Reprezentacja kosmopolitów i mekka hipsterów, którzy chcieliby pokibicować komuś oryginalnemu, ale nie znają skrzydłowego Panamy i stopera Arabii Saudyjskiej, więc stawiają na sprawdzoną w Europie kadrę. Szwajcaria systematycznie dzióbie punkty w rankingu FIFA, w którym zajmuje właśnie szóste miejsce, co już samo w sobie sprowadza rangę tego rankingu do poziomu klasyfikacji szkół zawodowym w województwie świętokrzyskim.
NAJWIĘKSZA ZALETA
Strefa Schengen i ustawa o wolnym przepływie ludności. Zaraz pewnie niektórzy z was się oburzą, że dlaczego promujemy szowinizm i nacjonalizm. Nie, nie promujemy. Ale zauważamy że ze świecą szukać kadry, która miałaby tylu piłkarzy z podwójnym obywatelstwem. Akanji – z pochodzenia Nigeryjczyk, Djourou – Wybrzeże Kości Słoniowej, Rodriguez – Chile, Moubandje – Kamerun, Xhaka i Behrami – Kosowo, Zakaria – DR Kongo, Dzemaili – Macedonia… Dobra, nie chce nam już się przewijać Transfermarktu, wystarczy. Szwajcaria śmiało mogłaby wysłać 23-osobową kadrę na mundial, z czego paru grajków wydelegować na Puchar Narodów Afryki w formacie sześcioosobowym.
Może i wyglądają, jak zespół zebrany podczas zlotu Taize, ale co w tym złego? Łączy ich jedno państwo i jedna flaga. Oraz to, że za młodziaka żarli te zajebiste szwajcarskie czekolady.
NAJWIĘKSZA BOLĄCZKA
Brak snajpera z prawdziwego zdarzenia. Z Reprezentacją Narodów Świata jest trochę jak z piątkowym obiadem. Smaczne ziemniaczki, niezła jarzynka, ale czujesz podskórnie, że zamiast tego jajka czy ryby na talerz wjechałaby dobrze przysmażona krówka lub świnka. No i w Szwajcarii jest tak samo – nie ma Lewandowskiego, Griezmanna, Kane’a lub Higuaina, czyli krwistych steków. Jest za to Gavranović z Dinama Zagrzeb czy Haris Seferović z Benfiki. Czyli dwa jajka na miękko.
Jest też Breel Embolo, który urodził się w walentynki, ale wygląda jak Pan Gniewu i Zniszczenia. Produkt taśmy produkcyjnej „FC Basel S.A” miał podbijać Bundesligę, a w zeszłym sezonie zagrał w niej ledwie 900 minut. Czyli niewiele więcej od Roberta Gumnego, który w Borussii Mynśenblabla był tylko przejazdem.
SKŁAD
KLUCZOWY ZAWODNIK
Żerdan Szakiri. Szerdan Czakiri. Czerdan Szasiri…
… no, ten kurdupel ze Stoke:
Gdy Bóg rozdawał wzrost, to chłop był pewnie w kolejce po najbardziej popieprzone imię i nazwisko. Przekleństwo komentatorów i topornych obrońców. Pocieszenie dla tych wszystkich, którzy uważają, że rozmiar faktycznie nie ma znaczenia. 169 centymetrów dryblingów i efektownych strzałów z przewrotki. Osiem goli, siedem asyst w zeszłym sezonie w Premier League, lecz i tak nie wpuszczają go do Ikei bez rodziców. Mały, wielki Szwajcaro-Kosowianin. Chcielibyśmy jeszcze pośmieszkować z jego wzrostu, ale przypomina nam się gol, którego zapakował nam na Euro i już tak do śmiechu nam nie jest. Może i wygląda niepozornie, ale osa też nie wygląda na groźną, ale jak cię upierdzieli, to dzień z głowy.
TURNIEJOWY SCENARIUSZ
Spodziewamy się po nich studenckiego wejścia w sesję. Czyli na „dzień dobry” gong od Brazylii i szybka „dwója” na otrzeźwienie. Brazylijski profesor okaże się zbyt surowy, ale Szwajcarzy wezmą sobie twardą lekcję do serca. Przed dwoma kolejnymi egzaminami pilnie się przygotują i staną do walki jak równy z równym. Przed meczem z Serbią prasa poświęci 85495894 stron historii imigrantów, którzy uciekali z Bałkanów pod Alpy (może i na Weszło zdarzy nam się napisać coś o tym). Ale na boisku sentymentów nie będzie, gładkie 3:1 dla Kraju Wielu Narodów. Na koniec grupowych zmagań – spacerek z Kostaryką, która miano „największej rewelacji MŚ 2014” zamieni na miano „dziada grupy E”.
Szwajcaria wyjdzie z grupy, po czym zagra w kolejnej fazie z kimś (nie wiemy z kim) i padnie w tym starciu pewien wynik (nie wiemy jaki). Jezu, odwalcie się. Nie musimy wiedzieć wszystkiego.
KOMU BĘDZIEMY KIBICOWAĆ
Stefkowi Lichtsteinerowi. Bo dzięki niemu wiemy, że nawet profesjonalni sportowcy czasami zachowują się jak my:
OPINIA EKSPERTA
– Ale Mati, za moich czasów w Schalke, to taki Szakiri mógłby sobie jedynie pogryźć żelki w die kabine, bo by boiska nie powąchał. Na takiego skrzydłowego to musisz wyczekać, nie na raz, spychaj go na twoją nogę, tam gdzie możesz zrobić wślizg. Nie na raz, bo na raz, to nawet się nie rozpoczyna odliczania w dwuszeregu – mówi pan Tomasz, kiedyś piłkarz, dziś cukiernik.
SZALENIE ISTOTNY FAKT
Parę lat temu grupie Szwajcarów przyszła do głowy myśl, że tak dalej z tą imigracją być nie może. Że co to jest, że przyjeżdżasz do kraju, sadzasz dupę na taborecie, posiedzisz chwilę i tamtaram – paszport w kieszeni. Zorganizowano nawet jakieś akcje społeczne, sprawa trafiła do parlamentu. No, cuda, niewidy. Sprawą zainteresowała się jedna z gazet, która zademonstrowała kibicom, jak wyglądałaby kadra Szwajcarii, gdyby ktoś wpadł na pomysł zamykania granicy kilkanaście/kilkadziesiąt lat wcześniej:
FILMOWY ODPOWIEDNIK
„Kosmiczny mecz”
Szwajcaria jest trochę jak ten zespół tworzony przez postacie z Looney Tunes. Rodowici Szwajcarzy, tacy z dziada pradziada, co to od pokoleń czekoladę zagryzają złotem z banków, pewnie w dużym futbolu jakoś bardzo by nie zaistnieli. Dostali zatem wsparcie od tych, którzy albo mają przodków spoza Szwajcarii, albo sami urodzili się z dala od Alp. Tak samo było w „Kosmicznym meczu” – różnice zrobili napływowi.
NAJLEPSZA JEDENASTKA GRUPY E
fot. FotoPyk/400mm.pl