Dusan Kuciak nie popisał się przed tygodniem w meczu z Arką Gdynia, ale w rewanżu zaprezentował już swoje największe atuty – był właściwie bezbłędny na linii, zresztą niewiele mu zabrakło, żeby wyciągnąć nawet rzut karny. Kierunek wyczuł, lecz strzał był zbyt precyzyjny. Zatem z jednej strony profesorska gra, a z drugiej – czysta głupota. Kuciak obejrzał w Gdyni czwartą żółtą kartkę i nie zagra w kolejnym meczu. Czwartą żółtą kartkę… Bramkarz!
Ukarany został, jak zwykle zresztą, za – dosłownie rzecz ujmując – nieznośne darcie mordy.
Kuciak lubi się drzeć, to pamiętamy jeszcze z czasów jego gry w Legii. Dopóki swoje wściekłe tyrady adresuje do kolegów z linii obrony – wszystko jest w porządku, zresztą niekiedy trudno o inną reakcję, skoro defensorzy Lechii grają w tym sezonie taką padlinę. Jednak ruganie swoich obrońców to jedno, a co innego darcie ryja w kierunku arbitra. W dzisiejszym meczu Słowak obejrzał już czwarty żółty kartonik w sezonie za wchodzenie w zajadły konflikt z sędzią. Ani razu nie ukarano go w bieżących rozgrywkach kartką za faul. Kiedy w końcówce pierwszej połowy zagotowało się między obiema drużynami po bardzo ostrym faulu Stevena Vitorii na Luce Zarandii, Kuciak nie potrafił opanować swojego temperamentu – choć całe zajście było oddalone o jakiś kilometr od jego bramki, golkiper gości wystrzelił jak z procy i zaraz miał najwięcej do wykrzyczenia w temacie.
Okej, jest kapitanem. Jednak to jeszcze nie oznacza, że dzięki opasce na ramieniu każda gwałtowna scysja z arbitrem będzie uchodzić mu na sucho. Koniec końców, te ciągłe wrzaski i tak nie mają żadnego wpływu na ostateczną decyzję sędziego, a jedyny ich skutek jest taki, że w kolejnym meczu Lechia zagra bez swojego kapitana. Dla zagrożonych spadkiem gdańszczan każde kolejne zwycięstwo jest na wagę złota, tymczasem o trzy punkty w starciu z Cracovią będą grać z Oliverem Zeleniką między słupkami. Ten tajemniczy jegomość jest dobrze znany wyłącznie stałym bywalcom Stadionu Energa w Gdańsku i to głównie tym, którzy podczas przerwy nie biegną szybko na papierosa czy do stoiska gastronomicznego. Zelenika – wciąż czekający na swój debiut w Ekstraklasie – póki co szlify zbierał wyłącznie podczas stadionowych konkursów, broniąc rzuty karne wykonywane przez losowo dobranych kibiców, często-gęsto dzieci. Podczas derbów w Gdańsku zanotował szaloną skuteczność pięciu obronionych jedenastek, nie dał szans żadnemu z uczestników turnieju. Niezły prognostyk przed debiutem, którego Zelenika się chyba w końcu doczeka. Chorwat mówi o Kuciaku, że to najlepszy bramkarz w lidze, od którego można się czegoś nauczyć na każdym treningu. Oby Słowak nie udzielał młodszemu koledze korepetycji w dziedzinie wojenek z arbitrami, tylko rozwijał w Zelenice inne umiejętności, bardziej wartościowe dla drużyny.
Kuciak to nie jedyny z doświadczonych zawodników Lechii, który nie potrafi utrzymać gęby na kłódkę. W dzisiejszym meczu pauzował przecież Sławomir Peszko. Reprezentant Polski także zobaczył ostatnio żółtko za pyskowanie arbitrowi. Tyle lat doświadczenia, tyle nauczek na przestrzeni lat, a jednak dla weteranów pokusa nawtykania sędziemu wciąż jest większa, niż troska o dobro drużyny. Bez Peszki Lechia sobie poradziła, ale grała przecież z Arką, którą gdańszczanie ogrywają kiedy chcą, gdzie chcą i jak chcą. Za tydzień będzie trudniej, tym bardziej, że zabraknie nie tylko Kuciaka – wykartkowali się też Łukasik i Stolarski. Podopieczni trenera Stokowca – z kapitanem zespołu na czele – zdecydowanie zadbali, żeby dorzucić swojemu trenerowi łyżkę dziegciu do beczki miodu, jaką są dwa derbowe zwycięstwa z rzędu.
Fot. FotoPyK