– Emery powiedział mi, że na mojej pozycji powinienem grać jak Sergio Busquets. Zrozumiałem, że nie jestem odpowiednim zawodnikiem do wypełnienia nakreślonych przez niego zadań, na określoną przez niego pozycję – mówi Grzegorz Krychowiak w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”, w której rozlicza się z nieudanym pobytem w PSG.
FAKT
Wraca stary, dobry Krychowiak. Nie tylko piłkarsko, ale też mentalnie.
„Krycha” jest naładowany pozytywną energią. Tryska humorem. Widać, że brakowało mu atmosfery kadry. Tylko przekroczył progi hotelu reprezentacji, a już znalazł się w centrum uwagi. Kapelusz, gustowny płaszcz i droga torba. Faktycznie wrócił!
– Co mogę powiedzieć? Nie ma mnie w Paryżu, ale styl pozostał – śmieje się, gdy pytamy o strój. Teraz jest wesoło, ale ostatnie kilka miesięcy przed transferem na Wyspy to stagnacja. Krychowiak ostatni rok mógł spisać na straty. W PSG nie grał od marca.
Lewandowski goni Ronaldo w drodze po koronę króla strzelców eliminacji.
W tym momencie Polak ma 12 zdobytych bramek i traci do Portugalczyka dwa gole. Nie można jednak zapomnieć również o snajperze Manchesteru United Romelu Lukaku (24 l.). Belg ma od Ronaldo cztery gole mniej, ale w tym sezonie jest w tak świetnej formie, że z pewnością nie złożył jeszcze broni.
Ronaldo gra przeciwko Andorze (17 goli straconych w ośmiu meczach) i liderom grupy – Szwajcarom. Lewandowski najpierw zmierzy się z Armenią (19 goli straconych), ale później z wiceliderem – Czarnogórą.
GAZETA WYBORCZA
W Katalonii toczy się gra o przyszłość Hiszpanii. Również tej sportowej.
Trener Arsenalu Francuz Arsene Wenger mówi, że Barcelona to najbardziej upolityczniony klub świata. Ma rację. Taka jest tradycja od czasów dyktatur generałów Primo de Rivery i Francisco Franco. – Klub jest wizytówką regionu, jego siłę stanowią jego mieszkańcy. Nie możemy ignorować ich głosu w sprawach kluczowych dla Katalonii – mówił mi wiceprezes klubu Carles Vilarrubi, który na znak protestu wobec brutalności policji hiszpańskiej podał się w niedzielę do dymisji.
Protest poparło wielu piłkarzy Barçy: byłych i obecnych, a nawet ci sportowcy, którzy czują się Hiszpanami. Paul Gasol, słynny koszykarz NBA, pytał dramatycznie: „Czy przemoc była konieczna?”.
Dzień po zajściach Piqué pojawił się w Las Rosas, ośrodku reprezentacji Hiszpanii w Madrycie. Akurat był otwarty trening, na którym część fanów lżyła, wyzywała Katalończyka i żądała usunięcia go z kadry. Policja wyprosiła agresywnych fanów, odbierając im transparent z napisem: „Piqué, won z reprezentacji!”.
Grzegorz Krychowiak w rozmowie z „GW” twierdzi, że wciąż jeszcze nie oglądamy 100% Krychowiaka i że uwiera go, że w klasyfikacji zawodników najczęściej odbierających piłkę pozycję lidera musi… dzielić.
Gdy debiutowałeś z Brighton, miałem wrażenie, że grasz bardzo bezpiecznie, zupełnie jakbyś musiał odbudować pewność siebie.
Najlepiej gram, gdy jestem dobrze przygotowany fizycznie. A przed meczem z Brighton ostatnie 90 minut zagrałem w grudniu. Wiedziałem, że czeka mnie dużo pracy.
Oglądamy już 100 proc. Krychowiaka?
Nie. Potrzebuję jeszcze kilku meczów. Ale czuję i widzę po statystykach, że wrześniowe spotkania miały na mnie bardzo pozytywny wpływ. W każdym kolejnym biegałem szybciej i pokonywałem większy dystans.
Masz 3,5 przechwytu na mecz. Wśród tych, którzy zagrali minimum trzy razy w sezonie, to najlepszy wynik w lidze ex aequo z Koscielnym z Arsenalu.
Martwi mnie tylko to, że nie jestem liderem tej klasyfikacji. Ale będę nad tym pracował. Poważnie: znam swoje zalety, wiem, czego oczekuje ode mnie trener Tony Pulis. Jestem defensywnym pomocnikiem, który może także pomóc w atakach.
Polacy nie podbijają Genui. Poza Bartoszem Bereszyńskim, reszta naszych reprezentantów w Sampdorii radzi sobie ostatnimi czasy słabiutko.
Nasz tercet złożony z obrońcy, pomocnika oraz napastnika reprezentuje także Sampdorię. I końcówka jej sobotniego spotkania w Udine była historyczna – na boisku przebywali aż trzej Polacy, co w Serie A nigdy się wcześniej nie zdarzyło. Niestety, stale komplementowani ostatnio genueńczycy zagrali akurat najsłabiej w sezonie (0:4).
Polacy też zdziałali niewiele. 20-letni napastnik Dawid Kownacki, który w lidze debiutował, pobiegał kwadrans z niewielkim okładem, ale ilekroć dostawał piłkę, zachowywał się niezdarnie. 22-letni Karol Linetty wypadł przeciętnie, ale generalnie jego pozycja w hierarchii runęła. W ubiegłym sezonie wystąpił w 38 meczach, należał do najbardziej eksploatowanych w drużynie, w pewnym okresie był jedynym nietykalnym wśród zawodników drugiej linii, a teraz również przyzwyczaja się do rólki zmiennika. Przebywał na boisku przez 245 z 540 minut gry Sampdorii w tym sezonie, we wrześniu tylko raz zasłużył na podstawowy skład, trener stawia na niego coraz rzadziej.
SUPER EXPRESS
Mariusz Stępiński opowiada w wywiadzie dla „SE” o swoich początkach we Włoszech.
Gol w debiucie w Chievo w meczu przeciwko Cagliari przywrócił ci wiarę w siebie, mocno zachwianą grą w rezerwach w Nantes?
Grałem tylko kilka minut i fajnie, że z nowym klubem przywitałem się bramką. Teraz najbardziej brakuje mi stabilizacji. Nie interesuje mnie ławka w Chievo. Chcę grać, zdobywać jak najwięcej goli i na dłużej osiąść w jednym zespole, bo ostatnio co roku gdzieś się przenosiłem. Dlatego muszę pracować na to, żeby Włosi wykupili mnie z Nantes.
Pierwsze wrażenia z ligi włoskiej? Rzeczywiście napastnicy mają w Serie A tak trudne życie, jak się mówi?
Zanim przeszedłem do Chievo, nasłuchałem się, że liga włoska jest bardzo trudna, że ciężko się w niej strzela gole. To jedna z pięciu topowych lig w Europie. Jest mnóstwo świetnych zawodników, co tydzień grasz przeciwko jakiejś firmie i wielkim gwiazdom. Ale równie trudno jest napastnikowi we Francji czy. lidze polskiej. Tylko ten, kto nigdy w niej nie występował, twierdzi, że w Ekstraklasie łatwo strzela się bramki.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Tomasz Włodarczyk porozmawiał z Grzegorzem Krychowiakiem m.in. o jego stosunkach z Unaiem Emerym po nieudanej przygodzie w Paryżu.
Zawiódł się pan na Emerym?
Powiedziałem, co o tym myślę w jego biurze i tyle. Nie będę rozmawiał na ten temat w mediach.
Francuska prasa informowała, że Krychowiak nie został zaakceptowany w szatni. Nie jest na odpowiednim poziomie piłkarskim.
Napisano o mnie wiele bzdur. W Paryżu czułem się świetnie. Atmosfera była bez zarzutu. Nie miałem żadnego problemu z szatnią. Brak mojej gry w żaden sposób nie wiązał się z pozaboiskowymi sprawami. Kiedy wszystko idzie zgodnie z planem, można sobie pozwolić na wiele rzeczy. Nikt się nie czepia. Gdy jednak jesteś w dołku, sytuacja się zmienia. Zaczyna szukać się powodów, dlaczego tak jest. Nie ma co ukrywać, że poprzedni sezon zdecydowanie mi nie wyszedł. Nie jestem pierwszym i ostatnim piłkarzem, którego losy w klubie się tak potoczyły.
Unai Emery w L’Equipe: „Każdy piłkarz, który przychodzi do PSG musi wejść na wyższy poziom i dostosować się do zespołu. W przypadku Krychowiaka tak nie było.”
Rozumiem, co trener chciał powiedzieć, ale…w krótkim czasie nie można zrobić z napastnika obrońcy.
To znaczy?
Emery powiedział mi, że na mojej pozycji powinienem grać jak Sergio Busquets. Zrozumiałem, że nie jestem odpowiednim zawodnikiem do wypełnienia nakreślonych przez niego zadań, na określoną przez niego pozycję.
O swojej krętej piłkarskiej drodze i śrubach w obu nogach opowiada „PS” Damian Kądzior, debiutant w reprezentacji Adama Nawałki.
Wszyscy w mojej rodzinie muszą na wszystko ciężko zapracować. Rodzice, by kupić mieszkanie, czy dwa lata temu dom, harowali za granicą, tata dzień w dzień pracuje od godziny 9 do 21. Dzięki nim wiem, że trzeba poświęcić się w stu procentach, by coś osiągnąć. Było bardzo ciężko, gdy nie płacono w Motorze Lubin, ale właśnie tam nauczyłem się samodzielności, dorosłem. Najtrudniej było jednak w 2012 roku. Trenowałem w pierwszej drużynie Jagiellonii, po południu raz-dwa w tygodniu chodziłem na zajęcia do zespołu Młodej Ekstraklasy. Dziś wiem, że to było głupie. Na jednym z treningów wydawało mi się, że skręciłem staw skokowy. Badania wykazały, że złamałem piątą kość śródstopia w prawej nodze. Było to złamanie zmęczeniowe, kiedyś doznałem urazu i pogłębiałem go właśnie ciężkimi ćwiczeniami. Dzięki pomocy Piotra Wołosika z „Przeglądu Sportowego” pojechaliśmy z tatą do kliniki w Krakowie, w której przyjmował lekarz reprezentacji Mariusz Urban. Prześwietlenie drugiej stopy wykazało, że ona również jest uszkodzona. Zoperowano mi obie na raz, do dziś mam włożone śruby. Przez dwa tygodnie wyglądało to dramatycznie. Poruszałem się na wózku inwalidzkim, tata nosił mnie na rękach pod prysznic. Po dwóch tygodniach wiózł mnie na basen, zostawiałem rzeczy w szafce dla niepełnosprawnych, wprowadzał mnie do wody, potem pomagał mi się przebierać, odwoził do domu, jedliśmy obiad i wieczorem zawoził mnie na siłownię. Całkowicie się dla mnie poświęcał. Co jakiś czas robię prześwietlenie, czy śruby w stopach się nie przemieszczają. Nie wyjmuję ich, czuję się z nimi bezpiecznie.
Stabilizacja na lewej stronie obrony, czyli co dali kadrze Rybus i Jędrzejczyk, a czego Nawałka szukał choćby u… Kosznika i Marciniaka.
Mało kto pamięta, ale obecny selekcjoner zaczął poszukiwania „zmiennika Wawrzyniaka” od wystawienia na lewej stronie Rafała Kosznika i Adama Marciniaka. – Temat lewego obrońcy pojawiał się w mediach tak często jak stwierdzenie „w szatni w przerwie musimy powiedzieć sobie kilka męskich słów”, kiedy gra drużynie się nie układa i – mówi Wawrzyniak. – Teraz kłopotu lewego obrońcy nie ma. Kiedy przyszły poważne mecze, eksperymenty się skończyły, a selekcjoner znalazł wykonawców swojego pomysłu na grę drużyny narodowej.
W przeszłości bywało, kontuzja czy słabsza dyspozycji Wawrzyniaka powodowała u selekcjonera migotanie przedsionków i do drużyny narodowej powoływał zawodnika, który akurat rozegrał dobre spotkanie ligowe. Była to prowizorka, a plan kruchy jak domek z kart i przeważnie rozpadał się przy pierwszej okazji. U Nawałki nie ma miejsca na przypadek. – Selekcjonera nie jest w stanie nic zaskoczyć. Tydzień w tydzień, razem ze sztabem, analizuje grę kilkudziesięciu zawodników i jest przygotowany na każdy wariant – mówi Wawrzyniak. – Nie ma miejsca na pozory, czy liczenie na łut szczęścia.
Marcos Pizzelli, jeden z czołowych graczy reprezentacji Armenii twierdzi, że on i jego koledzy mogą sprawić nam niemiłą niespodziankę.
Co zrobić, by teraz było lepiej?
Nasz zespół może pokonać Polskę, tak jak wcześniej wygrał z Czarnogórą. Chcemy zaskoczyć waszą drużynę. Musimy być sprytni. Mamy bardzo szybkich zawodników, gdy spróbujemy was skontrować, to możemy sprawić niespodziankę.
Wie pan, że Polska nigdy nie wygrała na wyjeździe z Armenią?
Nie wiedziałem tego, ale pamiętam jak Polska przegrała (w eliminacjach EURO 2008 – przyp. red.). Już wtedy występowałem w Armenii i oglądałem tamten mecz.
Nasi piłkarze zawsze powtarzali, że w Erywaniu gra się trudno. W tych eliminacjach to jednak nie jest do końca prawdą. Co prawda pokonaliście Czarnogórę 3:2, ale przegraliście 0:5 z Rumunią i 1:4 z Danią.
Słyszałem, że nikt nie chce grać przeciw nam na wyjeździe, ale w tych eliminacjach nie gramy u siebie dobrze ani w ofensywie, ani w defensywie. Przeciw Rumunii kończyliśmy w dziesiątkę, sędzia podyktował też karnego, za faul, którego nie było. Na dodatek zabrakło Henricha Mchitarjana.
Romeo Jozak prezentuje: jak na dzień dobry strzelić sobie w stopę.
Już niejeden szkoleniowiec w polskiej lidze przekonał się, że publiczne krytykowanie zawodników to „strzał w stopę”. Wie o tym doskonale choćby Robert Podoliński, który jako trener Cracovii otwarcie krytykował swoich zawodników, później przyznając, że było to błędem. – Wynikało to z mojego braku doświadczenia i sądzę, że w przypadku trenera Jozaka to również jest główna przyczyna – mówi szkoleniowiec. Od 13 września Chorwat po raz pierwszy samodzielnie prowadzi seniorską drużynę. – Nawet nie można mieć do niego większych pretensji, że wybucha, bo przecież nigdy nie spotkał się z taką sytuacją, więc nic dziwnego, że nie wie, jak się w niej zachować – stwierdza Podoliński, którego doświadczenia w Cracovii nauczyły, że ekstraklasa to inna półka niż pierwsza liga. Ego w szatni jest zdecydowanie wyższe, o czym uprzedzano Jozaka już na pierwszej konferencji prasowej. Wtedy twierdził, że nie ma obaw, że wie, jak funkcjonować w takiej grupie. Rzeczywistość weryfikuje jego zapewnienia.
Oprócz tego:
– Niezniszczalny Celeban rozegrał 60 meczów z rzędu od pierwszej do ostatniej minuty
– Arkadiusz Reca zyskał na przesunięciu do obrony
– Lech czeka na Majewskiego
– Jagiellonia testuje Elivelto z Żalgirisu Wilno
Argentyna szuka ratunku dla eliminacyjnej kampanii w Bombonerze.
Ta arena nie była używana przez reprezentację Argentyny w meczu o punkty od blisko dwudziestu lat. W odróżnieniu od Estadio Monumental, gdzie dotąd grali Albicelestes, ma trybuny przy samym boisku, strome jak ściany studni. Hernan Crespo opowiadał kiedyś, że gdy pierwszy raz w życiu wyszedł tam na murawę jeszcze jako nastolatek, myślał, że zaczęło się trzęsienie ziemi, a to “tylko” od podłoża odbijał się jeden wielki huk, jaki robili fani Boca. To stadion-terrorysta, regularnie wygrywający rozmaite rankingi na najbardziej klimatyczny obiekt świata, jeśli chodzi o atmosferę, jaką robią kibice. A przy tym Peruwiańczykom właściwie nieznany (co najwyżej z eskapad klubowych). Federacja w Limie apelowała do FIFA, że zmiana obiektu została zgłoszona za późno i że stadion nie jest bezpieczny, ale nic nie wskórała.
fot. FotoPyK