Czy Lechia naprawdę wyciska ze swojego potencjału mniej niż minimum? Czy Śląsk Wrocław miał papiery na znacznie lepszy sezon? A może to, co prezentują te zespoły i gdzie się znajdują, odpowiada ich sytuacji?
W sedno trafił swego czasu Paweł Paczul:
Jeśli w polskiej piłce jakieś stwierdzenie się przyjmie, to często nie ma siły, by zostało odklejone – skoro Możdżeń walnął kiedyś z City, to już do późnej starości będzie miał dobre uderzenie z dystansu. Podobnie jest z Lechią: kiedyś kupowali na potęgę i mieli naprawdę mocną kadrę, więc według wielu stan posiadania w Gdańsku już zawsze będzie bardzo dobry. A przecież od dawna to bujda na resorach.
Wojtkowiak, Wawrzyniak, Peszko, bracia Paixao, Krasić – wszyscy w wieku przedemerytalnym. Cały kręgosłup zeszłorocznej drużyny. Część z nich już w praktyce zjechała na bocznicę. Wciąż jeszcze ludzie widząc te nazwiska oczekują, że będzie ligowy top, ale nogi nie dojeżdżają. A pamiętacie, że zeszłoroczny wynik w dużej mierze został wyczarowany na plecach nie puszczającego bramki przez 323161451 minut Kuciaka? No więc Dusan zszedł na ziemię. Puścił w tym sezonie 56 goli.
Oczywiście nie pomaga mu fakt, że obrona to plac budowy, na którym często brakuje porządnych materiałów. Chrzanowski to lechijne odkrycie rundy, ale im dalej w las, tym więcej drzew. Stolarski chyba wciąż żyje transferem do Juve – bywało z nim gorzej, ale to wciąż maksymalnie przeciętność. Na środku obrony nie ma natomiast ani jednego pewnego zestawienia. Każdy z graczy w rotacji aspiruje do nagrody najgorszego stopera sezonu. Augustyn? Średnia not 3,87. Vitoria i Gerson – 4,40. Nunes – 4,04, Mladenović – 4,00. Bardzo smutna historia, gdy wspomni się o występach Janickiego czy Malocy.
Przyzwoicie na papierze wygląda defensywna pomoc, bo z trójki Sławczew-Borysiuk-Łukasik powinno się wyrzeźbić sensowne zasieki. Ale Łukasik pikuje z formą tak bardzo, że za chwilę uderzy nosem o ziemię. Borysiuk po kolejnym nieudanym wojażu zagranicznym mozolnie przypomina sobie jak to jest grać w piłkę. Na razie bez oszałamiających efektów.
Mimo wszystko i tak więcej problemów jest przed nimi. Ewidentnie dobrymi piłkarzami są Wolski, Lipski i Haraslin. Dwóch z nich wyłączyła kontuzja. Lipski stracił część sezonu przez decyzje trenerów osób prowadzących drużynę. Stokowiec dopiero go odbudowuje. W ofensywie komfortu nie ma – poza podstarzałymi Paixao (a na finiszu już tylko Flavio), do dyspozycji Kuświk. Sympatyczny chłop, ale nie czarujmy się: nigdzie blisko choćby seryjnego ligowego strzelca w stylu Robaka. Oliveira z kolei to wiatrak bez liczb.
Kto tu miał robić to mistrzostwo? No kto?
***
Śląsk pewnie utrzymał się na kilka kolejek przed końcem sezonu. Zajmuje właśnie dziesiąte miejsce w tabeli. Czy należało oczekiwać, że będą mierzyć znacznie wyżej? Robak strzela regularnie jak zawsze, ale Kosecki, który miał ciągnąć wózek, dopiero wraca z formą. Długo grał parodysta Riera, Vacek jest cieniem samego siebie. Zresztą, w Śląsku siedemnaście meczów rozegrał Mateusz Lewandowski, co mówi wszystko o potencjale wrocławskiej kadry.
Sęk w tym, że liga ewoluowała. Wyjadacze Ekstraklasy wciąż mają w pamięci składy węgla i papy, które nie miały trzech porządnych rezerwowych, wypłaty oglądały tylko od święta, a i tak robili świetne wyniki. Ruch Chorzów od lat funkcjonował mniej więcej w takich warunkach, a mimo to potrafił wylądować na ligowym podium. Liga jednak się uprofesjonalniła. Nie znaczy to, że podniosła drastycznie poziom, ale posiadanie szerokiej kadry średnich zawodników, wspartych dwoma-trzema niezłymi, jest rutyną, a nie wyróżnikiem, który stawia na piedestale.
Spójrzmy na uwikłany w walkę o spadek Piast Gliwice. Na ławce Waldek Fornalik, czyli topowy fachowiec jak na ligowe warunki, który sam w sobie powinien oznaczać tarczę przed słabymi wynikami. Na bramce Szmatuła, chimeryczny, ale wciąż potrafiący wybronić mecz. Czerwińskiego dopiero co brała Legia. Konczkowski w InStacie jest czołowym prawym obrońcą ligi. Sedlar to wyjątkowo ogarnięty stoper, wcale nas nie dziwiło, że swego czasu dostał powołanie do serbskiej reprezentacji. Dawał sobie radę w środku pomocy, co jasno pokazuje, że nie jest przecinakiem, tylko jak mało który defensor w lidze potrafi rozegrać.
Ale obrona, bowiem trudno robić z Pietrowskiego czy Koruna gwiazdy, to najsłabiej obsadzona formacja Piasta. Pomoc to zupełnie inna bajka. Jodłowiec, chłop z doświadczeniami gry na międzynarodowym poziomie. Hateley, który w naszych warunkach też jest ponadprzeciętnym zawodnikiem. Dziczek to reprezentant młodzieżówki, wyróżniający się jesienią zawodnik z papierami na eksplozję formy. Jest Vassiljev, bohater zeszłego sezonu. Są Badia i Zivec, czyli wyjątkowo ogarnięci skrzydłowi, mający sporo fantazji i determinacji. Zaledwie z ławki wchodzi Joel Valencia, Ekwadorczyk z dryblingiem, odejściem, strzałem. A są jeszcze Mak, Jagiełło, Gojko. W ataku Szczepaniak, który na ligowe warunki jest solidnym graczem, a wsparty Papadopoulosem czy Angielskim – zestaw na pewno nie na puchary, ale powinien dawać utrzymanie.
A przynajmniej tak się niektórym wydaje, bo kadry większości ligowców prezentują bardzo wyrównany poziom. Oczywiście dyskusja kto ma lepszy skład, Zagłębie czy Cracovia, Śląsk czy Arka, jest uzasadniona. Ale to nie są wielkie różnice.
Bo w lidze, w której mistrzem może być zespół z jedenastoma porażkami na koncie wielkich różnic być nie może.
Fot. FotoPyK