Reklama

„Flo-Jo”. Piękna podejrzana

Rafal Bienkowski

Autor:Rafal Bienkowski

21 września 2017, 11:14 • 8 min czytania 10 komentarzy

– Kiedy pobiła pierwszy rekord, mówili, że pomógł jej wiatr. Później, kiedy zdobywała medale, że to przez sterydy. Wszystko z zazdrości – powtarza od lat Al Joyner, mąż Florence Griffith-Joyner, której rekordy świata na 100 i 200 metrów pozostają niepobite już od blisko trzech dekad i wiele wskazuje na to, że jeszcze trochę kurzu się na nich zbierze. Chociaż od jej śmierci mija właśnie 19 lat, to jednak wątpliwości wciąż nie mijają: lekkoatletyka wychowała gwiazdę przerastającą swoją epokę, czy może wyprodukowała chemiczny wyrób? Aż dziwne, że jeszcze nikt nie nakręcił o tym filmu.

„Flo-Jo”. Piękna podejrzana

– Kawał postaci, kawał niesamowitej historii – przyznaje Artur Partyka, który miał okazję z bliska oglądać ją podczas historycznych igrzysk w Seulu.  

***

21 września 1998 roku miał być dniem jak każdy inny. Poniedziałek. Al Joyner jak zwykle szykuje się, żeby zawieźć córkę Mary Ruth do szkoły.

Kiedy ma już wychodzić ze swojego domu w Mission Viejo w Kalifornii, w sypialni zaczyna dzwonić budzik. Początkowo go ignoruje, ale kiedy ten hałasuje przez dłuższą chwilę, zaniepokojony wchodzi do pokoju. Podchodzi do łóżka, sam wyłącza budzik, ale zauważa, że jego żona nie rusza się i nie oddycha. Kiedy cały roztrzęsiony wykręca numer 911, jest godz. 6:30. Wszystkiemu przygląda się z boku ich córka.

Reklama

Mężczyzna zeznaje później, że kiedy o godz. 1 zaglądał do niej po raz ostatni, jeszcze żyła.

Zainteresowanie wynikami sekcji zwłok jest ogromne. Florence Griffith-Joyner jeszcze w czasie kariery podejrzewana była o stosowanie dopingu, chociaż nigdy nic jej nie udowodniono. Jednak zagadkowa śmierć we własnym łóżku w wieku zaledwie 38 lat na nowo rozgrzała domysły, że może jednak nie była taka czysta. Kilka dni później lekarze ustalają jednak, że legenda sprintu udusiła się podczas ataku padaczki, który z kolei najprawdopodobniej został wywołany przez naczyniaka w mózgu. Jedynymi „obcymi” środkami, które stwierdzono w jej organizmie, są niewielkie ilości leków przeciwbólowych oraz przeciwhistaminowych, niekiedy wykorzystywanych jako specyfiki na uspokojenie.

Dr Richard Fukumoto w rozmowach z dziennikarzami „Los Angeles Times” mówi, jak niewiele brakowało, żeby uniknąć tragedii. Życie mogło uratować jej prawdopodobnie zwykłe przewrócenie na plecy.

***

Przychodzi na świat w Los Angeles w wielodzietnej rodzinie, była siódmych dzieckiem za aż jedenastoosobowej gromadki. Ojciec elektryk, matka krawcowa. Nie układa im się dobrze. Rozwodzą się, kiedy ona nie ma jeszcze nawet pięciu lat. Za wychowanie jej i całego rodzeństwa bierze się matka. Czasami bywa bardzo ciężko. Po latach na potrzeby książki „A to Z of American Women in Sports” „Flo-Jo” opowiedziała, że niekiedy brakowało nawet jedzenia. W niektóre dni musieli więc jeść owsiankę na śniadanie, drugie śniadanie i obiad.

Biegać zaczyna w wieku siedmiu lat. Od początku jest szybka, idzie jej dobrze, chociaż wkrótce zainteresowań przybywa. Kiedy jest już nastolatką, kręci ją też moda, sztuka, poezja, myślała żeby zostać kosmetyczką. Przede wszystkim interesuje się jednak ciuchami. Początkowo uchodzi za nieśmiałą, ale w końcu przezwycięża to. W szkole wyróżnia się ubiorem i fryzurą tak bardzo, że bywa niekiedy obiektem żartów.

Reklama

Z łatką lekkoatletycznego talentu, który w wieku 14 lat potrafił wygrywać m.in. prestiżowe zawody Jesse Owens National Youth Games, dostaje się na California State University-Northridge. W pewnym momencie jednak przerywa studia, decydując się na pójście do pracy w banku. Chce w ten sposób pomóc rodzinie. Na uczelnię z powrotem ściąga ją jednak trener Bob Kersee, ten sam, który później poprowadzi ją do trzech złotych medali na igrzyskach w Seulu. Sprinterka, chociaż długo łączy pracę w banku z nauką i treningami, staje się uniwersytecką gwiazdą. Do tego stopnia, że ma realne szanse pojechał już na igrzyska do Moskwy w 1980 roku. Niestety, Amerykanie je bojkotują, dlatego szansa przepada.

Ale cztery lata później w Los Angeles zgarnia już swój pierwszy medal olimpijski. Bieg na 200 metrów kończy ze srebrem, przegrywając jedynie z rodaczką Valerie Brisco-Hooks. Trzecia na metę wpada z kolei Jamajka Merlene Ottey. Po tej imprezie Amerykanka staje się celebrytką, uwagę wszystkich przykuwają jej długachne czasami nawet na kilkanaście centymetrów paznokcie i kolorowe kostiumy biegowe. Dziennikarze dają jej nawet ksywkę „Fluorescent Flo”. Takiego kogoś światowe bieżnie jeszcze nie znały.

Co ciekawe, mimo świetnej formy zostaje wykluczona z amerykańskiej sztafety 4×100. Wszystko przez to, że odmawia skrócenia paznokci, bo zdaniem koleżanek i trenera mogły one przeszkadzać w momencie przekazywania pałeczki. W sumie trudno się dziwić…

dd1399f77e138a0e0a2ba80d15add9ea

Na międzynarodowych mitingach mija się z nią Marian Woronin, wówczas jeden z czołowych sprinterów świata, rekordzista Polski na „setkę” (10.00). – Co by tu nie mówić, rzucała się w oczy jej uroda, no i właśnie te długie paznokcie – mówi dziś Weszło.

To wtedy zaczyna jednak wierzyć, że mistrzostwo olimpijskie w Seulu jest realne. Rok przed olimpiadą podczas mistrzostw świata w Rzymie zdobywa swój pierwszy złoty medal na ogólnoświatowej imprezie. Wygrywa mistrzostwo w sztafecie 4×100, dorzuca do tego jeszcze srebro na 200 metrów. To w ogóle jest dla niej kluczowy rok. Wychodzi też za mąż za mistrza olimpijskiego w trójskoku Ala Joynera.

***

Prawdziwe lekkoatletyczne trzęsienie ziemi następuje jednak w najważniejszym momencie, czyli w roku olimpijskim. Regularnie biega poniżej jedenastu sekund, a prawdziwy pokaz siły daje na poprzedzających igrzyska zawodach w Indianapolis. W swoim biegu ćwierćfinałowym uzyskuje 10.49. Poprawia dotychczasowy, liczący cztery lata rekord świata Evelyn Ashford, aż o 0.27 s. Uzyskuje wynik, który zdaniem wielu ekspertów jest już poza zasięgiem kobiety.

Pojawiają się jednak wątpliwości co do uznania rekordu, ponieważ podczas zawodów mocno wiało. Widać to zresztą na nagraniu z biegu, gdzie przyklejone numery do pleców zawodniczek w pewnym momencie łopoczą od wiatru. Tyle tylko, że wiatromierz zamontowany na stadionie wykazał 0.0, a więc według urządzenia w momencie biegu było bezwietrznie. – Stało się tak być może przez niedopatrzenie sędziów. Pytanie, gdzie umieszczono wiatromierz, ponieważ wystarczy go czasami odrobinę źle postawić, przypadkowo stuknąć i od razu wykazywany jest już inny wiatr – dodaje Woronin.

To właśnie wtedy w Indianapolis pojawiają się też pierwsze zarzuty, że Amerykanka wcale nie biega tylko na odżywkach i witaminach. Chociaż jest już czołową sprinterką świata, to łatwość z jaką wygrała tamten bieg i jak rozprawiła się z poprzednim rekordem globu zaskoczyły rywalki, wielu ekspertów i kibiców. Zaczęło się szeptanie po kątach. Także ze względu na nietypową jak na kobietę muskulaturę.

422b5457fe0640e49f7e7c26ed5f55dc

Igrzyska w Seulu stoją przede wszystkim pod znakiem wielkiej rywalizacji Bena Johnsona z Carlem Lewisem, ale wszyscy patrzą także na nią. W Korei Południowej robi show już w eliminacjach, na które wyszła – mimo 30-stopniowego upału – w nietypowym jak na tamte czasy kombinezonie, bardziej podobnym do tych wykorzystywanych przez panczenistów, niż sprinterów.

Ale nie jest to pusty lans. „Flo-Jo” zdobywa złoto na 100 (10.54), a także na 200 metrów. Na drugim dystansie aż dwukrotnie bije rekord świata – najpierw uzyskuje 21.56 w półfinale, a później odpala już kosmiczne 21.34 w decydującym biegu. Igrzyska kończy łącznie z czterema medalami. Oprócz indywidualnych triumfów zdobywa jeszcze złoto w sztafecie 4×100 i srebro w 4×400.

Kiedy jedni z otwartymi ustami przyglądają się tym scenom, drudzy mówią: sprawdzam. Podejrzenia jeszcze bardziej nasilają się, kiedy zaledwie kilka dni po zdobyciu złotego medalu, na koksie wpada Ben Johnson. Cień wątpliwości automatycznie pada więc na innych. Ona jest jedną z głównych podejrzanych.

Florence Griffith-Joyner z Korei dobrze pamięta Artur Partyka, dla którego był to olimpijski debiut. 19-letni wtedy jeszcze skoczek wzwyż pojechał tam w nagrodę za dobry wynik na mistrzostwach świata juniorów.

– Możliwość obserwowania tak niezwykłych sportowców jak Carl Lewis, Ben Johnson, Siergiej Bubka i właśnie „Flo-Jo”, była dla mnie czymś niesamowitym. Pamiętam, że obfotografowałem ją chyba od każdej strony. Ale z daleka, bo nie miałem śmiałości podejść. Do dziś mam te zdjęcia. Ja tam więcej czasu spędziłem na boisku treningowym z aparatem podglądając gwiazdy, niż na koncentrowaniu się na swoim starcie i być może stąd moja szybka porażka – wspomina późniejszy medalista olimpijski z Barcelony i Atlanty. Wciąż też pamięta, jak robił dokładne notatki z rozgrzewki Amerykanki i pozostałych gwiazd.

I dodaje: – Oglądałem jej finałowy bieg na 200 metrów i to słynne 21.34. To było coś nieprawdopodobnego. Kiedy po latach na to patrzę, były to zwycięstwa odniesione z podobną dominacją i przewagą, jakimi charakteryzowały się pierwsze wielkie zwycięstwa Usaina Bolta. „Flo-Jo” była osobą, która przyciągała jednak uwagę nie tylko ze względu na niesamowite rezultaty, ale również na to, jak urokliwą była kobietą. Ona stworzyła pewną modę, która trwa do dziś. Ona trzydzieści lat temu naprawdę mocno wyprzedzała swoją epokę, a może nawet i dwie, jeśli chodzi o wygląd, pewną ekstrawagancję. Kawał postaci, kawał niesamowitej historii.

Zrzut ekranu 2017-09-20 o 20.32.45

***

Krótko po igrzyskach zaskakuje jednak wszystkich ogłaszając podczas konferencji prasowej, że kończy z zawodowym sportem. Oficjalna wersja jest taka, że ma już blisko 30 lat i marzy o dziecku. I faktycznie w 1990 roku na świat przychodzi jej córka Mary Ruth.

Była już sprinterka realizuje się potem na innych polach. Jest rozchwytywana przez firmy i w ofertach reklamowych może przebierać jak w ulęgałkach, zapraszana jest do seriali, projektuje ubrania, przez kilka sezonów przygotowuje nawet wzory strojów dla koszykarzy Indiana Pacers.

Ale w tle słychać głosy pełne podejrzliwości, czy przedwczesny koniec kariery nie był jednak podyktowany strachem przed dopingową wpadką, bo po farmaceutycznych latach 80. i kilku spektakularnych aferach w lekkoatletyce, kontrole stawały się coraz bardziej skrupulatne. Ona jednak cały czas odpierała ataki zapewniając o czystości i odsyłając do wyników pobranych od niej próbek. Późniejsza śmierć w wieku zaledwie 38 lat dostarczyła niedowiarkom kolejnych argumentów za sterydową teorią, nawet jeśli lekarze niczego takiego nie potwierdzili.

Jak było w rzeczywistości? Czy jej niebotyczne rekordy nie były tylko wynikiem pracy mięśni? A może po prostu szczyt jej kariery nieszczęśliwie wypadł na owiane złą sławą igrzyska w Seulu, które już na zawsze zapamiętane zostaną przez pryzmat oszusta Bena Johnsona?

– Pamiętajmy jednak, że „Flo-Jo” to nie tylko Seul. Jeśli prześledzimy jej całą karierę, to ona już wcześniej świetnie biegała. To nie był jakiś meteor, który pojawił się nagle, wygrał jeden-dwa starty i koniec. Jej kariera trochę trwała. Nie miała żadnej wpadki, chociaż trzeba przyznać, że lata 80. rzeczywiście były bardzo kontrowersyjne, przez co do wielu wyników można było mieć wątpliwości – przyznaje Partyka.

Marian Woronin: – Jak dla mnie to wszystko są tylko domysły. Ludzie umierają w różnym wieku, a ona była akurat dobrą sprinterką i być może dlatego stąd te wątpliwości. Była jednak rewelacyjna na bieżni, potrafiła bić rekordy i tak powinniśmy do tego podchodzić.

RAFAŁ BIEŃKOWSKI

Najnowsze

Komentarze

10 komentarzy

Loading...