Lechia dzięki wygranej z Piastem miała przed tą kolejką prawie pewne utrzymanie, ale jak pamiętamy z kultowej już chyba reklamy, “prawie” robi wielką różnicę. Biało-zieloni mieli więc za zadanie udowodnić w Szczecinie, że ekstraklasa rzeczywiście im się należy. Cóż, wypełnili tę misję na trójkę z plusem.
Z jednej strony trzeba bowiem ekipę Stokowca pochwalić. To ona na początku spotkania była stroną przeważającą, miała więcej sytuacji, ale brakowało skuteczności. Strzał Lipskiego sparował Bursztyn, główka Łukasika nie dotarła ostatecznie do bramki, a wyglądało, że pomocnik upoluje swoją drugą bramkę w lidze (co byłoby wyczynem heroicznym). W końcu jednak gdańszczanom wpadło. Goście wyprowadzili kontrę, która co prawda trwała sto lat, ale i tak udało im się zaskoczyć Pogoń. A właściwie Bursztyna, który zapłacił frycowe i popełnił błąd, tak to trzeba ocenić. Lipskiemu uderzenie wyszło średnio, piłka leciała w środek bramki i doświadczony bramkarz ten strzał by nawet złapał. Bursztyn doświadczenia jednak nie ma, machnął więc tylko głupio ręką, a futbolówka odbiła się od poprzeczki i wpadła do siatki. Pewnie, jakimś usprawiedliwieniem jest ostro świecące słońce, ale dajmy spokój, takie próby trzeba bronić.
Paradoksalnie, tutaj dochodzimy do momentu, kiedy dla odmiany musimy zganić Lechię. Znów brakowało im wyrachowania, odpowiedzialności za wynik. Przecież gospodarze powinni wyrównać już parę chwil później, kiedy Delew miał autostradę do bramki Kuciaka zbudowaną praktycznie od połowy boiska. Nawinął spóźnionego Mladenovicia, wystawił patelnię właściwie na pustaka do Frączczaka, ale ten, zamiast trafić do bramki, przekopał piłkę do Niemiec.
To jednak było ostatnie ostrzeżenie wysłane gościom: gdy Frączczak dostał drugą okazję i wyszedł sam na sam z Kuciakiem, nie pomylił się, walnął po długim i było po sprawie. A trzeba koniecznie też wspomnieć, że Pogoń mogła i powinna prowadzić. Głupią stratę zaliczył z boku boiska Peszko, poszła wrzutka w pole karne, ale dwa (!) oddawane po sobie strzały Portowców lądowały na poprzeczce.
Jak sami widzicie, dużo działo się przed przerwą. Niestety, po niej, tempo spotkania siadło. Wyglądało na to, że obie drużyny są zadowolone z wyniku. Najgroźniejszą okazję zmarnowała Lechia, kiedy Oliveira po genialnym podaniu od Peszki nie potrafił pokonać Bursztyna. Pogoń? Oddała dwa celne strzały, ale takie, które obronilibyście i wy, i my, więc musiał zrobić to też Kuciak.
Lechia zostaje w esktraklasie, ale przed Stokowcem, Mandziarą i resztą ekipy pracowite lato. Trzeba tę drużynę przebudować. Pożegnać wiekowych piłkarzy, wzmocnić pozycje, które wzmocnień potrzebują, bo choćby brakuje gdańszczanom napastnika, ale środkowych pomocników mają już sześciu. W tym sezonie udało się uratować, ale kolejnego tak słabego Gdańsk nie ma prawa przeżyć.
[event_results 460761]
fot. FotoPyK