„Do nas to pan łatwo nie dojedzie. Ale jesteśmy w weekend w Opolu, Paweł ma turniej”. Niby niemałe miasto, ale boiska położone na obrzeżach.
– Dzień dobry, chciałbym zamówić taksówkę na boiska przy Północnej.
– Panie, za daleko, nie będę tam nikogo wysyłała. Zadzwoni pan do konkurencji.
– Dzień dobry, dojadę z państwem na boiska przy Północnej?
– Nie, nikomu nie opłaca się tam jechać.
Telefon szybko padł. Autobus do pewnego punktu dowiózł, ale z przystanku na boiska było jeszcze 40 minut na piechotę, głównie przez pole. Dzień nie zaczął się dobrze, ale miało być już tylko lepiej. Czas zająć się piłką. W turnieju dwunastolatków gra Paweł Zasępa, 11-latek z Krapkowic. Chłopak, który miał zaproszenie, a raczej – wywalczył je sobie, na treningi w Chelsea. Pociągnął swoją drużynę do trzeciego miejsca w województwie w turnieju „Z podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. Do przyjazdu na Narodowy zabrakło niewiele, ale na poziomie województwa został wybrany najlepszym graczem.
1:1. Ostatnia minuta meczu chłopców ze Spidersu Krapkowice, prestiżowego, bo z Odrą Opole. Paweł biegnie z piłką, drybluje, doskakuje do niego rywal. Biegną bark w bark, aż Paweł pada na murawę. Przy upadku niebezpiecznie wygięła się ręka…
– Nie wygląda to najlepiej, musimy jechać do szpitala. W ostatnim czasie Paweł ma trochę pecha, to nie pierwsza kontuzja. Ale jest dzielny – powiedział nieco przejęty tata, Tomasz.
Pojechaliśmy do szpitala. Z tatą, mamą i siostrą Pawła. Chłopak jest przywiązany do rodziny. Ale o tym więcej będzie później. W szpitalu okazało się, że nadgarstek jest tylko nadwyrężony. Tydzień przerwy i Paweł będzie mógł trenować.
***
– W wieku 5 lat na pierwszy trening zaprowadziła go żona. Ja byłem, zresztą po części nadal jestem, emigrantem. Dużo czasu spędzam poza Polską, wtedy zaskoczyło mnie, że Kasia wpadła na piłkę nożną. Ale Paweł zawsze był żywiołowy, kopał nie tylko piłkę, a też różne rzeczy w domu, więc trzeba było zaprowadzić go na boisko (śmiech) – mówi tata Pawła.
– W Krapkowicach nie było jego rocznika, dlatego od początku grał ze starszymi. Kiedy po powrocie do kraju pierwszy raz poszedłem na jego trening, nie wyglądało to dobrze. Paweł trzymał się gdzieś z boku. Patrzyłem na jego zachowanie i myślałem, że nic z tego nie będzie. Brakowało w nim tego zapału, który miał w domu. Ale żona mówiła: zobaczysz, okrzepnie, poradzi sobie. I faktycznie. Po dwóch czy trzech miesiącach, kiedy znowu poszedłem na zajęcia, Paweł się przełamał, rządził na boisku. Każdą piłkę brał na siebie. Szybki i zwinny był zawsze, ale oczarował mnie techniką, panowaniem nad piłką.
Paweł w 2016 roku dwa razy wziął udział w obozach Polish Soccer Skills. 4000 dzieciaków podzielonych na kategorie wiekowe. Paweł swoją, do lat 9, bez trudu wygrał. Przewyższał innych umiejętnościami, bawił się piłką. W nagrodę dostał zaproszenie na treningu w Chelsea, miał jechać z trenerem i chłopcami, którzy zwyciężyli w innych rocznikach. Miał, bo ostatecznie nie wyjechał. – Byliśmy już spakowani, w nocy mieliśmy jechać do Warszawy na lotnisko, gdzie była zbiórka. Ale Paweł powiedział nam, że nie, że nie chce. Gdybym jechał ja albo żona, to on z chęcią poleciałby do Anglii. Niejeden rodzic w takiej sytuacji by go zmusił, ale po co robić coś wbrew swojemu dziecku?
Kilka miesięcy potem Reprezentacja Polski Polish Soccer Skills leciała do Monachium, między innymi na sparing z Bayernem. Na ten wyjazd mogli zabrać się też rodzice, dlatego tym razem Paweł nie okazywał żadnej niechęci. Natomiast przed letnim obozem powiedział rodzicom: „Nawet jak znowu wygram, to bez was nigdzie nie lecę”. Jak można się domyślić… wygrał. – Tym razem nagrodą był wyjazd do Włoch, chodziło o Juventus albo Milan. Nawet nie wiem, bo od początku wiedzieliśmy, że nie ma co się tym interesować – wspomina tata, Tomasz.
Żebyście zobaczyli, jak bardzo Paweł jest zżyty z rodziną, możecie odpalić sobie ten film. Jego starsza siostra Natalia brała udział w Natalia w The Voice Kids Poland. [od 5:00]
Takie jednorazowe wyjazdy to świetna sprawa, ale kluczowy dla młodego chłopaka jest regularny rozwój. Krapkowice, nawet mimo treningów ze starszym rocznikiem, robiły się dla niego za małe. – Wszędzie mamy daleko. Odra Opole jest dość słaba. Do Górnika Zabrze czy Ruchu Chorzów nie chciałem go posyłać, bo jakoś nie czuję chemii z Górnym Śląskiem. W takim wypadku zaczęły mnie przekonywać głosy, żeby pojechać z Pawłem do Śląska Wrocław. Zadzwoniłem do trenera, a on dość obojętnie powiedział, że skoro syn jest tak dobry jak mówię, to możemy przyjechać – relacjonuje ojciec.
I kontynuuje: – Pierwszy trening? Paweł jak to Paweł. Trema, nowi koledzy… Stał z boku, za bardzo nie rzucał się w oczy. Natomiast indywidualne ćwiczenia wykonywał bardzo dobrze. Jednak wiadomo, że najważniejsza jest gierka. Szczerze – wypadał kiepsko, po piłkarsku można powiedzieć, że grał na alibi. Gra się toczyła, syn niczym się nie wyróżniał. Aż doszło do zamieszania, ktoś kopnął piłkę i ta rykoszetem spadła pod nogi Pawła. Byłem ciekaw, czy odda ją do najbliższego czy tym razem pokaże, co potrafi. Pokazał. Zaczął się nią bawić w dryblingu, minął trzech rywali i strzelił w okienko. Trener, wcześniej powątpiewający w testowanego chłopaka, był zdumiony. Może wcześniej wypadał słabo, ale jakby nie potrafił, to by tej jednej sytuacji nie wykorzystał. Po treningu podeszliśmy do trenera, żeby spytać, czy przyjechać na następny trening. Trener pokiwał głową: przyjedźcie.
Na kilku następnych zajęciach radził sobie dobrze, Śląsk go chciał, problematyczną kwestią był dojazd. Mamy do Wrocławia 100 kilometrów, a treningi są cztery razy w tygodniu. Umówiliśmy się, że będziemy zawozić syna dwa razy w tygodniu. Plus w weekendy, na mecze i turnieje. Po paru miesiącach wychodził w pierwszej szóstce Śląska na wszystkie mecze. Był pewniakiem.
Trochę czasu zabrała mu kontuzja. Konkretnie – rozwarstwienie pięty. Wrócił do treningów, miał za sobą może trzy jednostki po powrocie, a trener chciał zabrać go na Turniej Sokolika do Starego Sącza. Pojechał i zajął z drużyną drugie miejsce. A turniej organizowany przez Tomasza Popielę jest naprawdę bardzo mocno obsadzony. Liverpool, Juventus, Roma, Dynamo Zagrzeb, Legia, Lech czy Hertha, która ograła Śląsk w finale. Jak się okazało przy spisywaniu tego materiału, Paweł na Weszło już mignął, właśnie w reportażu z Turnieju Sokolika.
Niedługo później Paweł powiedział rodzicom, że chce zrobić sobie przerwę od wyjazdów do Wrocławia. Męczyły go podróże na treningi po szkole, przez kontuzję osłabił się jego kontakt z kolegami. Chociaż chłopaki z drużyny ciągle do niego piszą i pytają, kiedy wróci. Drzwi w Śląsku są ciągle otwarte. – Jak na sportowca to trochę niepokojące, nie ma co ukrywać. Ale myślę, że to kwestia jego wieku. Znowu gra w Spidersie Krapkowice i zobaczymy, co będzie dalej – z rozsądkiem o decyzji syna mówi tata.
Młoda przygoda Pawła z piłką pokazuje, że umiejętności (a w jego przypadku wręcz olbrzymi talent) to jedno, ale poza nimi może pojawić się wiele czynników niesprzyjających rozwojowi. Odległość do dobrej akademii, kontuzja, przywiązanie do rodziców. W tym wieku nie możemy niczego wyrokować. Ani po potencjalnie świetnych umiejętnościach, ani po teoretycznie zbyt wstydliwym charakterze. Bo wadę z biegiem czasu można zamienić w swoją siłę. Jak to śpiewa Kękę…
Do celu w swoim tempie idę człap, człap człap
Powoli, konsekwentnie, tak buduję swój świat
I mi się nie śpieszy, bo mnie cieszy, co mam
Nigdy ponad stan
Może właśnie to jest droga. W końcu w kadrze grają Kuba z Truskolasów, Łukasz z Kostrzyna nad Odrą, Kamil z Jastrzębia Zdrój czy Piotrek z Ząbkowic. Dopiero po latach mówimy o nich jako o Błaszczykowskim z Wolfsburga, Fabiańskim ze Swansea, Gliku z Monaco czy Zielińskim z Neapolu. To małe mieściny wychowują reprezentantów Polski. Wielką radość sprawi nam, jeśli jeszcze będziemy mieli okazję pisać kiedyś o podbijającym zachodnią ligę Pawle z Krapkowic.
Samuel Szczygielski
główne fot. Marcin Pirga
****
Plan Piłkarskiej Majówki z turniejem „Z podwórka na stadion o Puchar Tymbarku”
Dzień I (29.04.) – od godz. 17:45
Wielkie otwarcie Turnieju przy PGE Narodowym (wstęp wolny, od Ronda Waszyngtona)
Dzień II (30.04.) – godz. 10:00-16:00
Faza grupowa Finału Ogólnopolskiego na boiskach bocznych Legii i Agrykoli (wstęp wolny)
Dzień III (1.05.) – godz. 10:00-16:00
Faza pucharowa Finału Ogólnopolskiego na boiskach bocznych Legii i Agrykoli (wstęp wolny)
Dzień IV (2.05.) – godz. 10:00-14:00
Wielki Finał Turnieju na PGE Narodowym (wstęp za okazaniem biletu na Finał Pucharu Polski)
****
Czytaj też:
Chłopcy boją się grać kreatywnie, bo są ściągani z boiska
Wielkie szkolenie w malutkiej wsi. PKS Racot przykładem na to, że jednak można
Z pasją, świadomością i efektami. Tak szkoli Beniaminek Krosno
Ksiądz, były policjant i piłka kobieca? To się może świetnie łączyć!
Bohaterowie podwórek na Narodowym? Zbliżają się finały Pucharu Tymbarku!