Przyzwyczailiśmy się już, że Chorwacja w niespotykany sposób marnuje swój potencjał, ale tak stłamszonego zespołu się nie spodziewaliśmy. Ukraińcy wyszli dzisiaj na mecz z bezpośrednim rywalem w walce o baraże tak nakręceni, że pachniało pogromem. Wydawało się, że tym razem ślizganie się, zmiana trenera na ostatniej prostej eliminacji, gra poniżej potencjału w meczach ze słabszymi rywalami nie ujdzie Chorwatom na sucho. Ale wtedy wózek złapali Luka Modrić i Andrij Kramarić, wrzucili sobie cały ten majdan na plecy i w duecie zanieśli brązowych medalistów z 1998 roku do baraży o turniej w Rosji.
Nawałnica. Tak trzeba określić pierwszą połowę, gdy Chorwaci po króciutkim zrywie w pierwszych akcjach meczu na 40 minut zmuszeni zostali do krycia się za podwójną gardą. Jak nie kąsał ich Jarmołenko – to szarże z drugiej strony boiska przeprowadzał Konopljanka. Gdy akurat odpoczywali skrzydłowi – środkiem sunął Marlos. Niezliczone podania od Stepanenki, niezliczone pojedynki jeden na jednego po bokach boiska – wszystko na korzyść Ukraińców. Realizator co chwila pokazywał Darijo Srnę, obecnego dzisiaj na trybunach w Kijowie, jakby liczył, że Srna już się przebiera i za moment uratuje Chorwatów. Ale on się nie zrywał, za szablę nie chwytał. Zamiast tego coraz mocniej się krzywił, gdy Chorwacja prezentowała happeningi pod tytułem – zróbmy wszystko, by Ukraińcy mogli wyjaśnić z Rosjanami wszystkie polityczne wątpliwości na przyszłorocznych mistrzostwach. Brak krycia przy dośrodkowaniach? Bardzo proszę. Rozstępowanie się przy próbach z dystansu? Jest. Niepewność Subasicia w bramce? A jakże, był nawet bliski wyplucia piłki po kompletnie niegroźnej próbie z tysiąca metrów.
Kwestią czasu pozostawało, kiedy Ukraina wreszcie spuentuje dobrą grę golem. Mylił się jednak Konopljanka, gdy głową uderzył centymetry obok słupka, mylił się Stepanenko, mylił się Rakicki. Po przerwie obraz gry nie uległ drastycznej zmianie, ale zaczęliśmy sądzić, że zamiast egzekucji Chorwatów obejrzymy podwójne samobójstwo. Wyniki na innych boiskach układały się tak, że Chorwacja istotnie, mogła dzięki remisowi w Kijowie zająć drugie miejsce, ale wylądować na ostatniej pozycji wśród wiceliderów grup – czyli nie awansować do baraży. Wówczas ani Ukrainy, ani Chorwacji nie obejrzelibyśmy w Rosji.
Rozmyślania nad tym, czy w końcówce któraś z drużyn wycofa bramkarza, byle nie zakończyć meczu remisem, przerwał Modrić. Do tej pory niewidoczny, ospały, apatyczny, zbyt długo pieszczący się z piłką na tle kolegów. Ale Chorwacja, która od dawna nie ma drużyny, a w sobotę została też bez trenera, prowadzącego ich od końcówki eliminacji do Euro 2016, nadal jest mocną drużyną właśnie dzięki Modriciom. Nawet, gdy nie wychodzi żadna koronkowa akcja, nawet, gdy nie zazębiają się ataki skrzydłami czy próby rozgrywania w środku pola – wystarczy pojedynczy błysk którejś z wielkich gwiazd. Czasem jest to rajd Perisicia, czasem świetny zryw Mandżukicia, bomba z dystansu Rakiticia, czy ciasteczko od Modricia, podającego piłkę na tacy któremuś z kolegów. To ostatnie miało miejsce w 62. minucie, gdy piłkarz Realu zarzucił piłkę idealnie na głowę Kramaricia. To był chyba pierwszy celny strzał (w odróżnieniu od podań do bramkarza rywali, których było kilka). Wystarczyło. Główka bardzo precyzyjna, silna – piłka znalazła się w bramce, tuż przy słupku. Chorwacja nie zasłużyła na ten wynik, Chorwacja nie grała tak, jak powinien grać uczestnik mundialu. Ale prowadziła 1:0.
Po ośmiu minutach kolejny błysk indywidualności – daleki przerzut z własnej połowy idealnie wykorzystuje Rakitić, zgrywając do środka. Kramarić trafia po raz drugi, jest po meczu.
Szkoda Ukraińców, bo ta ich pogoń w drugiej połowie eliminacji i przede wszystkim ultra-ofensywna gra przed przerwą zasługiwały na pochwały i choćby jeden gol, dający nadzieję na wyjazd do Rosji. Szkoda Ukraińców też dlatego, bo ich mecze w Rosji miałyby z pewnością wyjątkowy smak. Ale raz jeszcze okazało się, że brak drużyny, klimatu, kłótnie piłkarzy z trenerami, działaczami, kłótnie kibiców ze związkiem, fanatyków z kapitanem zespołu – to wszystko oczywiście obniża jakość gry, to wszystko może się przyczynić do kiepskich wyników, jednak przy takich indywidualnościach jak Modrić, Rakitić czy Mandżukić – nie musi oznaczać katastrofy. Chorwacja w barażach, w których z pewnością będzie faworytem, niezależnie od klimatu wokół ich osiągnięć w ostatnich miesiącach.
Ale jednocześnie smutno się patrzy, jak ci wielcy zawodnicy zamieniają się w bardzo niewielki zespół.
*
Co na innych boiskach? Warto powiedzieć o starciu Walijczyków z Irlandczykami, bo tu też walka szła na noże, zwycięzca miał bowiem zapewnione co najmniej baraże. Spodziewaliśmy się koncertu trzeszczących kości i tak też było, ale gdyby ktoś włączył telewizor w 57. minucie, mógłby pomyśleć, że trafił na jakiś mało znaczący sparing. Williams zachował się jak przeciwieństwo profesjonalnego piłkarza, zupełnie jakby rozgrywał ten mecz w przerwie od grilla. Jasne, Hennessey zagrał mu niewdzięczne podanie, ale co stało się potem, trudno wytłumaczyć. Obrońca Evertonu kopnął od niechcenia, następnie przyglądał się, gdzie odbita piłka trafi, gdy spadła pod nogi rywala, to dopiero wtedy truchcikiem podbiegł do przeciwnika. Henrick uwijał się jednak nieco szybciej, wrzucił piłkę w szesnastkę, a tam McClean kapitalnie przyłożył nogę do futbolówki i bramkarz nawet nie drgnął. 0:1 dla Irlandii.
Kibice gospodarzy mogli się załamać, ale postronni widzowie przyjęli tę bramkę z dużym poczuciem ulgi, uświadomili sobie, że to jednak mecz piłki nożnej, a nie starcie w dwa ognie. Źle się to wszystko oglądało – niby tempo było przyzwoite, ale jakości niewiele. Dojść do linii końcowej i wrzucić, Irlandczycy centrowali nawet po wolnych ze środka boiska. Klarowne sytuacje? O setki było trudno jak na imprezie w pierwszej klasie szkołypodstawowej, bo też ciężko uznać strzał Robsona-Kanu z głowy za stuprocentową sytuację, piłka leciała szybko, ale w środek bramki i Randolph musiał to obronić.
Trzeba też przyznać, że Walijczycy nie mieli na finiszu tych eliminacji szczęścia – kontuzje zabrały im Bale’a przed serią dwóch ostatnich gier grupowych, w spotkaniu z Irlandią kontuzji doznał Allen. To ważny piłkarz w tej układance, mający parę innych pomysłow na rozegranie piłki niż wrzutka i laga, a w kluczowym momencie go zabrakło.
Gol dla Irlandii nie obudził gospodarzy. Ramsey zaliczył podwyższenie z wolnego, jeden celny, ale przeciętny strzał, poszło parę wrzutek na mniejszą lub większą aferę i tyle. Irandia wchodzi więc do baraży, ale też nie mamy przekonania, czy w przypadku wylosowania kogoś poważnego, będą w stanie takiego rywala przejść. Na cwaniaka od wrzutek i jazdy na dupie może znaleźć się większy cwaniak, grający najzwyczajniej w świecie lepiej w piłkę.
*
Czyli tak: bilety na mundial dostała dziś Islandia i Serbia (Hiszpania miała je wcześniej). W barażach zobaczymy Irlandię, Chorwatów, no i Włochów, co było wiadome. Największy przegrany to Słowacja, która nawet dziś nie grała, ale wypadła w klasyfikacji zespołów z drugiego miejsca poza ósemkę.
*
Komplet wyników:
Albania – Włochy 0:1
Candreva 73′
Finlandia – Turcja 2:2
Arajuuri 76′ Pohjanpalo 88′ – Tosun 57′ 84′
Islandia – Kosowo 2:0
Sigurdsson 40′ Gudmundsson 68′
Izrael – Hiszpania 0:1
Illarramendi 76′
Macedonia – Liechtenstein 4:0
Musliu 36′ Trajkovski 38′ Bardhi 66′ Ademi 68′
Mołdawia – Austria 0:1
Schaub 69′
Serbia – Gruzja 1:0
Prijović 74′
Ukraina – Chorwacja 0:2
Kramarić 62′ 70′
Walia – Irlandia 0:1
McClean 57′