Reklama

Kapustka wraca na właściwe tory? Przebłyski pozwalają wierzyć

redakcja

Autor:redakcja

22 listopada 2017, 15:05 • 6 min czytania 3 komentarze

Świetny rok w Cracovii. Powołanie na mistrzostwa Europy. Gra na mistrzostwach Europy. Pochwały za grę na mistrzostwach Europy. Błyskawiczny wzlot i bolesny upadek po zderzeniu z poważną piłką. Od faceta, którego Lineker chwalił na Euro po głębokie rezerwy Leicester. Kapustka stracił rok, a przez długi czas wydawało się, że Bundesliga to również za wysokie progi. Freiburg nie jest potęgą, a aktywność Polaka ograniczała się do oglądania swoich kolegów z wysokości trybun. Jak już wszedł na boisko, to jego drużyna przegrała 0:4. Ostatnio ciemne chmury nieco się jednak rozstąpiły. Co prawda to dopiero pojedyncze przebłyski, ale wygląda na to, że Kapustka powoli wraca do żywych.

Kapustka wraca na właściwe tory? Przebłyski pozwalają wierzyć

Bartek od małego tak mocno wyróżniał się w swojej podstawówce, że po zaliczeniu szóstej klasy, nie chcąc tracić czasu, od razu wybrał się na uniwersytet – pojechał na studia do Leicester. Naturalną drogą po podstawówce powinno być jednak gimnazjum (teraz to właściwie szkoła średnia), rzadko komu udaje się zrobić od razu tak gwałtowny krok naprzód. Kapi przeszacował swoje możliwości, ale po jakimś czasie – na szczęście! – jego sytuacja choć w małym stopniu uległa poprawie. To wciąż tylko momenty, na pełniejszą weryfikację musimy jeszcze poczekać, ale ostatnie wydarzenia trochę mocniej pozwalają wierzyć, że były zawodnik Cracovii tym razem nie przestrzelił z wyborem swojego kolejnego klubu.

Nie wydaje mi się jednak, że ładując się od razu na wysokiego konia w Anglii, zrobił źle. Wybrał mocny zespół, powiedzmy taki z klasy B piłkarskiego ekosystemu. Charakteryzuje go to, że – co naturalne – niżej jest też klasa C. Nie wyszło mu w Leicester, więc zmienił klub na słabszy, ale jednak cały czas bliski wielkiej piłki. Freiburg to przecież uznana w swoim kraju marka. Gdyby od razu trafił do przeciętniaka w skali europejskiej, oczywiście mógłby wystrzelić natychmiast, ale istniałoby też ryzyko, że w przypadku niepowodzenia, czekałaby go zsyłka do Ekstraklasy. A tak miał w zanadrzu spadochron do wciąż dużej i wciąż dosyć poważnej piłki.

Zaryzykował. Jak sam przyznawał, nie był w stanie ułożyć sobie pewnych rzeczy w głowie. – To był dziwny sezon. Najlepiej o tym wiedzą ci, którzy są obok mnie. Może na zewnątrz tego nie pokazywałem, ale w środku rosła frustracja. Wracałem do domu i choć wiedziałem, że za dwa dni jest mecz, to moje szanse na grę są znikome. Można mówić, że wychodzi się na trening i zapomina o problemach, ale jest też życie poza boiskiem, gdzie ważne jest samopoczucie. Wiadomo, że trzeba cały czas być pod prądem, ale to trudne do ułożenia w głowie – mówił w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”.

Nie powiodło mu się w Leicester i nie ma co dłużej drążyć tego tematu. Jeżeli krok w tył, jakim niewątpliwie było przejście do Freiburga, okaże się strzałem w dziesiątkę, prędzej czy później będzie mu dane ponownie udowodnić swoje umiejętności w lepszym klubie. Być może nawet ponownie w Premier League.

Reklama

Po ostatnim meczu w Niemczech peanów na jego cześć nie było końca:

– „Pokazał tej drużynie drogę, którą powinna iść. W drugiej połowie goście zaczęli się rozkręcać” – czytamy o nim na oficjalnej stronie Bundesligi.

– „Oddał wymarzony strzał” – Bild.

– „Polak daje nadzieje Freiburgowi” – Kicker.

Jednak żeby zacząć odczuwać satysfakcję z dobrego grania w piłkę – i grania w nią w ogóle – musiał przejść naprawdę długą, krętą i wyboistą drogę.

Ostatni pełny mecz w klubie Kapustka zagrał 15 maja 2016 roku. To druzgocąca statystyka dla zawodnika, który jawi się nam jako jeden z największych polskich talentów ostatnich lat. Na wstępie przygody we Freiburgu okazało się, że jest nieprzygotowany do gry, co znalazło odzwierciedlenie w statystykach… a właściwie w ich braku. Bartek co prawda miał problemy ze stawem kolanowym, ale do występów miał być gotowy na start ligi, tymczasem okazał się gotowy jedynie do zajmowania miejsca na trybunach lub ławce rezerwowych. Było tak:

Reklama

Eintracht Frankfurt – poza kadrą,
RB Lipski – poza kadrą,
Borussia Dortmund – ławka,
Bayer Leverkusen – debiut, 21 minut, 0:4,
Hannover – poza kadrą,
Werder Brema – poza kadrą,
Hoffenheim – poza kadrą,
Bayern – poza kadrą,
Hertha – poza kadrą,
Stuttgart – ławka.

To dobry zawodnik, który może nam pomóc. Na ten moment nie może jednak grać w Bundeslidze. On wciąż potrzebuje czasu. W momencie, gdy nie jest przygotowany pod względem fizycznym, a ja bym go wystawił i poddał dodatkowej presji, mógłbym wyrządzić mu krzywdę – tak początkowo zdiagnozował problem trener Freiburga, Christian Streich. Po jakimś czasie nieco zmienił retorykę. – Kapustka musi się nauczyć gry w defensywie. To wszystko. Nie wiem, może wcześniej nikt tego od niego nie wymagał? Może po prostu w Leicester uznano, że albo umie bronić, albo nie umie…

Najwyraźniej w ostatnich tygodniach trener dostrzegł postępy w jego grze obronnej, bo przełożyło się to na dwie szanse, które Kapustka chyba wykorzystał. Już z Schalke, przed przerwą reprezentacyjną, kiedy wyszedł od pierwszej minuty, pokazał się z naprawdę dobrej strony. Freiburg przegrał, ale do Polaka nikt nie mógł mieć pretensji. Nie chcę przesadzać z zachwytami nad strzałem w poprzeczkę, bo to – było nie było – strzał niecelny, ale noty 2 w Kickerze nie da się zbagatelizować. To za poważne pismo, tam nikt nie wystawia pozytywnych cenzurek za piękne oczy.

W ostatni weekend dość niespodziewanie zabrakło dla niego miejsca w wyjściowym składzie, ale po wejściu z ławki dał drużynie dość wyraźny impuls do odrabiania strat – wziął sprawy w swoje ręce, a właściwie nogi, i strzelił bardzo ładną bramkę.

Szkoleniowiec Freiburga w obliczu sporego kryzysu swojego zespołu (zdobyli jeden punkt w pięciu ostatnich meczach) postanowił poszukać alternatyw dla rozczarowujących zawodników. Kapustka na razie nie zawiódł, więc można mieć nadzieję, że to nie był tylko chwilowy wystrzał, po którym Bartek grzecznie wróci do odgrywania swojej wcześniejszej roli podgrzewacza krzesełek. Taki kryzys to z jednej strony dobry moment, by wskoczyć do składu, ale z drugiej – pomocnik musi uważać, bo po dwóch-trzech słabszych występach błyskawicznie może wrócić do pozycji siedzącej. Freiburg gra w końcu o życie, a ogrywanie młodych zawodników nie jest jego nadrzędnym celem.

Skoro Bartek zaczął grać, to naturalne wydaje się postawienie pytania, czy wróci do gry o wyjazd do Rosji? W obliczu biedy na skrzydłach, gdzie rolę zmienników odgrywają głównie ligowcy, a także suszy na pozycji numer 10, odpowiedź wydaje się jednoznaczna. Kapustka w formie to pewniak do wyjazdu na mundial.

Jego przebudzenie jest ważniejsze niż może się wydawać. Gra nie toczy się o zawodnika numer dwadzieścia czy dwadzieścia jeden w szerokiej kadrze Adama Nawałki. Gra toczy się o solidnego zmiennika, który może dać tej drużynie impuls w ważnych momentach. Nie jest przecież tajemnicą, że o ile podstawowa jedenastka reprezentacji wydaje się nie do zdarcia, o tyle klasa i wpływ na zespół zmienników zazwyczaj jest znikomy.

Ważne, że Kapustka wysyła do nas wszystkich pozytywny sygnał. To istotne, bo pobyt we Freiburgu wydaje się kluczowy dla jego kariery. – Jeżeli w takich cieplarnianych warunkach Kapustka się nie odrodzi, obawiam się, że zostanie mu liga polska, ewentualnie Holandia czy jakieś rozgrywki o mniejszej renomie niż Bundesliga, Seria A czy Premier League – tak przed sezonem wypowiedział się na łamach Weszło Tomasz Urban.

Dobrze, że wreszcie coś drgnęło. Lepiej późno niż wcale.

Norbert Skórzewski

Najnowsze

Felietony i blogi

Ekstraklasa

Trela: Przewagi i osłabienia. Jak czerwone kartki wpływają na losy drużyn Ekstraklasy?

Michał Trela
4
Trela: Przewagi i osłabienia. Jak czerwone kartki wpływają na losy drużyn Ekstraklasy?

Komentarze

3 komentarze

Loading...