Dla mnie Meksyk to najlepszy, najsilniejszy z przeciwników w 2017 roku – napisał dziś na Twitterze Zbigniew Boniek. Wielkiej rywalizacji na tym polu nie ma, bo w szranki mogliby stanąć jedynie Duńczycy i Urugwajczycy, ale wydaje się, że prezes trochę przesadził, bo trudno nie zauważać większej klasy tych drugich. Jednak gdyby te dwa stwierdzenia zastąpić słowem “najciekawszy”, to nie mielibyśmy żadnych zastrzeżeń co do prawdziwości tweeta.
Postanowiliśmy trochę przybliżyć wam ekipę dzisiejszego rywala z Meksyku, oczywiście z uwzględnieniem wycieczek do przeszłości.
1. Meksykanie oczywiście zameldują się na mistrzostwach świata w Rosji. Być może skoro eliminacje w tamtejszej strefie przegrały Stany Zjednoczone, nie powinniśmy używać słowa “oczywiście”, ale dla nich będzie to już siódmy mundial z rzędu. W 1990 roku zabrakło ich na włoskich boiskach, jednak nie można powiedzieć, że to dlatego, iż po prostu byli za słabi. Meksykanie nie rozegrali wtedy żadnego meczu w eliminacjach, ponieważ w pierwszej rundzie mieli wolny los, a przed drugą zostali zdyskwalifikowani na dwa lata przez Komitet Wykonawczy FIFA za majstrowanie przy aktach urodzenia piłkarzy swoich reprezentacji młodzieżowych. Bez gry dalej awansowała Kostaryka, a po kolejnej rundzie dostała się ona również na mistrzostwa.
2. Cztery lata wcześniej, w 1986 roku, nasi dzisiejsi rywale na mundialu rzecz jasna byli, bo sami go organizowali. Dotarli wtedy do ćwierćfinału, który przegrali po dogrywce i rzutach karnych z reprezentacją RFN. To największy sukces El Tri na mistrzostwach. A w zasadzie jego powtórzenie, bo do ćwierćfinału udało się Meksykanom dostać też w 1970 roku (w mundialu grało jeszcze 16 zespołów). Tak, dobrze pamiętacie – wtedy też grano w Meksyku.
3. Nic więc dziwnego, że Meksykanie mają chrapkę na zorganizowanie jeszcze jednych mistrzostw. Być może to pozwoli przerwać przykrą passę odpadania w 1/8 finału. W zasadzie obcy jest im rozkład: mecz otwarcia, mecz o wszystko, mecz o honor, ale nie potrafią wbić się do najlepszej ósemki. Od 1994 roku kolejno lepsze na tym etapie okazywały się kadry: Bułgarii (przegrana bolesna, bo po dogrywce i rzutach karnych), Niemiec (znów bolało, bo przy prowadzenie 1-0, rywale dwa gole strzelili w ostatnim kwadransie), Stanów Zjednoczonych (lokalny rywal, auć!), Argentyny (po dogrywce i kapitalnym woleju Rodrigueza, wrzuciliśmy poniżej), znów Argentyny oraz Holandii. To już prawdziwy dramat – Sneijder wyrównał w 88. minucie, a w doliczonym czasie gry Robben upadł w polu karnym i sędzia podyktował karnego. Skrzydłowy Bayernu został później wybrany symulantem roku, ale Meksyk był już wtedy w domu i lizał rany po kolejnym odpadnięciu z mistrzostw.
Dość wyjątkowa mieszanka pecha i frajerstwa, prawda?
4. Wracając do aspiracji Meksyku, by gościć najlepsze drużyny na świecie, miałoby do tego dojść w 2026 roku. Tamtejsze władze już od kilku lat zapowiadały, że będą się o to ubiegać, lecz pewną przeszkodą stał się fakt, że będzie to pierwszy mundial z 48 drużynami. Dlatego trzeba było się dogadać ze Stanami Zjednoczonymi i Kanadą, no i iść na spore ustępstwa. Wstępny plan zakłada 60 meczów w USA i tylko po 10 w dwóch pozostałych państwach.
Do FIFA wpłynęła jeszcze jedna aplikacja – samodzielna kandydatura Maroka. Niedawno szef UEFA powiedział, że nie wyobraża sobie tak wielkiego przedsięwzięcia w Afryce, wtórują mu inne ważne persony, więc nietrudno się domyślić, kto jest faworytem.
5. Oczywiście Meksykanie doskonale wiedzą, jak ciężkie jest złoto, które panowie w garniakach wieszają na ich szyjach. Siedem razy wygrali Złoty Puchar CONCACAF (na 14 startów, są o jeden triumf lepsi od Amerykanów). Trzy razy Mistrzostwa CONCACAF (wcześniejszy format tamtego czempionatu). Raz zwyciężyli w Pucharze Konfederacji, który zorganizowany był w 1999 roku – a jak – na ich terenie. Do tego dochodzi złoto na Igrzyskach Olimpijskich w Londynie w 2012 roku.
6. Historię tę przez lata pisało wielu świetnych piłkarzy. Gdybyś chciał ustalić, którzy z nich byli najlepsi, niemal pewne jest, że zostanie wymieniona następująca czwórka:
– Hugo Sanchez, który m.in. strzelił 164 gole dla Realu Madryt i 54 dla Atletico,
– Rafael Marquez, który w tym roku świętował 20-lecie występów w kadrze, a w przeszłości był m.in. filarem obrony Barcelony,
– Cuauhtemoc Blanco, bardziej lokalna legenda, ale z zapewnioną nieśmiertelnością, dzięki “skokowi kangura” na mundialu we Francji,
– Jorge Campos, czyli “bramkarzonapastnik”, postać bardzo kolorowa, nie tylko ze względu na stroje, które miały rozpraszać napastników.
Co ciekawe, ta wspaniała czwórka przegrywa w historycznych rankingach z postaciami, które nigdy nie dorobiły się takiego statusu, bądź jeszcze nie udało im się tego zrobić. Jeśli chodzi o liczbę występów, najwięcej (177) natrzaskał Claudio Suarez, obrońca, który całą karierę spędził w Meksyku, a za nim są Pavel Pardo i Gerardo Torrado (po 146). Gdy popatrzymy na strzelców, najwięcej bramek (49) już nastrzaskał 29-letni Javier Hernandez, a za jego plecami jest Jared Borgetti (46 goli). Blanco jest trzeci, Sanchez dopiero ósmy z 29 golami w 58 meczach.
7. Dość interesująca jest kwestia wspomnianego Marqueza, czyli kapitana narodowej reprezentacji. Po raz ostatni zagrał w niej w meczu o brązowy medal Pucharu Konfederacji z Portugalią w lipcu tego roku. Później jednak chłop wylądował na dość nietypowej jak na swój status liście.
Amerykański rząd stwierdził, że Marquez przez lata „był słupem Raula Floresa Hernandeza i jego organizacji przemycającej narkotyki, a także przechowywał jego aktywa”. Zamieszanie w handel narkotykami to dość hardkorowy sposób na zakończenie pięknej reprezentacyjnej kariery, ale coraz więcej wskazuje na to, że Rafa skończy z graniem w narodowych barwach tak, jak zamierzał, czyli po mundialu w Rosji, swoim piątym w karierze. Po ponad dwóch miesiącach przerwy Marquez wrócił do gry w klubie (Atlas Guadalajara), a Juan Carlos Osorio zapowiedział tydzień temu, że drzwi dla kapitana ciągle są otwarte, wystarczy tylko wrócić do formy.
8. Osorio z kadrą pracuje od października 2015 roku. Od początku stawianym przed nim celem było zbudowanie drużyny na mistrzostwa świata w Rosji, więc w teorii można powiedzieć, że wszystko idzie zgodnie z planem. Przypomnijcie sobie jednak Copa America Centenario z 2016 roku. Wszystko szło bardzo dobrze, udało się ograć w pierwszy meczu Urugwaj, potem Jamajkę, był jeszcze remis z Wenezuelą. Do ćwierćfinału reprezentacja Meksyku przystępowała po serii 22 (!) meczów bez porażki. Jednak z Chile przerżnęła ona w sposób niezwykle widowiskowy.
Media ogłosiły, że był to najgorszy dzień w historii tamtejszej piłki nożnej. Kiedyś było co prawda 0-6 w ryj na mundialu z RFN, w 1961 roku porażka 0-8 z Anglikami w meczu towarzyskim, ale uznano, że to i tak większa kompromitacja. Ochoa – Aguilar, Araujo, Moreno, Layun – Herrera, Guardado, Duenas, Lozano, Corona – Hernandez. Rezerwowi: Pena, Jimenez i Reyes. Trener: Juan Carlos Osorio. Ta piętnastka to tzw. “zaginieni w Santa Clara”.
– Zagraliśmy żenująco. Chciałbym z całego serca przeprosić naszych kibiców, chciałbym prosić o wybaczenie ludzi w Meksyku. Przynieśliśmy wam wstyd – kajał się po meczu Osorio i chyba tylko to, oraz wsparcie zawodników, pozwoliło Kolumbijczykowi pozostać stanowisku. Czwarte miejsce na Pucharze Konfederacji i brak zwycięstwa w Gold Cup (porażka z Jamajką w półfinale) chluby mu nie przynoszą. Dodatkowo na pierwszym z turniejów szkoleniowiec narobił wiochy, gdy puściły mu nerwy i atakował sędziów oraz oficjeli FIFA.
9. W czasie hymnu meksykańscy piłkarze zachowują się trochę inaczej niż reszta świata, a mianowicie wykonują specjalny gest. “El saludo civil a la bandera nacional”. Chodzi o zgięcie prawej ręki w łokciu i położenie jej na środku klatki piersiowej na wysokości serca. Palce powinny być przy tym złączone, a dłoń skierowana ku dołowi. To jednak żadne widzimisię, a zachowanie sprecyzowane w meksykańskich ustawach.
10. Dla “El Tri” dzisiejsze spotkanie będzie to ósmym meczem z reprezentacją Polski. W najważniejszym puknęliśmy ich 3-1 na mundialu w Argentynie. Nasz całkowity bilans to: 3 zwycięstwa, 2 remisy i 2 porażki. Fajną ciekawostkę w tym temacie odkopali dziennikarze Onetu – z Meksykiem mieliśmy zagrać też w sierpniu 1992 roku w Bełchatowie, ale goście… nie przylecieli. Ot tak, po prostu, nie informując PZPN-u o zmianie planów.