Nie jest to żadna z największych tajemnic wszechświata – Górnik Zabrze po sezonie opuści dwóch podstawowych skrzydłowych. Zawodników w ogromnej mierze stanowiących o jego sile. O najpiękniejszym od wielu lat sezonie. O powrocie do europejskich pucharów po niemal ćwierć wieku nieobecności. Damian Kądzior jest o krok od Lecha (a właściwie o jeden przelew, do którego zobowiązał się klub z Poznania), Rafałowi Kurzawie skończył się kontrakt i już wiadomo, że w Zabrzu nie pozostanie. Tym baczniej przyglądaliśmy się więc dziś poczynaniom tego, który w pierwszej jedenastce na mecz o eliminacje Ligi Europy z Wisłą wyszedł na jednym z boków pomocy – Danielowi Liszce.

Liszkę można było dziś najlepiej porównać z zawodnikiem, którego ma w niedalekiej przyszłości zastąpić. Wystąpił bowiem na jednym ze skrzydeł, podczas gdy na drugim grał pożegnany w piątek na specjalnej konferencji prasowej wraz z Erikiem Grendelem Rafał Kurzawa. I co tu dużo mówić – gdyby trzeba było dziś bez żadnej wiedzy o zabrzańskim klubie wskazać, który jest jedną z największych gwiazd ekstraklasowego sezonu, a który melodią przyszłości, nie byłoby z tym absolutnie żadnego problemu.
Liszka przez większość meczu w ofensywie grał na Tomasza Cywkę. Zawodnika, którego trudno nazywać defensywną skałą. „Poprawny ligowiec” pasuje zdecydowanie lepiej. A jednak za każdym razem, gdy dochodziło do zwarcia, zawodnik Wisły był sprytniejszy. A to szybciej ustawił się do piłki tak, by uniemożliwić rywalowi przedarcie się skrzydłem, a to wypychał go za linię boczną, nie dając ugrać choćby autu. Gdy tylko po stronie Cywki pojawiał się Kurzawa, momentalnie było mu dużo trudniej.
Jedyna sytuacja, w której Liszka mógł przechytrzyć Cywkę to taka, za którą trudno go też jednoznacznie pozytywnie oceniać. Górnik wyszedł z kontrą, Liszka poszedł skrzydłem, ale od początku jedyną opcją dla niego była wrzutka. Było widać, że wcześniejsze przegrane pojedynki z prawym obrońcą Białej Gwiazdy odebrały mu chęć na indywidualne popisy, a miejsce na to zdecydowanie było. Dośrodkowanie przeciął rywal, ale tak niefortunnie, że o mały figiel pokonałby Cuestę.
Jeśli chodzi o pozytywne akcenty, trzeba też nadmienić przejęcie na połowie Wisły, które po rozegraniu z Angulo Liszka zakończył płaskim, zablokowanym uderzeniem z szesnastki gości. I ewentualnie naprawdę dobre dośrodkowanie, którym młody skrzydłowy zakończył kontrę górników, a które wybijać przed pole karne musiał Julian Cuesta. Choć tak po prawdzie, to od zawodnika na tej pozycji wymaga się przynajmniej kilku tego typu zagrań na mecz. Szczególnie że Kurzawa i Kądzior wyznaczyli w tej kwestii naprawdę wysokie standardy.
Generalnie przez poczynania Liszki przebijała się jednak widoczna na pierwszy rzut oka bojaźń. Oczywiście przy jego nikłym ekstraklasowym doświadczeniu zrozumiała, szczególnie biorąc pod uwagę stawkę meczu, ale dla kibica – no frustrująca. Nie decydował się na trudne rozwiązania. Gdy w pierwszej połowie na dwudziestym metrze przed bramką Cuesty znalazł się z piłką przy nodze, zagrał krótko, do najbliższego i dopiero zagranie kolegi nieco napędziło nieudaną ostatecznie kombinację zabrzan. Kiedy miał okazję pójść w drybling na skrzydle, oddał tę możliwość Szymonowi Żurkowskiemu, który w swoim stylu wdarł się w pole karne i trafił w boczną siatkę.
Gdyby więc teraz, już, z miejsca przychodziło Liszce wskakiwać w buty Kurzawy czy Kądziora, pewnie by się w nich utopił. Szczęśliwie i dla niego, i dla drużyny, Marcin Brosz ma całe lato, by zbudować tego zawodnika tak, jak zbudował już kilku innych, od kiedy zameldował się w Zabrzu. Ba, czy to po Gryszkiewiczu, czy po Smudze, którzy dostali już trochę więcej minut, widać znacznie więcej pewności. Takiej pozytywnej bezczelności. I choć obaj popełniają wciąż błędy – jeden Gryszkiewicza mógł dziś być tragiczny w skutkach, gdy piłkę przejął od niego blisko pola karnego Llonch – nie sposób nie dostrzec postępu, jaki obaj czynią.
No i w przypadku samego Liszki nie można zapominać, że gdy rok temu Górnik wchodził do ekstraklasy, niejaki Szymon Żurkowski miał na koncie dziewięć pierwszoligowych występów, dopiero w końcówce sezonu zaczął grać w pierwszej jedenastce i nikt nie wskazywał go jako gościa mogącego być wiodącą postacią zabrzan w najwyższej lidze.
Jak dalej potoczyła się ta historia – wszyscy doskonale wiemy.
fot. NewsPix.pl
Jak to co czeka? Kolejne wpierdole od Wielkie Legii Warszawa – Mistrza Polski
Lecz gdzie indziej kompleksy i nie podpisuj się jako LEGIA. WSTYD!!!
Treść usunięta
Gawronix proponuję eutanazję
Treść usunięta
Treść usunięta
Takie teksty są karalne, a poza tym zdradzają chamstwo i buractwo. Proponuję się następnym razem powstrzymać.
Życzę Górnikowi – będąc kibicem Legii – samych sukcesów w pucharach. I cieszę się, że klub z kibicami wrócił, gdzie jego miejsce. Brawo!
Brosz będzie prawdopodobnie pierwszym zwolnionym w następnym sezonie. Skład bez Loski, Wieteski (raczej zagranica a nie L) , Bochniewicza ,Zurkowskiego ,Kurzawy i Kadziora. Bardzo stary Angulo będzie ale już na emeryturze (a jednocześnie będzie wystawiany mimo grania piachu) , zaś L.Wolsztyński będzie jeszcze kontuzjowany.
Do tego zmęczenie pucharami na dzień dobry i trudno znów tak trafić z transferami jak rok temu. Poziom oczekiwań zaś będzie wyznaczony tegorocznymi wynikami, To mieszanka czynników, wraz z dodatkowym czynnikiem niecierpliwości prezesów naszych ligowców ,,do pierwszego kryzysu” – może dać tylko jeden efekt. Ok 4 pkt w pierwszych 8 meczach i do widzenia
Trochę logiki by się przydało w tym wpisie. To ile meczów w pucharach rozegra Górnik żeby się zmęczyć. Dwa? Jak tak to po prostu pewnie rozegra dwa sparingi mniej. Tyle w kwestii zmęczenia pucharami.
Widzę, że tu same wróżki i Nostradamusy 🙂
Zajęli 4 miejsce gwarantujące grę w eliminacjach LE i tyle w temacie. Ich problem jak w tych eliminacjach zagrają a nie wasz.