Reklama

W Mediolanie rozpoczął się turniej, który może zrewolucjonizować świat tenisa

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

07 listopada 2017, 21:03 • 2 min czytania 5 komentarzy

665 minut gry rozłożonych na trzy dni – tyle trwał najdłuższy tenisowy mecz w historii. Doszło do niego podczas Wimbledonu 2010, kiedy to John Isner ograł Nicolasa Mahuta 6:4, 3:6, 7:6, 6:7, 70:68. Oczywiście nie było to jedyne spotkanie, które ciągnęło się w nieskończoność, wielogodzinne pojedynki toczyli ze sobą przecież chociażby Rafa Nadal i Roger Federer. Niewykluczone, że niebawem tego typu starcia przejdą do historii. W Mediolanie rozpoczął się bowiem właśnie turniej, który może zrewolucjonizować całą dyscyplinę.

W Mediolanie rozpoczął się turniej, który może zrewolucjonizować świat tenisa

Impreza nazywa się The Next Gen ATP Finals i biorą w niej udział  najlepsi zawodnicy świata do lat 21. Bardziej niż obecność Denisa Shapovalova czy Borny Ćoricia kibiców intryguje zapewne jednak co innego – nowe zasady według których rozgrywany jest ten turniej. O najważniejszych z nich opowiada Adam Romer, redaktor naczelny miesięcznika „TenisKlub”:

– Walczy się do trzech wygranych setów, każdy z nich toczony jest do czterech wygranych gemów. Sędzia nie zatrzymuje gry przy necie, co nie do końca mi się podoba. Gemów nie gra się już na przewagi, czyli przy stanie 40:40 zwycięża ten, kto okaże się lepszy w kolejnej wymianie. Dodatkowo przy stanie 3:3 od razu odbywa się tie-break. To wszystko dzieje się na korcie, na którym nie ma deblowych linii, a także liniowych sędziów.

My dodamy, że jedynym arbitrem jest ten stołkowy, a jego rola ogranicza się właściwie do odczytywania wyniku, ponieważ np. auty wywołuje elektroniczny system Hawk Eye live, będący ulepszoną wersją tego, który zdążyliśmy już poznać na topowych turniejach. Szefowie ATP – chyba słusznie – uznali, że nowe zasady powinny zostać przetestowane podczas imprezy kreującej nowe gwiazdy.

– Celem zmian jest to, żeby telewizja łatwiej mogła oszacować czas poszczególnego meczu. Teraz o to ciężko, a gdy np. w Australii leci trwający pięć godzin finał Federer – Nadal, to „wysadza” ramówkę stacji X w powietrze. Podobnie postąpiono przed laty w siatkówce, w której można było przecież zdobywać punkty tylko po własnej zagrywce, co też wydłużało niektóre sety w nieskończoność. Odkąd to się zmieniło, faktycznie łatwiej mniej więcej przewidzieć, ile będzie trwała dana partia – uważa Romer.

Reklama

Skrócenie długości spotkań byłoby też w sumie możliwością złapania oddechu dla zawodników, którzy od lat narzekają, że tenisowy kalendarz jest przeładowany. Na razie to jedynie eksperyment, a gdy pytamy naczelnego „TenisKlubu”, kiedy nowe reguły mogą „wejść” na stałe do dyscypliny, Romer odpowiada, iż nie wiadomo. 

– Natomiast czuję, że do rewolucji jest bliżej niż dalej. Przypomnijmy, że to pierwszy turniej pod egidą ATP, w którym odbywają się tego typu testy, a to o czymś świadczy. Wcześniej mecze według tych zasad rozgrywano tylko w zawodowych ligach azjatyckich.

Foto: https://twitter.com/annazarska

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

5 komentarzy

Loading...