dziesięć lat temu. Wrzucony nagle na najbardziej prestiżowe siodło, musi wspiąć się na wyżyny. Sparingi jednak niekoniecznie są dowodem tego, że Japonia przypomniała sobie swoją tożsamość, czyli DNA zespołu zdyscyplinowanego, charakternego, który potrafi w kluczowym momencie tradycyjną japońską mentalnością przeważyć szalę.
W tym roku mecze:
1:1 z Mali
1:2 z Ukrainą
0:2 z Ghaną
0:2 ze Szwajcarią
I dopiero przed dwoma dniami wreszcie zwycięstwo, 4:2 z Paragwajem.
SKŁAD
KLUCZOWY ZAWODNIK
Chciałoby się powiedzieć “Kagawa”, ale powiemy Okazaki. Japończycy uwielbiają go za jego charakter. Waleczny, nie odpuszczający ani na chwilę, prawdziwa “mrówka” ofensywy. Nieustannie w ruchu, potrafiący też walczyć łokciami i zmotywować kolegów do większej pracy. To lider szatni, a w reprezentacji jest niesamowicie skuteczny. Strzelił już 50 goli dla reprezentacji Japonii. Za chwilę wyprzedzi legendarnego Kazu Miurę. Pod względem liczby rozegranych meczów, także jest w ścisłym topie Niebieskich Samurajów.
TURNIEJOWY SCENARIUSZ
Może być tylko jeden – słowianowpierdol od Polaków w finalnym meczu na pewno, a poza tym wszystko jest możliwe. A tak serio, mamy grupę niesłychanie wyrównaną i choć Japończycy są w niej z różnych przyczyn najmniej cenioną drużyną, tak wciąż mają dość prochu w armatach, by zaskoczyć wszystkich i zająć pierwsze miejsce. Niemniej jeśli w tej szalonej grupie mielibyśmy postawić jakiekolwiek pieniądze na to, że ktoś odpadnie, byliby to właśnie oni.
KOMU BĘDZIEMY KIBICOWAĆ
Nie będziemy kibicować, bo to nasz grupowy rywal. Ale dobrze – niech będzie, że Kagawa ma dwóch meczach w nas kibica. Dlaczego? Liczymy, że odwdzięczy się tym, co lubimy najbardziej – błyskotliwymi akcjami, pięknymi golami, znakomitymi podaniami. I – najlepiej – niech w meczach z Senegalem i Kolumbią dadzą remisy, by obaj nasi rywale stracili punkty.
OPINIA EKSPERTA
Jeśli Japonia wyjdzie z grupy, będzie to też moja zasługa. Z dobrego źródła wiem, że podpatrywali nasze treningi w 2002.
Pewien były selekcjoner reprezentacji Polski.
SZALENIE ISTOTNY FAKT
21% japońskkiego społeczeństwa liczy sobie powyżej 65 lat. To najstarsza populacja na świecie.
FILMOWY ODPOWIEDNIK
“Siedmiu samurajów”. Choć zdajemy sobie sprawę, że dla większości drużyn jadących na mundial turniej przypomina “Siedmiu samurajów”.
JEDENASTKA Z VERVĄ