Reklama

Słaba Sampdoria, bezbarwni Polacy

redakcja

Autor:redakcja

06 maja 2018, 20:35 • 3 min czytania 0 komentarzy

Zdążyliśmy przyzwyczaić się do nazywania Sampdorii Sampolonią, ale nigdy nie dostawaliśmy tak wielu argumentów potwierdzających, że takie nazewnictwo jak najbardziej ma sens. Drugi raz z rzędu w wyjściowym składzie włoskiej drużyny mogliśmy oglądać trójkę Polaków. Wcześniej taka sytuacja miała miejsce tylko raz – pod koniec stycznia. Bereszyński, Linetty i Kownacki rozegrali pełne spotkanie, ale niestety żaden z nich nie porwał nas swoją grą. Po prostu wtopili się w tłum.

Słaba Sampdoria, bezbarwni Polacy

Tłum, który momentami wyglądał na wyrwany z wakacji. Trener Sampdorii otwarcie przyznawał przed meczem, że ta zamierza jeszcze powalczyć o europejskie puchary, ale zespół na boisku – delikatnie mówiąc – nie pokazał ognia. Patrząc na ich poczynania, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że powoli kończy im się paliwo w baku. Mają w tej rundzie momenty, w których potrafią wzbić się na wyższy poziom (chociażby starcie z Cagliari), ale generalnie radzą sobie przeciętnie, a wszystko co najlepsze zaprezentowali w pierwszej części sezonu. Potwierdzają to ostatnie wyniki i zaledwie dwa zwycięstwa w dziewięciu ostatnich spotkaniach.

W mocno sparingowe tempo, przede wszystkim w pierwszej odsłonie, wtopiła się cała trójka Polaków. Podsumowując grę Kownackiego, musimy zwrócić uwagę, że Sampdoria w ciągu całego spotkania nie oddała ani jednego celnego strzału. Oczywiście, dochodziło do niego bardzo mało piłek, sam starał się, walczył i ruszał do każdej piłki, ale widzieliśmy w tym sezonie znacznie lepsze spotkania w jego wykonaniu. Oczekujemy od niego zdecydowanie więcej, choć trudno zrzucać na niego winę – cała ofensywa Sampdorii prezentowała się mało okazale.

Bereszyński zagrał poprawnie. Zaliczył kilka odbiorów, miał parę rajdów, nie pozwalał na zbyt wiele na swojej stronie, choć raz jego błąd mógł zakończyć się stratą bramki. Zasłaniał piłkę, chciał minąć Berardiego, ale ten wygarnął mu ją i popędził w stronę bramki. Strzał obronił jednak bramkarz. Linetty’ego nie zapamiętaliśmy z niczego szczególnego. Ot, wtopił się w tłum. Zaliczył kilka udanych zagrań, ale miał również straty i niecelne podania, od czasu do czasu zbyt mało agresywnie doskakiwał do rywali. Zresztą jak cała drużyna, która nie pokazała nawet grama intensywności.

W końcu wykorzystało to Sassuolo. Matteo Politano najpierw postraszył – przyjął piłkę po zagraniu z rzutu rożnego, uderzył mocno, ale w sam środek. A po chwili dopiął swego – pomimo ostrego kąta, zapakował piłkę do bramki, zdobywając tym samym swoją dziewiątą bramkę w tym sezonie. Osiągnięcie, obok którego trudno przejść obojętnie, tym bardziej że cała drużyna strzeliła w ciągu sezonu tylko 27 goli.

Reklama

Po zdobyciu bramki nie działo się już dosłownie nic. Sampdoria biła głową w mur, nie stworzyła nawet zalążka groźnej akcji i zasłużenie przegrała. Przy okazji praktycznie wypisując się z walki o puchary.

Sassuolo – Sampdoria 1:0

1:0 Politano 68′

Fot. NewsPix.pl

Najnowsze

EURO 2024

Media: Zmiana Probierza. Nie poznamy szerokiej kadry na Euro 2024

Bartosz Lodko
0
Media: Zmiana Probierza. Nie poznamy szerokiej kadry na Euro 2024
1 liga

Królewski: Miałem sygnały o planach wpływania na służby, by finał PP się nie odbył

Paweł Paczul
4
Królewski: Miałem sygnały o planach wpływania na służby, by finał PP się nie odbył

Włochy

Komentarze

0 komentarzy

Loading...