Reklama

Pawłowski nie symulował, to sędzia nie wytrzymał presji!

redakcja

Autor:redakcja

14 grudnia 2017, 13:30 • 3 min czytania 60 komentarzy

Bartłomiej Pawłowski w tym sezonie zanotował sportowy postęp – częściej i lepiej gra w piłkę. Postępu nie widać natomiast w kwestii rozmów z dziennikarzami. Przeciwnie, mamy wrażenie, że z każdą kolejną wypowiedzią facet coraz bardziej się pogrąża.

Pawłowski nie symulował, to sędzia nie wytrzymał presji!

Dzisiaj około 7.10-7.15 wpadł nam w ręce Przegląd Sportowy (trochę horrendalna pora, bo zazwyczaj wtedy śpimy). Otworzyliśmy jednak gazetę, a tam wypowiedź skądinąd sympatycznego Bartka, który skomentował odwołany przez VAR rzut karny z wczorajszego meczu z Lechem:

Absolutnie był kontakt w polu karnym. Wiadomo, że to nie była akcja z gatunku „wycięli go w pień i trzeba dać nie dość że karnego, to jeszcze co najmniej żółtą kartkę”, jednak zdarzenie było dość ewidentne. Nie powinno być żadnych wątpliwości, jak je zakwalifikować. Faul i rzut karny. Sędzia stał dosłownie kilka metrów od tej sytuacji. Dobrze widział, co się stało i nie musiał konsultować z VAR-em. Nie rozumiem odwołania tej jedenastki. Uważam, że arbiter nie wytrzymał presji.

No to jeszcze wideo z całego zdarzenia:

Reklama

Jak mawia klasyk – normalnie wyskoczył z kapci. Wyrzucił nogi tak, jakby został trafiony wystrzelonym z armaty Hildeberto. Nie jesteśmy w stanie zrozumieć, jakim cudem arbiter w pierwszym odruchu wskazał na wapno – to był największy błąd w tej sytuacji. Drugim natomiast był brak żółtej kartki za to marnej jakości padolino.

Zgadujemy, że Pawłowski odpalił sobie powtórkę z całego zdarzenia i – zamiast zapaść się ze wstydu pod ziemię – wyszedł do dziennikarzy z tezą, że arbiter nie wytrzymał presji. No i bredził coś o kontakcie w polu karnym, zapominając chyba, że piłka to sport kontaktowy. Nie istnieje żaden przepis zabraniający wchodzenia w kontakt z napastnikiem w polu karnym, a włożenie ręki przez Dilavera było tu jak najbardziej dopuszczalne. Gdyby wszystkie tego typu kontakty były gwizdane, w każdy spotkaniu oglądalibyśmy po kilkanaście jedenastek.

Nie mamy też wątpliwości, iż Pawłowski doskonale wie, że symulował. Zresztą zawsze jak piłkarz wspomina dziennikarzowi, że „jakiś kontakt był”, można przyjąć za pewnik, iż żaden rzut karny się nie należał. To całe zaklinanie rzeczywistości – oraz polemika z obrazem TV – zwyczajnie nie przystoi poważnemu piłkarzowi. Co więcej, spokojnie można założyć, że Pawłowski nie widzi nic złego w swoim zachowaniu i dalej będzie próbował takich numerów – w końcu nie potrafił uderzyć się w pierś lub nawet przemilczeć sprawy. On ma się tu za pokrzywdzonego.

W dalszej części rozmowy Pawłowski dodał też, że sędziowie niesłusznie zabrali Zagłębiu bramkę, chociaż powtórki ponownie zaprzeczają jego słowom pokazując, że był tam spalony. I właściwie wolelibyśmy, by – zamiast interpretacji boiskowych zdarzeń – dalej opowiadał, ze lubi spać do późna. To drugie przynajmniej potrafimy zrozumieć, a jego oceny meczowych sytuacji – ni cholery.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
0
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Komentarze

60 komentarzy

Loading...