Reklama

Miały być cuda, wyszło co najwyżej cudacznie

redakcja

Autor:redakcja

06 grudnia 2017, 23:08 • 4 min czytania 4 komentarze

Neapolitańczycy całą środę spędzili „na polskiego kibica 2000-2015”. Na czym polega ten sposób trwonienia wolnego czasu? Ekwipunek jest prosty – potrzebny jest jedynie kalkulator, ołówek, notes, dużo entuzjazmu i jeszcze więcej fantazji. Polski kibic 2000-2015, a dziś kibic Napoli, całymi godzinami zajmuje się, wyliczaniem wszystkich możliwych scenariuszy, według których jego ukochani piłkarze mogą pozostać w grze.

Miały być cuda, wyszło co najwyżej cudacznie

Znamy to aż nazbyt dobrze. Jeśli Anglia zremisuje z San Marino, Szwecja przegra trzema bramkami z Łotwą, a Demokratyczna Republika Kongo zjednoczy się z Kongo, to wystarczy nam 6:0 z Włochami i awansujemy do kolejnej fazy. Brrr. W dzisiejszych czasach, gdy Polacy raczej wygrywają niż przegrywają, te wieczory z ołówkiem i kalkulatorem wydają się straszną mordęgą i wolelibyśmy o tym totalnie zapomnieć.

Tym dziwniejsze, że sprawa dotknęła jednej z najlepszych włoskich drużyn, regularnie walczącej w ścisłym topie odradzającej się po chudych latach Serie A. Neapolitańczycy musieli jednak zapłacić cenę za wrześniową wtopę z Szachtarem Donieck, porażkę w pierwszej kolejce Ligi Mistrzów. Potem grali przyzwoicie, momentami nawet całkiem dobrze, ale dwie wtopy z Manchesterem City, które w normalnych okolicznościach mogłyby być „wliczone w koszta”, w wyniku porażki z Ukraińcami uczyniły awans do dalszej fazy niemal niemożliwym.

Co musiało się stać, by Napoli awansowało? W skrócie: cud. O ile ogranie Feyenoordu w Rotterdamie wydawało się wyczynem trudnym, ale jak najbardziej do zrealizowania, o tyle trudniejsza była druga część. Zwycięstwo Manchesteru City, lidera grupy, który już zapewnił sobie 1. miejsce, w mroźnym Charkowie, w meczu z Szachtarem. W samym środku walki w lidze angielskiej, gdzie każde 45 minut wypoczynku kluczowych zawodników jest na wagę złota. Na ławce zaczęli Aguero, Otamendi, Walker i Sterling, za kartki pauzował De Bruyne, na środku obrony wyszedł 20-letni Oluwatosin Adarabioyo. Napoli mogło się zacząć niepokoić już po ogłoszeniu wyjściowej jedenastki Manchesteru City.

Sami jednak zaczęli od razu od mocnego uderzenia, zakładając, że najważniejsze będą punkty w Rotterdamie, bez nich bowiem nawet kilku-bramkowa porażka Szachtara nie przyniesie awansu podopiecznym Sarriego. Już w drugiej minucie po zamieszaniu w polu karnym Zieliński huknął z woleja pod poprzeczkę i dał gościom prowadzenie. Wszystko zgodnie z planem. Pozostawało jedynie czekać na raporty z Ukrainy. Ten spłynął już w 26. minucie – gol Bernarda. Szachtar prowadzi z City 1:0.

Reklama

Do tego momentu Napoli atakowało dość żwawo – niezłe okazje mieli Mertens i Callejon, regularnie obrońców Feyenoordu klepały trójkąty, a to Hamsik-Zieliński-Mertens, a to z drugiej strony, gdy do klepek podłączał się Diawara. W jednej sytuacji Hamsika od dopchnięcia piłki do pustej bramki dzieliło może 30 centymetrów. Wydawało się, że Napoli wygra to przynajmniej trzema bramkami, a kolejne gole są wyłącznie kwestią czasu. Gdy jednak Szachtar wyszedł na prowadzenie z Manchesterem City, załamała się i gra Włochów. Nie wiemy, czy byli świadomi wyniku w Charkowie, ale już 7 minut po golu dla górników z Donbasu wyrównującą bramkę w Rotterdamie zdobył Feyenoord. Minęło kilkadziesiąt sekund i dotarł kolejny raport z Ukrainy. 2:0 dla gospodarzy.

W tym momencie Napoli musiało liczyć, że Manchester City strzeli przynajmniej trzy gole, a i oni sami dołożą trafienie na wagę trzech punktów w Holandii. Sęk w tym, że ani jednym, ani drugim nic w ofensywie nie wychodziło. Citizens, mimo potężnej przewagi w posiadaniu piłki, praktycznie nie oddawali strzałów – dopiero w końcówce pierwszej połowy niezłą okazję w polu karnym miał Jesus, a pierwszy pełnoprawny celny strzał goście wykonali dopiero po przerwie, gdy uderzał Sane. Napoli? Tam było jeszcze gorzej – pod koniec połówki Feyenoord już nie tylko nie dopuszczał do strzałów, ale jeszcze groźnie kontrował. Nie ma siły – nawet jeśli nie słyszeli z boiska, to w szatni neapolitańczycy musieli usłyszeć wynik równoległego spotkania. Na drugą połowę wyszło jedenastu ludzi bez wiary i czuliśmy to nawet w Polsce przed telewizorami. Oglądało się to naprawdę ciężko, a już po czerwonej kartce dla Vilheny, gdy nawet z przewagą jednego zawodnika Napoli nie potrafiło nic porządnego zmajstrować, zastanawialiśmy się, gdzie powinien odejść nieźle grający w tym meczu Zieliński.

Ukoronowaniem sytuacji w tej grupie był doliczony czas gry. Feyenoord, który dzisiaj był niesiony przez fanatycznych kibiców, wykorzystał rezygnację Włochów i zapakował na 2:1. Szachtar, świętując już awans, pozwolił sobie na rozluźnienie i stracił pierwszą bramkę. Miał być cud: dwa zwycięstwa gości i awans Napoli kosztem Szachtaru. Były wyniki dość cudaczne – dwa zwycięstwa gospodarzy. Pożegnanie Napoli z Ligą Mistrzów bez klasy. Na otarcie łez – według whoscored.com i według nas również, Zieliński był najlepszym piłkarzem Napoli na placu. Przerzuty, klepki, dryblingi, do tego gol. Liczymy, że będzie mógł poszaleć chociaż w tej Lidze Europy.

Feyenoord – Napoli 2:1 (1:1)
33′ Jorgensen, 90+1 St Juste – Zieliński 2′

Szachtar Donieck – Manchester City 2:1 (2:0)
26′ Bernard, 32′ Ismaily – 90+2 Aguero

Najnowsze

Polecane

Majchrzak: Udowodniłem, że jestem niewinny. Nie należy mi się łatka dopingowicza

Sebastian Warzecha
1
Majchrzak: Udowodniłem, że jestem niewinny. Nie należy mi się łatka dopingowicza

Liga Mistrzów

Komentarze

4 komentarze

Loading...