Reklama

Czy Szmal znowu zostanie Ministrem Obrony Narodowej?

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

08 stycznia 2018, 17:54 • 4 min czytania 5 komentarzy

Gdy na początku stycznia usłyszałem, że Sławomir Szmal wraca do reprezentacji Polski, pomyślałem, że o tej porze roku tylko jedna informacja sprawiłaby mi większą radość – o wynalezieniu pigułki na kaca. Cóż, takowej nadal nie ma, za to kto wie, czy come back „Kasy” nie okaże się lekiem na kłopoty kadry szczypiornistów.

Czy Szmal znowu zostanie Ministrem Obrony Narodowej?

Przypomnijmy: po odejściu z kadry złotej generacji Jurasików, Lijewskich, Bieleckich i Jureckich, z naszą drużyną nie jest zbyt kolorowo. Po raz pierwszy od lat nie zakwalifikowaliśmy się na imprezę rangi mistrzowskiej – nie zagramy na Euro 2018. Gdy poważne handballowe drużyny będą walczyć o medale w Chorwacji, nasz zespół zagra w… prekwalifikacjach do MŚ. Innymi słowy: będą to kwalifikacje do kwalifikacji, z czterech ekip dalej awansuje tylko jedna, biało-czerwoni wcale nie są pewni zwycięstwa w tej imprezie. Bo o ile Cypr czy Kosowo nie powinny nam sprawić dużych problemów, o tyle starcie z Portugalią nie musi się dla nas zakończyć dobrze. To solidna reprezentacja, która na dodatek będzie grała u siebie.

Biało-czerwoni przystąpią do tego spotkania nie tylko osłabieni brakiem dawnych gwiazd, w zespole Piotra Przybeckiego nie będzie też kilku chłopców, którzy naprawdę chcieliby w nim zagrać, ale względu na kontuzje nie dadzą rady. W tej sytuacji nie może dziwić, że selekcjoner poprosił Sławka o to, by jeszcze ten jeden raz wspomógł drużynę narodową. Szmal to gość, któremu dobro kadry od zawsze leżało na sercu, więc nie możemy być zdziwieni, że odpowiedział „nie ma sprawy”.

– Mamy dobrych bramkarzy, Piotrek Wyszomirski i Adam Morawski naprawdę dają radę. Ale obecność Sławka w zespole na pewno wzmocni go psychicznie. To gość, który ma olbrzymi posłuch w szatni, a poza tym ciągle jest w wysokiej formie – opowiada Artur Siódmiak i ciężko się z nim nie zgodzić. Oczywiście niewykluczone, że jeśli w meczach z Cyprem i Kosowem Morawski i/lub Wyszomirski będą grali wybornie, to jeden z nich rozpocznie spotkanie z Portugalią w pierwszym składzie. Wtedy jednak Szmal też będzie potrzebny – żeby podpowiadać swoim kolegom w trakcie meczu co można poprawić, a także po to, by ewentualnie wejść na plac jeśli by im nie szło. Naturalnie może być też tak, że rozpocznie ten ważny mecz w podstawowej siódemce, a potem pozamiata rywali, czyli zrobi to, do czego przyzwyczaił nas przez lata.

Bo przecież „Kasa” miał udział w najważniejszych sukcesach polskiej piłki ręcznej XXI wieku. Srebrny medal w 2007? Zdobyty! Brąz MŚ 2009 i 2015? Oczywiście też. Czwarte pozycje ME 2010 i IO 2016? Naturalnie. W reprezentacjach Bogdana Wenty, Michaela Bieglera i Tałanta Dujszebajewa Sławek zawsze zajmował istotne miejsce, co oczywiście nie może dziwić. To nie tylko spory talent, to przede wszystkim wzór profesjonalisty.

Reklama

– Jest pracowity jak cholera. Może podczas meczu tego nie widać, ale zapewniam, że jak zdejmie bramkarską bluzę, to nie zobaczycie choćby grama tłuszczu. Taka sylwetka to oczywiście nie tylko efekt treningu, ale i odpowiedniej diety oraz dobrego prowadzenia się. Sławek nigdy nie był wirtuozem imprez, ta rola przypadała mi i „Józkowi” (Mariusz Jurasik – red.) – przypomina ze śmiechem Siódmiak, który przez lata współpracował ze Szmalem w kadrze najbliżej, bo przecież był szefem obrony naszej drużyny.

– Rywali zawsze miał rozpracowanych do perfekcji. O ich zwyczajach najpierw pisał sobie w specjalnym notatniku, potem już nie musiał nawet do niego zaglądać, bo… znał wszystkie nawyki przeciwników na pamięć. Często ratował nas w trudnych sytuacjach – kiedy odbijał kilka piłek z rzędu, dostawaliśmy wiatru w żagle i potem już szło. W ten sposób wykończyliśmy niejednego rywala – dodaje Artur. „Siudymowi” czasem zdarzało się też grać przeciwko Szmalowi, wtedy gdy jego TuS N-Lubbecke walczyło w Bundeslidze z Rhein-Neckar Loewen.

– Kiedy graliśmy przeciwko „Lwom”, reakcja kolegów z zespołu bardzo często była taka: o k…wa, znowu Sławek?! Nie mogli być zadowoleni, bo wiedzieli, że potrafi wybić piłkę ręczną z głowy każdemu rywalowi.

Miejmy nadzieję, że do sporego grona graczy, których pogrążył Szmal, dołączą 14 stycznia Portugalczycy. Liczę, że tego dnia cały Internet znowu zaleją zdjęcia Sławka z podpisami w stylu „Minister Obrony Narodowej”. Nawet nie chce sobie wyobrażać, że będzie inaczej – brak awansu do eliminacji do MŚ byłby dla polskiej piłki ręcznej prawdziwą tragedią…

KAMIL GAPIŃSKI

Fot. 400mm.pl

Reklama

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Felietony i blogi

EURO 2024

Pracował dwa dni w Niecieczy, teraz pojedzie na Euro. Wielki sukces Probierza

Patryk Fabisiak
0
Pracował dwa dni w Niecieczy, teraz pojedzie na Euro. Wielki sukces Probierza
Felietony i blogi

Futbol w dobie późnego kapitalizmu – czyli jak firma ubezpieczeniowa z Miami szturmuje piłkarskie salony?

redakcja
7
Futbol w dobie późnego kapitalizmu – czyli jak firma ubezpieczeniowa z Miami szturmuje piłkarskie salony?

Komentarze

5 komentarzy

Loading...