Reklama

Gdy granie na alibi jest sztuką – przypadek Jakuba Gricia

redakcja

Autor:redakcja

10 marca 2018, 19:14 • 3 min czytania 3 komentarze

Z Jakubem Griciem jest tylko jeden problem: on sam jest jeden, a chciałoby się, by Griciów było więcej. Ile zaoszczędzilibyśmy kłótni na podwórkach w Nowym Sączu, gdzie każdy z tamtejszych dzieciaków przy wyborze składów upiera się, że tym razem to on jest Griciem. Fenomenem, człowiekiem instytucją, liderem środka pola i całej drużyny. A skoro tak, nie może dziwić, że chcąc zrozumieć to niebywałe zjawisko, w końcu wzięliśmy piłkarza pod lupę.

Gdy granie na alibi jest sztuką – przypadek Jakuba Gricia

Komentatorzy WeszłoFM – Bartłomiej Szczęśniak i Kamil Gapiński – ułożyli ładny termin: griciowanie. To takie zachowanie, gdy piłkarz ucieka od piłki – jeśli akcja toczy się na lewej stronie, dziwnym trafem zawodnik jest po prawej. Jeśli w środku, on jest z boku. Jeśli z tyłu, on jest z przodu, jeśli z przodu, on jest z tyłu. I rzeczywiście, Grić opanował tę trudną sztukę prawie do perfekcji, na pewno nie można go nazwać kierownikiem zamieszania, bo zamieszania unika regularnie. W sumie jest to jakiś sposób. Nie umie grać, to nie gra, nie pcha się przed szereg, w myśl głupiej zasady nie znam się, ale się wypowiem.

Bo też porównajcie Gricia do Jodłowca. Polak to prawdziwy lider, który bierze środek pola dla siebie, na czym naturalnie korzysta drużyna. Zresztą, w pojedynkach z Griciem piłkarz wypożyczony z Legii też pokazywał swoją wyższość. Raz odebrał Griciowi piłkę i zaczął kontrę Piasta, natomiast pod koniec meczu wręcz ośmieszył swojego rywala, przekładając go czymś w rodzaju rulety w narożniku boiska. U Gricia przypominamy sobie tylko jedną taką akcję, kiedy wrzucił dobrze do Ksionza. Poza tym prezentował granie na alibi.

Do najbliższego, do tyłu, byle nie stracić, byle nie pokazać się z większej roli. Pal licho, gdyby Grić w tym kunktatorstwie był skuteczny i miał 100% celnych podań, nawet wszystkie do tyłu i w kole środkowym. Grić jednak potrafi stracić futbolówkę, raz, gdy doskoczyło do niego trzech rywali, kompletnie zgłupiał i pozwolił Piastowi ruszyć z kontrą. Pewnie wspomnicie sytuację, gdy uratował Sandecję przed stratą gola, gdy skutecznie pobiegł za Badią. Tak, ale przecież sam miał udział w stracie piłki – zagrał niewygodną piłką do Kasprzaka, a ten, skoro ma swoje ograniczenia, sobie z tym nie poradził.

Nie chcemy się nad Griciem specjalnie znęcać, w końcu paradoksalnie to był i tak jego najlepszy mecz w lidze. Po prostu drażni nas to, że zawodnik tego typu znajduje zatrudnienie w ekstraklasie. Środkowy pomocnik, który w odbiorze jest co najwyżej poprawny, a w ofensywie nie daje właściwie nic. Powiecie, że takich gości można znaleźć więcej w lidze i w sumie pewnie tak. Ale marnych piłkarzy naprawdę nie trzeba szukać na Słowacji czy gdziekolwiek, u nas też ich trochę mamy.

Reklama

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

3 komentarze

Loading...