Patrząc na sam skład, na mundialu nie ma bardziej wyrównanej grupy. W końcu każda ze skojarzonych ze sobą drużyn ma spore możliwości i pewnie jeszcze większe aspiracje. Kiedy jednak zaczęliśmy główkować nad złożeniem najlepszej jedenastki, bardzo szybko zorientowaliśmy się, że wybieramy wyłącznie między zawodnikami z Argentyny i Chorwacji, którzy pod względem indywidualnym znacząco wyprzedzają rywali z Nigerii i Islandii. Czy takie zestawienie można jednak uznać za zaskakujące? No cóż, patrząc na układankę, którą ostatecznie udało nam się złożyć, nie mamy żadnych wątpliwości, że nie.
Z obsadzeniem większości pozycji nie mieliśmy żadnych problemów. Jedyny wyjątek stanowiła pozycja lewego obrońcy. No bo czy Nigeryjczycy grają tam jakimś asem? Raczej nie. Islandczycy? Tym bardziej. Rzeźbić musieliśmy więc w materiale, z którego korzystają selekcjonerzy Argentyny oraz Chorwacji i po długich analizach stwierdziliśmy, że nie ma czego im zazdrościć. No bo skoro Vatreni w czterech ostatnich meczach na lewej obronie sprawdzali aż trzech zawodników, to siłą rzeczy sytuacja nie jest komfortowa. Trochę z braku laku postawiliśmy więc na Rojo, który ostatnio znacznie częściej występuje w środku bloku defensywnego, ale w kadrze wciąż zdarza mu się zabezpieczać lewą flankę. I bez wątpienia jest dużo lepszą opcją niż Ansaldi, Strinić czy Pivarić.
Pozostałych zawodników odpowiedzialnych za defensywę wskazaliśmy bez żadnych kłopotów. Vrsaljko coraz mocniej rozpycha się na najwyższym europejskim poziome, Otamendi to klasa sama w sobie, a Lovren, choć do ścisłego topu środkowych obrońców pewnie nigdy nie dobije, to w odpowiedni poziom i tak gwarantuje. Z kolei o miejsce w bramce z Subasiciem rywalizować mógł tylko Romero, ale golkipera Manchesteru United z oczywistych względów musieliśmy odpuścić.
Piętro wyżej wybory były jeszcze bardziej oczywiste. Trio Banega-Modrić-Rakitić byłoby obiektem westchnień niejednego szkoleniowca. Ewentualni konkurenci? Może Kovacić, ale skoro pomocnik Realu Madryt nie może być pewny miejsca w wyjściowym składzie swojej reprezentacji, to trudno aby znalazł się w drużynie złożonej z najlepszych.
W linii ataku sytuacja była właściwie bliźniacza. Messi – wiadomo, Higuain jest zwyczajnie lepszy od Mandzukicia, Iheanacho czy Ighalo, a Di Maria statystycznie wypada dużo lepiej niż na przykład Perisić. Moglibyśmy oczywiście bawić się w złożone analizy i rozbijać wszystko na atomy, ale szczerze mówiąc, nie widzimy w tym żadnego sensu. Atak złożony wyłącznie z Argentyńczyków broni się bowiem sam. Podobnie zresztą jak najlepsza jedenastka grupy C, do której weszli reprezentanci tylko dwóch krajów.