Wisła Kraków nie uniknęła słów krytyki po zwolnieniu Kiko Ramireza. Hiszpan w Krakowie wypadł pewnie lepiej niż początkowo można się było spodziewać, ale – przynajmniej w opinii władz Białej Gwiazdy – i tak był na Wisłę za słaby. Na ławce trenerskiej zluzował go Joan Carrillo, szkoleniowiec z głośniejszym nazwiskiem (o co trudno nie było) i dużo lepszym CV, który miał pociągnąć klub w górę tabeli. I trzeba przyznać, że Wisła na tej roszadzie faktycznie zyskała.
Pod wodzą Carrillo wiślacy rozegrali do tej pory piętnaście meczów. To wystarczający materiał, by powiedzieć „sprawdzam” i bliżej przyjrzeć się grze Białej Gwiazdy, którą układa hiszpański szkoleniowiec. Tabela za ten okres wygląda następująco:
Zaczynając od punktów – pod tym względem jest w porządku. Średnia 1,6 punktu na mecz może nie zwala z nóg, ale z drugiej strony nie można też powiedzieć, że to słaby wynik. Odkąd Carrillo przejął Wisłę, krakowski klub dwukrotnie mierzył się z Legią, Lechem i Jagiellonią, a więc zespołami ze ścisłej czołówki. Z każdym z tych zespołów Biała Gwiazda wprawdzie przegrała, ale każdemu potrafiła też urwać punkty, wygrywając w Warszawie i Białymstoku oraz remisując z Lechem u siebie. Pokonać udało się też Koronę Kielce czy Arkę Gdynia, a więc zespoły, które w tamtym momencie znajdowały się w tabeli nad Wisłą. Widać więc, że Carrillo potrafi grać i wygrywać z drużynami teoretycznie silniejszymi, co Ramirezowi zdarzało się rzadko. To zresztą był jeden z najpoważniejszych zarzutów pod adresem byłego szkoleniowca krakowskiego klubu.
Najlepiej widać to na podstawie wyników osiąganych przez obu szkoleniowców w grupie mistrzowskiej. Rok temu Kiko Ramirez zbierał baty praktycznie od wszystkich. Punkty potrafił zdobyć jedynie z beznadziejną Pogonią (trzy) i Legią (jeden). Poza tym w ryj, w ryj, w ryj. Nawet od Termaliki.
Carrillo pod tym względem prezentuje się o niebo lepiej. Z Legią wprawdzie przegrał, ale potrafił wywieźć punkt z Płocka, wygrać w Białymstoku, przejechać się po Koronie i Zagłębiu oraz zremisować z Lechem. W sześciu meczach jego zespół zdobył jedenaście oczek. W grupie mistrzowskiej lepiej od wiślaków punktuje tylko lider z Warszawy.
Idźmy dalej. Wisła Joana Carrillo, przynajmniej na podstawie suchej statystyki, całkiem nieźle wygląda w defensywie. Obok Legii straciła najmniej bramek, choć Hiszpan miał po drodze sporo problemów z zestawieniem linii obrony. Kontuzje nie omijały defensorów Białej Gwiazdy, przez co bardzo często musiał rzucać piłkarzy po różnych pozycjach (Bartkowski, Arsenić, Cywka) i non stop kombinować przy wyborze pary stoperów. W tych okolicznościach ciężko mówić o jakiejkolwiek stabilizacji, która w przypadku defensywy jest przecież ważnym aspektem. Mimo to Carrillo potrafił sobie poradzić. 0,93 straconej bramki na mecz to wynik godny uznania. Tym bardziej, że Hiszpan przyjeżdżał do Krakowa raczej jako specjalista od atakowania bramki przeciwnika niż bronienia dostępu do własnej.
O ile w defensywie Wisła zrobiła postęp w porównaniu z tym, co było za Ramierza, to w ataku mamy praktycznie status quo. Dotyk Carrillo nie przełożył się ani na większą liczbę goli, ani na bardziej atrakcyjny sty gry. Owszem, Biała Gwiazda potrafi złożyć składną i efektowną akcję, ale wciąż dzieje się to incydentalnie. Pomysł na grę zespołu specjalnie się nie zmienił. Osią i jedocześnie motorem napędowym ofensywy cały czas jest Carlitos, który wiosną nadal strzela i asystuje na potęgę. Wisła, jak była, tak nadal jest uzależniona od hiszpańskiego snajpera, co w połączeniu z jego niechybnym odejściem nie wróży najlepiej przed nowym sezonem.
O brak szukania innych rozwiązań ciężko mieć jednak do Carrillo pretensje. Przywiązanie do Carlitosa z oczywistych względów jest jak najbardziej zrozumiałe. Inaczej wygląda to w przypadku Nikoli Mitrovicia. Eksperci jadą z Serbem przy każdej okazji, kibice gwizdami reagują na większość jego zagrań (czyli podań do tyłu), a Carrillo, jeśli tylko może, wystawia go w pierwszym składzie. Co prawda NM16 ostatnio pokazał się z delikatnie lepszej strony, ale i tak ciężko oprzeć się wrażeniu, że ten mariaż opiera się na innych czynnikach niż umiejętności.
Generalnie rzecz biorąc, Carrillo korzysta z ograniczonej grupy piłkarzy. Mniej chętnie niż jego poprzednik stawia też na Polaków. Dopóki jednak jego zespół prezentuje się dobrze, to ciężko mieć o te decyzje i wybory pretensje. Tym bardziej, że Wisła cały czas jest w grze o czwarte miejsce, a w wyścigu z Górnikiem i swoją imienniczką z Płocka wcale nie jest bez szans. Tak wysoko w tabeli Biała Gwiazda nie była od sezonu… 2010/11, w którym zdobyła mistrzostwo kraju. Potem ruszyła w długą tułaczkę po miejscach od piątego do dziewiątego na dobre wypadając z europejskich pucharów. Carrillo wygląda na człowieka, który może ją z tej tułaczki wyciągnąć. Jeżeli nie w tym sezonie, to w następnym sezonie.
*
Więcej opinii o ekstraklasie znajdziesz w magazynie Weszłopolscy.
Fot. 400mm.pl