Reklama

W Grecji wszystko po staremu. No, niemal wszystko…

redakcja

Autor:redakcja

05 lutego 2018, 18:10 • 4 min czytania 9 komentarzy

Zamieszki pod stadionem przed meczem derbowym. Pirotechnika na trybunach, z czasem wrzucona też na murawę. Wbiegnięcie kibiców na płytę boiska, walka z policją, obrzucanie funkcjonariuszy wszelką dostępną amunicją, od desek, przez race, aż po chorągiewkę z narożnika. To wszystko w Grecji nie jest jakąś aberracją, która wywołuje drżenie dziennikarzy od Wielkiej Brytanii po Moskwę. W końcu mówimy przecież o Superleague, czyli rozgrywkach, w których nie ma praktycznie sezonu, by któryś z klubów nie zaliczył minusowych punktów od komisji dyscyplinarnych, a w 2016 zagrożenie wybrykami chuligańskimi było tak duże, że opóźniono rozpoczęcie ligi. 

W Grecji wszystko po staremu. No, niemal wszystko…

Sęk w tym, że tym razem akcja kibiców Olympiakosu Pireus, którzy tuż po zakończeniu derbowego meczu z AEK-iem Ateny wbiegli na murawę i rozpoczęli regularną bitwę z policją, może mieć bardzo interesujące konsekwencje.

Ale po kolei. Niedziela, 4 lutego, 18.30, stadion Olympiakosu. Trwają derby na szczycie tabeli – niepodzielnie dominujący od 7 lat Olympiakos w tym sezonie ogląda plecy PAOK-u, a na ogonie siedzi mu AEK. Jasne, różnica jest niewielka, to zaledwie punkt straty do lidera, ale gra najsilniejszego greckiego klubu na przestrzeni całego sezonu wygląda najgorzej od lat. Besnik Hasi – nasz stary znajomy – w Olympiakosie właściwie powtórzył swoje wyczyny z Warszawy. Ściągnął Vadisa Odjidję-Ofoe, poprowadził klub w zaledwie 11 rozczarowujących meczach, po czym zwolnił stanowisko. Od jego wyrzucenia wciąż aktualny mistrz liże rany. Wydawało się, że świetna dyspozycja na przełomie 2017 i 2018 roku pozwoli im na szybkie dogonienie PAOK-u, lecz wówczas nadeszła dość mocna przycinka. Najpierw remis na swoim terenie z AEK-iem w ramach Pucharu Grecji, potem rozczarowujący remis z siódmym w tabeli Asterasem. I wreszcie wczorajsze derby. Wicelider kontra zespół z trzeciego miejsca, aktualny mistrz kontra jeden z dwóch pretendentów.

Spotkanie do oglądania całkiem przyjemne – ponad połowa blisko 6-minutowej kompilacji zagrań z meczu to brutalne wejścia. A to „szarpany” na udo, a to Vadis kogoś depcze, a to sam dostaje podeszwą w ucho. Zresztą, obejrzyjcie sami. 62 faule, 8 żółtych kartek. W sumie trochę mało, jak na agresję sączącą się z murawy.

Reklama

Na piłkarskie fajerwerki (bo te na trybunach strzelały oczywiście już od początku) trzeba było czekać niemal do samego końca. W 81. minucie prowadzenie gospodarzom dał Ansarifard. Wystarczyło tylko tego nie spieprzyć, by zachować jeden punkt straty do PAOK-u i odstawić AEK na cztery punkty. Tymczasem ledwie kwadrans później wydarzyło się coś, co może nawet wykreślić Olympiakos z walki o mistrzostwo.

Najpierw gospodarze skompromitowali się sportowo – w 87. minucie wyrównał Czygryński, a w trzeciej minucie doliczonego czasu gry zwycięskiego gola dla AEK-u strzelił Giakoumakis. Tabela zaczęła wyglądać tak:

1. PAOK – 46 punktów
2. AEK – 44 punkty
3. Olympiakos – 42 punkty

Nie wygląda jak różnica nie do odrobienia, prawda? Ale zespołowi z Pireusu punktów może jeszcze ubyć. Po gwizdku bowiem na murawie piłkarzy zastąpili kibole z Gate 7, najbardziej fanatycznego sektora stadionu im. Georgiosa Karaiskakisa. Wyglądało to wyjątkowo groźnie – w policjantów pofrunęło tyle niebezpiecznych przedmiotów, że opancerzeni funkcjonariusze zmuszenie byli do cofania się w stronę tunelu dla piłkarzy. Co ciekawe – właśnie w tę stronę zmierzali również kibice. Na razie nie jest jasne, czy chcieli ukarać swoich ulubieńców za dekoncentrację w końcówce, czy może wyjaśnić z arbitrem, czemu doliczył do meczu aż pięć minut. Tak czy owak – byli wyjątkowo zdeterminowani, by osiągnąć cel, co udowadniają zdjęcia z ultras-tifo.net:

…i film z całej akcji.

Reklama

Piłkarska klęska. Organizacyjna klęska. Olympiakos już teraz osunął się na trzecie miejsce w tabeli, ale jeśli związek zareaguje równie stanowczo jak choćby dwa lata temu, gdy podobne rozróby miały miejsce na meczu Panathinaikosu z Olympiakosem, mistrzowie znajdą się tuż nad Atromitosem. „Koniczynki” były ukarane trzema ujemnymi punktami, jeśli Pireus wyłapie podobną karę, do PAOK-u będzie tracić już siedem oczek.

Jak bardzo niecodzienna to sytuacja? Cóż, faworytem do mistrzostwa w takim układzie będzie ktoś z duetu AEK-PAOK. Panathinaikos błąka się w środku tabeli, Olympiakos właśnie przerżnął derby na szczycie i nawet jeśli uniknie ujemnych punktów, zapłaci wysoką grzywnę i zagra mecz, albo kilka meczów bez udziału publiczności. Gdyby faktycznie mistrzostwo zdobył ktoś spoza duetu wielkich, byłoby to przerwanie trwającego od… 1994 roku duopolu! Od połowy lat dziewięćdziesiątych cztery mistrzostwa zdobył Panathinaikos, pozostałe dziewiętnaście – Olympiakos.

Komu w tym zestawieniu współczujemy najmocniej? Chyba Vadisowi. Nie dość, że w ubiegłym roku padł ofiarą kradzieży, nie dość, że znów jego zespół pod wodzą Hasiego grał jak Pogoń Szczecin jesienią w Ekstraklasie, nie dość, że o mistrzostwo i występy w Lidze Mistrzów będzie bardzo trudno, to jeszcze triumfatorem na dziś wydaje się… Aleksandar Prijović. To on zapakował w ten weekend dwie sztuki i dorzucił jeszcze asystę w spotkaniu PAOK-u z Gianniną, pozwalając biało-czarnym na powiększenie przewagi nad Olympiakosem. To on wyrasta na gwiazdę ligi, a w przypadku zdobycia przez PAOK mistrzostwa – na jednego z najważniejszych architektów sukcesu. Biorąc pod uwagę, jaką różnicę potencjałów obaj panowie wykazywali jeszcze za czasów gry w Legii – Vadis chyba nie wybrał najlepszej możliwej drogi…

Najnowsze

Komentarze

9 komentarzy

Loading...