Wikipedia ma to do siebie, że trzeba podchodzić do niej z dystansem. Z jednej strony to skarbnica wiedzy, z drugiej – każdy z nas może ją edytować. Swego czasu najstarszym człowiekiem na świecie mianowaliśmy w niej pradziadka Emmanuela Sarkiego (co oczywiście jest prawdą i tylko prawdą). Zdarzają się jednak osoby, które wierzą jej bezgranicznie. Kimś takim są na przykład ludzie zarządzający litewskim drugoligowcem, FK Panevėžys, którzy zakontraktowali Barkleya Miguela-Panzo na podstawie fałszywych danych.
Trzeba sobie powiedzieć otwarcie – zdarza się. Trudno w końcu nie uwierzyć, że sympatyczny Angolczyk w 36 meczach dla QPR trafił do siatki 45 razy, a po tak rozczarowującym okresie pomocną dłoń wyciągnął do niego FC Sarlat Marcillac z niższych lig francuskich.
W sezonie 10/11 QPR grało w Championship, rok później w Premier League, więc Miguela-Panzo udowodnił swoją wartość na obu najwyższych poziomach rozgrywkowych w Anglii. Co więcej – według twardych danych – rozegrał trzy mecze w reprezentacji Angolii w ramach eliminacji do Pucharu Narodów Afryki. Jak na skutecznego napastnika przystało, strzelił nawet gola.
Nie wiemy, kto zarządza tym klubem, ale zaryzykujemy niesamowicie kontrowersyjne stwierdzenie, że zbytnio nie czuje piłki. Więcej – kompletnie jej nie rozumie. Uwierzyć, że gość strzelał na najwyższych poziomach rozgrywkowych w Anglii, a potem tułał się już tylko po francuskich kartofliskach? Już bardziej prawdopodobne byłby przeróbki, które po zdemaskowaniu gracza pojawiły się w internecie. Według nich w sezonie 14/15 pograł nawet trochę w koszykówkę.
https://twitter.com/ClaretLTU/status/959442521683263488
Zaglądamy na oficjalną stronę litewskiego drugoligowca, a tam – kilkanaście godzin po ujawnieniu prawdy – nadal dumnie wisi wpis ogłaszający transfer Miguela-Panzo.
Dosłownie przed chwilą klub wydał jednak ogłoszenie, w którym zaznaczył, że podpisał z nim kontrakt nie na podstawie wpisów z Wikipedii, a tylko i wyłącznie ze względu na jego umiejętności. Trudno nam jednak w to uwierzyć, biorąc pod uwagę fakt, że przy prezentacji szczycili się jego reprezentacyjnym doświadczeniem, które również było fałszywe.
Naprawdę, kabaret. Zresztą to nie pierwszy taki przypadek w historii futbolu. Pamiętacie, jak Ali Dia wkręcił Southampton i zagrał w Premier League? – Halo? Tu George Weah. Witam. Ali Dia to prawdziwa perełka, mój kuzyn. Polecam wam, w Southampton będzie wymiatał. To mówiłem ja, zdobywca Złotej Piłki – mniej więcej taki telefon w 1996 stał się fundamentem transferu senegalskiego piłkarza do klubu Premier League. Problem był jeden: w rzeczywistości nie dzwonił Weah, a kumpel piłkarza. Na murawie pojawił się raz, ale koledzy zgodnie okrzyknęli go najgorszym piłkarzem, z jakim mieli okazję grać. W trakcie meczu z Leeds United zmienił Matta Le Tissiera, który doznał kontuzji. Zdążył przez ten czas nie trafić do pustej bramki, nie mówiąc już o niewykorzystaniu dobrej okazji. Le Tissier stwierdził później, że Dia: „biegał po boisku jak jelonek Bambi na lodzie”.
Jak widać, brak umiejętności nie stanowi żadnego problemu. Wystarczy trochę pomysłowości i sprytu.