Ósmy poziom rozgrywkowy. Piąte miejsce w szóstej grupie szczecińskiej A-klasy. Brak perspektyw na awans. Zimowe zgrupowanie na Cyprze. To nie jedna z zabaw, polegających na wykreślaniu niepasujących elementów. To sytuacja, w jakiej znalazł się Wicher Przelewice. Ostatnio w tym A-klasowym średniaku wpadli na pomysł, żeby spędzić zimowy obóz… na Cyprze.
Nie da się. Pogięło cię? Daj spokój. Idź się napij. Oczami wyobraźni widzimy, jak 99 procent prezesów klubów nie tylko z A-klasy, ale nawet trzeciej i czwartej ligi, wyśmiewa taki pomysł. I w sumie nie mamy podstaw, by im się dziwić – na pozór trąci to mocną fanaberią. Tymczasem w Przelewicach jesienią wymyślili sobie, że pojadą na Cypr i konsekwentnie wprowadzają ten plan w życie. – Propozycja wyszła od prezesa Jarosława Kraśniańskiego i trenera Patryka Bila. Tak sobie myśleliśmy: może tu by się pojechało, może tam… Zazwyczaj jeździliśmy na dwa-trzy dni nad morze, teraz chcieliśmy to bardziej urozmaicić. Jesienią, kiedy zaczęliśmy planować zimowe przygotowania, ktoś rzucił pomysł, by pojechać na Cypr. No to jedziemy! – powiedział nam Jerzy Ostrówka, kierownik drużyny.
Sytuacja jest niecodzienna nie tylko dlatego, że mówimy o klubie z ósmego poziomu rozgrywkowego. Chodzi bowiem o zespół przeciętny nawet w skali tej szczecińskiej A-klasy. 14 punktów straty do lidera. Z jednej strony to wciąż mniej niż Real traci do Barcelony, z drugiej – zaliczka raczej nie do zniwelowania. Fajnie jednak, że takie inicjatywy się pojawiają.
Podczas gdy ich bezpośredni rywale przed treningami będą brać łopaty i odśnieżać murawę (o ile w ogóle będą trenować), oni spędzą cały tydzień (17-24 stycznia) w pięknej Larnace, trenując w taką pogodę, o jakiej w Polsce można pomarzyć nawet latem. – Jedziemy do Larnaki, codziennie będziemy mieli dwa treningi rozruchowe, mamy ogarnąć sobie boisko, ale większość czynności będzie się odbywała na plażach – bieganie, gierki. Przy okazji może uda nam się zorganizować sparing z jakimś klubem. Zobaczymy na miejscu – kontynuuje Ostrówka.
Rok temu do Turcji poleciała wielkopolski GKS Tarnovia Tarnowo Podgórne, ale to zespół czwartoligowy. Tam pomysł wyjazdu na obóz zrodził się w momencie, gdy grającym trenerem został Marcin Kikut, który wraz ze Zbigniewem Zakrzewskim i Bartoszem Ślusarskim uruchomił swoją siatkę kontaktów i pozyskał sponsorów. No właśnie – sponsorów. W końcu plany można mieć ambitne, ale na końcu i tak pojawia się dylemat: skąd wziąć kasę?
– Od razu zaznaczę – nie korzystamy z pieniędzy gminnych i nie jedziemy tam się wygrzewać. Zresztą, o czym my mówimy, skoro z reguły z pieniędzy gminnych starcza nam na jakieś buty, strój czy piłki. Większość kosztów związanych z tym wyjazdem – jakieś 60 procent – pokrywają zawodnicy. Reszta to pieniądze od pomniejszych sponsorów. Udało nam się złapać jakichś tam darczyńców, ale ile taki ktoś może dorzucić? Maksymalnie 5 tysięcy. Duży wkład mają w to zawodnicy, trzeba to podkreślić. To nie jest tak, że jadą się tam wygrzewać na cudzy koszt.
Czy Wicher ma jakiś niesamowity potencjał marketingowy? Pytanie retoryczne. Czy zachwyca wynikiem sportowym? Delikatnie mówiąc, A-klasy w tym sezonie raczej nie wygra. Czyli skoro mogą oni, to mogą wszyscy albo chociaż większość. Zawodnicy z Przelewic nie dostają za grę nawet złamanego grosza. Piłkarze drugo-, trzecio- i czwartoligowi kokosów też nie zarabiają, ale jednak coś z tej piłki mają. Mogą odłożyć pieniądze, które pozwoliłyby pojechać na takie zgrupowanie, zamiast spędzać czas na pokrytych śniegiem boiskach lub pobliskich halach sportowych. Nie jest tajemnicą, że im wyższa ligi, tym łatwiej o sponsora, który odciążyłby z części kosztów.
Niech Wicher będzie inspiracją dla reszty, że wszystko to tak naprawdę kwestia chęci.
Norbert Skórzewski