W ubiegłym sezonie Lech Poznań sensacyjnie przegrał finał Pucharu Polski z Arką Gdynia. Nałożyło to na “Kolejorza” dodatkową presję na finiszu ligi, zagęściło i tak już gęstą atmosferę. W efekcie klub z Bułgarskiej przegrał również walkę o mistrzostwo (tylko jedno zwycięstwo w ostatnich czterech kolejkach) i zamiast dwóch trofeów będących na wyciągnięcie ręki, były dwie wielkie klapy. Czy teraz taki scenariusz grozi Legii Warszawa?
W jakimś stopniu na pewno. Atmosfera przy Łazienkowskiej po przejęciu sterów przez Deana Klafuricia wyraźnie się poprawiła, zespół trochę odżył, ale to wszystko cały czas wisi na włosku i może działać “do pierwszego błędu”. Takim na pewno byłaby porażka z ekipą Leszka Ojrzyńskiego. Z jednej strony Legia w minionych tygodniach jest w zdecydowanie lepszej formie. Wygrała rewanż z Górnikiem Zabrze w półfinale PP, a potem pokonała w Ekstraklasie Wisłę Kraków i Koronę Kielce. Gdynianie natomiast doznali czterech z rzędu ligowych porażek. Stracili w tych meczach aż 14 goli. W piątek dostali u siebie 1:5 z Piastem Gliwice, ale w ich szeregach nawet nie próbowano ukrywać, że koncentracja nie była na najwyższym poziomie. Myśli piłkarzy kierowały się już ku Stadionowi Narodowemu.
ARKA GDYNIA ZNÓW ZASKOCZY W FINALE PUCHARU POLSKI? TOTOLOTEK ZA JEJ ZWYCIĘSTWO PŁACI PO KURSIE 6,20
Jeżeli Legia chce uniknąć przykrej niespodzianki, absolutnie nie może stracić czujności. Jak mówi sam Ojrzyński, Arka to drużyna pucharowa i trudno się z nim nie zgodzić. Od czasu do czasu jego podopieczni potrafią rozegrać świetny mecz. Jakoś tak się składa, że wtedy najczęściej ofiarą pada któryś z faworytów. Do tego żółto-niebiescy w tym sezonie już dwukrotnie pokonali “Wojskowych” – przy Łazienkowskiej w spotkaniu o Superpuchar Polski i 31 marca u siebie po golu Andrija Bohdanowa z rzutu wolnego. To ostatnie punkty Arki w lidze. Legia miała wtedy w składzie wielu nowych zawodników, a w kuluarach mówiło się, że Jozak nie do końca przygotował ich na to, czego mogą się spodziewać. Zostali zaskoczeni agresywną i bezkompromisową postawą rywala, dali się stłamsić.
Atutem Arki kolejny raz będzie też mniejsza presja – być może mniejsza nawet niż rok temu. Wtedy PP był fajnym dodatkiem przed decydującymi bojami o utrzymanie. Dziś pozostanie w gronie najlepszych w praktyce jest już pewne (cztery kolejki do końca, 11 punktów przewagi nad strefą spadkową). Nie znaczy to, że Rafał Siemaszko i spółka zagrają na pełnym luzie psychicznym. Przesadzilibyśmy w drugą stronę. Generalnie w Arce nie najlepiej się dzieje, są zgrzyty między kibicami a szefostwem klubu, trener zimą kilka razy głośno mówił o złych warunkach do treningów, jego pozycja w klubie nie jest mocna, a wyniki nie zachwycają. Drużyna z Gdyni wiosną odniosła tylko dwa ekstraklasowe zwycięstwa. W tym roku gorzej punktują jedynie będące pod kreską Termalica i Sandecja. Środowa porażka mogłaby więc dobić zespół mentalnie i przesądzić o poważnych zmianach przed nowym sezonem. Wygrana z kolei byłaby okazją, żeby paść sobie w ramiona i pójść na kilka kompromisów. Mimo wszystko to jednak nadal Arka może, a Legia musi.
LEGIA WARSZAWA ZDECYDOWANYM FAWORYTEM FINAŁU PUCHARU POLSKI. KURS NA JEJ WYGRANĄ w TOTOLOTEK.PL TO 1,62
Bez względu na obecną sytuację, przy Łazienkowskiej mogą być optymistami z jednego prostego powodu. Legia to największy specjalista od zdobywania Pucharu Polski. Sięgała po to trofeum aż 18 razy, zdecydowanie najczęściej ze wszystkich klubów. W ostatnich dziesięciu latach w finale grała sześciokrotnie i za każdym razem była górą (w 2013 roku finał składał się z dwumeczu, 2:0 i 0:1 ze Śląskiem Wrocław).
Z naszej perspektywy najważniejsze, żebyśmy po końcowym gwizdku mieli poczucie, że warto było poświęcić te dwie godziny – lub nawet więcej – właśnie na finał.
TOTOLOTEK.PL OFICJALNYM PARTNEREM PUCHARU POLSKI. OFERTA NA MECZ ARKA – LEGIA TO PRAWIE 140 RÓŻNYCH ZAKŁADÓW!
Fot. FotoPyk