Reklama

To się nazywa gest: Sandecja nie chciała psuć Pogoni święta

redakcja

Autor:redakcja

28 kwietnia 2018, 21:07 • 2 min czytania 5 komentarzy

W Ekstraklasie trochę wkurza (i śmieszy) nas to, że kibice poszczególnych drużyn chodzą nie na swoje ekipy, a na przeciwników. Widać to choćby wtedy, gdy do przykładowego Płocka czy Kielc przyjeżdża Legia bądź Lech. Nagła mobilizacja, atmosfera święta, pompka, frekwencja o kilkadziesiąt procent wyższa niż zwykle. Dziś w Szczecinie pierwszy raz od bardzo, bardzo dawna oglądaliśmy komplet widzów. Nic dziwnego – to była jedna z ostatnich okazji, by obejrzeć Sandecję Nowy Sącz na boiskach Ekstraklasy. Takie okoliczności zawsze kreują nadzwyczajne poruszenie.

To się nazywa gest: Sandecja nie chciała psuć Pogoni święta

Podśmiewamy się, ale zupełnie serio Pogoń nie mogła wyobrazić sobie lepszego rywala na obchody 70-lecia klubu niż właśnie sączersi, którzy niespecjalnie zamierzali przeszkadzać Portowcom w radosnym świętowaniu. Co więcej – stwierdzili w pewnym momencie, że sami zaczną ich obdarowywać kolejnymi prezentami z okazji wspaniałego jubileuszu. Już powoli zapominaliśmy, jakich baboli potrafi dopuścić się Gliwa, a tu proszę – stary, dobry Michał. Po sprawnie wyprowadzonej, acz niegroźnej akcji Pogoni stwierdził, że atakowanie strzału/wrzutki Nunesa idącej na krótki słupek może być przereklamowane i pozostawił lecącą futbolówkę samej sobie – no i ta w obliczu braku interwencji po prostu wpadła do siatki w dziecinnie łatwy sposób. Druga bramka, drugi prezent – wszyscy obrońcy Sandecji, których było w polu karnym całkiem sporo, skupili się na piłce atakowanej przez Murawskiego. Gdy ta przeszła zasieki, zabrakło już odważnego do popilnowania Buksy, no i ten z najbliższej odległości wpakował piłkę do siatki.

Mamy nadzieję, że piłkarze Sandecji zostaną chociaż zaproszeni na pomeczową bibkę!

Zwłaszcza, że ich wyczyny nie ograniczały się do rozkładania czerwonego dywanu przed własną bramką, ale także do marnowania wybornych sytuacji. Dla przykładu Trochim zdołał przechwycić piłkę około czterdziestego metra i wypuścić Piszczka sam na sam, ale ten pamiętając by nie psuć Portowcom humoru spektakularnie zmarnował tę sytuację strzelając niemrawo w bramkarza. Bardzo podobnie pod bramką rywala zachował się Sovsić, który po dobrej akcji Ksionza mógł zrobić wszystko – podać, pokiwać, wyczekać, posłać mierzoną piłkę w okienko… Z jakichś powodów wybrał strzał prosto w nogi obrońcy i chyba nawet mamy pewne podejrzenia, jakie to powody (brak umiejętności).

Pogoń tym meczem jeszcze nie zapewniła sobie matematycznego utrzymania, ale w zasadzie już teraz może spokojnie otwierać szampana i świętować jubileusz z poczuciem dobrze wykonanej roboty. W pewnym momencie sezonu ucieczka spod topora zaczynała pachnieć niemożliwością. A jednak się udało, i to na kilka kolejek przed zakończeniem – wypada tylko pogratulować udanego comebacku. W Szczecinie pewnie nie wyobrażali sobie obchodów jubileuszu w sytuacji, gdy trzeba było żegnać się z ligą.

Reklama

Fot. FotoPyK

[event_results 453014]

Najnowsze

Komentarze

5 komentarzy

Loading...