Zdaje się, że piłkarze Japonii podczas przygotowań do towarzyskiego meczu z Ghaną szukali inspiracji w finałowym meczu Ligi Mistrzów, ale zaczerpnęli jej nie stamtąd, skąd było trzeba. Żaden z reprezentantów Kraju Kwitnącej Wiśni nie zaprezentował kunsztu na miarę Garetha Bale’a, za to japoński bramkarz z powodzeniem wcielił się w rolę Lorisa Kariusa i podarował rywalom z Afryki zwycięstwo.
Pierwsza wpadka zdarzyła się już na początku meczu, kiedy Eiji Kariushima Kawashima przepuścił prosty do obrony strzał z rzutu wolnego. Uderzenie Thomasa Parteya leciało akurat w ten róg, którego – przy poprawnym ustawieniu muru – powinien z łatwością przypilnować bramkarz, ale ewidentnie zabrakło mu refleksu i ostatecznie futbolówka wylądowała w sieci. W drugiej połowie nawywijał jeszcze bardziej – w pozornie niegroźnej sytuacji, przy asyście dwóch obrońców, niemalże stratował napastnika rywali na piętnastym metrze. Duże nieporozumienie japońskiej defensywy, rzut karny, 0:2 dla Ghany, w zasadzie po meczu.
Jednak wynik spotkania jest trochę mylący, bo Japonia wcale nie przegrała gładko. Oto trzy podstawowe wnioski po sparingu naszych grupowych rywali.
Uwaga na dośrodkowania
To był ulubiony sposób, w jaki podopieczni Akiry Nishino rozwiązywali w dzisiejszym meczu swoje akcje w ofensywie. Być może dlatego, że nowy selekcjoner jeszcze nic innego nie wykombinował? Jednak skłonność do dośrodkowań wcale nie oznacza, że Japończycy swoje ofensywne wypady inicjowali w bocznych sektorach boiska. Zazwyczaj wszystko rozkręcało się w środku pola, później piłka wędrowało na bok. I wrzutka, najchętniej nie spod linii końcowej, tylko z okolic narożnika pola karnego. Defensywa Ghany radziła sobie z tym nieźle, ale gospodarze kilka groźnych okazji jednak zdołali sobie wypracować. Wykończenie jednak szwankowało jeszcze bardziej, niż koncentracja u Kawashimy.
Nowe ustawienie, starzy wykonawcy
Akira Nishino przejął zespół na pięć minut przed mundialem, ale nie próżnuje i funduje drużynie niezłą rewolucję. Przede wszystkim jeżeli chodzi o formację, bo zdaje się, że Samuraje będą teraz grać trzyosobowym blokiem defensywnym. Póki co selekcjoner przetestował to ustawienie na Ghanie, czyli – jak można się domyślać – z myślą o Senegalu, ale to będzie prawdopodobnie system obowiązujący w japońskiej drużynie we wszystkich meczach mundialu. Na tle dzisiejszych przeciwników wyglądało to średnio – defensywa w składzie Yoshida, Hasebe, Makino dała się co najmniej kilka razy zbić z pantałyku, zwłaszcza gdy następowała strata w środku boiska i goście potrafili z tego skorzystać, chociaż niezbyt ochoczo decydowali się na przejmowanie inicjatywy.
No i głupie faule Japończyków w okolicach własnej szesnastki – to kolejny mankament gry obronnej zespołu Nishino. Gol Parteya padł właśnie po takim nieroztropnym faulu, jakiego na osiemnastym metrze dopuścił się Makino. Tę obronę naprawdę da się zaskoczyć.
Japońską defensywę jednak zostawmy, bo też inaczej by to wyglądało, gdyby Kawashima nie odstawił takiej popeliny. Istotne są także zmiany personalne, które nowy trener wprowadza w zespole. Nieco w kontrze do decyzji poprzednika, Nishino zdaje się obdarzać zaufaniem przede wszystkim zawodników doświadczonych. I wygląda, że to procentuje. Od pierwszych minut zagrał Keisuke Honda, który wyrasta przed mundialem na lidera zespołu, jakim zresztą był na mistrzostwach świata przed czterema laty. Brał na siebie grę, był wszędobylski, groźnie strzelał. Stworzył naprawdę ciekawy duet w ofensywie z Takashim Usamim.
W drugiej połowie na murawę wbiegli, przy owacyjnej reakcji publiczności, Shinji Kagawa i jego imiennik – Okazaki. Obaj odgrywali bardzo małą rolę w reprezentacji przez ostatni rok. Dziś nie pokazali może zbyt wiele, ale pewnie potrzebują jeszcze czasu, żeby odbudować formę i pozycję w kadrze.
Kawashima – tak trzymać
To, z perspektywy grupowego rywala Japonii, chyba najważniejsze. Jeżeli 35-letni golkiper Metz będzie dalej popełniał takie błędy i tak słabo współpracował ze swoim blokiem obronnym, to nie ma siły, żeby nasi napastnicy z tego nie skorzystali.
*
Trudno wyciągnąć po tym sparingu jakieś bardziej jednoznaczne wnioski. Z jednej strony – Japończycy pokazali pewien pomysł na grę, wysokie ustawienie Nagotomo i Haraguchiego na wahadłach otworzyło im sporo szans do wrzutek, lecz co najmniej 80% tych prób z łatwością gasili obrońcy Ghany. Przed Japonią jeszcze dwa mecze towarzyskie – ze Szwajcarią i Paragwajem. Nishino chce budować zespół po swojemu, ma sporo pomysłów, drugie tyle kłopotów i zmartwień, a czasu – coraz mniej.
Skład Japonii: Eiji Kawashima – Genki Haraguchi (46. Gotoku Sakai), Maya Yoshida, Makoto Hasebe (76. Yosuke Ideguchi), Tomoaki Makino, Yuto Nagatomo – Keisuke Honda (59. Shinji Okazaki), Ryota Oshima, Hotaru Yamaguchi (60. Gaku Shibasaki), Takashi Usami (46. Shinji Kagawa) – Yuya Osako
Japonia 0:2 Ghana
0:1 (9′) Thomas Partey
0:2 (51′) Emmanuel Boateng (rzut karny)
fot. Newspix.pl