Dopuszczamy do siebie scenariusz, według którego żaden mecz poziomem nie przebije tego, co widzieliśmy wczoraj w Zabrzu dzięki piłkarzom Górnika i Śląska. Jesteśmy w stanie sobie również wyobrazić, że nikt nie zachwyci nas tak bardzo jak Carlitos w spotkaniu z Piastem czy Damian Szymański z Pogonią. Życie. Jednak fani rodzimej Bundesligi i tak powinni znaleźć coś dla siebie w dzisiejszym rozkładzie jazdy. Miniony tydzień przyniósł jedno poważne przetasowanie – pora zacząć sprawdzać, jak będzie wyglądała rzeczywistość po zrzuceniu bomby. No a kolejne zmiany również wiszą w powietrzu, mogą być zależne od tego, co zobaczymy dziś na ligowych boiskach.
No dobra, konkrety – dlaczego warto dziś poświęcić trochę czasu na mecze Legii z Cracovią i Sandecji z Bruk-Betem?
1. Bo debiutuje Romeo Jozak.
Podobno kiedyś będziemy wdzięczni Dariuszowi Mioduskiemu za to, że zdecydował się na taki ruch. Pożyjemy, zobaczymy, na razie wiemy tylko tyle, że nowemu trenerowi warszawskiej Legii nie brakuje pewności siebie. Co prawda z Chorwacji docierają do nas głosy, że jest ona wręcz zaskakująco wielka, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że mówimy o teoretyku, który nie weryfikował swoich poglądów na polu bitwy, ale to chyba dobrze. Pod jednym warunkiem – przełoży się to na styl prowadzenia zespołu, no i na grę drużyny. W innym wypadku całość wypadnie groteskowo.
Jasne, nie oczekujemy efektów już, teraz, zaraz – to byłoby głupie. W kilka dni można odremontować duży pokój, a nie drużynę piłkarską. Jednak już po pierwszym meczu spodziewać możemy się nakreślenia kierunku zmian, no i nie ukrywajmy – efektu nowej miotły widocznego w podejściu zawodników. Ciekawi jesteśmy, jak przedstawi się szkoleniowiec w momencie, w którym od pięknych słów ważniejsze stają się czyny.
2. Bo piłkarze Legii wpadli w pułapkę, którą sami na siebie zastawili.
Łatwiej jest wyrzucić jedną osobę niż kilkanaście, to oczywiste. Jednak zawodnicy warszawskiego zespołu nie mogli przejść suchą stopą przez bagno, którego byliśmy świadkami. Podejrzenia kibiców potwierdził w wywiadzie dla Przeglądu Sportowego Dariusz Mioduski, który publicznie pokazał zawodnikom żółtą kartkę, przyznając, że nie umierali na boisku za Jacka Magierę. Dlatego każdy z nich ląduje dziś pod lupą. Jak interpretować nagły wzrost formy? To zasługa przyjścia innego trenera, który tknął nowego ducha i pewnie zmienił detale w mikrocyklu czy może braku hamulca w postaci odejścia szkoleniowca, dla którego nie chciało się wypruwać sobie żył?
Niby ślepy zaułek, ale jednak dość interesująca kwestia. Winny został już wskazany paluchem, ale kurz jeszcze nie opadł.
3. Bo nową Legią przetestuje Michał Probierz.
A obserwowanie szkoleniowca Cracovii to z reguły gwarancja show. Przyznajemy się bez bicia – czasami gubimy się w jego gierkach. Powiemy nawet więcej – wydaje nam się, że sam trener zapomina o swoich planach, gdy dochodzą emocje. Jednak z tym, że liga jest dzięki temu ciekawsza ciężko polemizować. I teraz tak – w teorii, pamiętając szpilki wbijane choćby Henningowi Bergowi, konfrontacja z Romeo Jozakiem to idealna sytuacja, by na nowo rozbudzić debatę pt. polscy szkoleniowcy vs zagraniczni koledzy po fachu.
Ale Probierz przed tym meczem wyraźnie daje do zrozumienia, że popcorn można schować głęboko do szafki:
– Nie mój cyrk, nie moje małpy. Po ostatnich wydarzeniach polska piłka straciła wielkiego pasjonata. Nie interesuje mnie w ogóle to, co dzieje się w piłce poza moimi klubami.
– Jestem sfrustrowany tym, co dzieje się w polskiej piłce i przestałem się interesować piłką. Nie obrażam się za krytykę, bo mogliśmy lepiej wystartować. Może ten mecz będzie dla nas nowym otwarciem, bo wszyscy skazują nas na pożarcie.
Nie do końca dowierzamy, że trener wytrwa w postanowieniu. Nie zdziwmy się, jeśli na konferencji będzie ciekawiej niż na boisku.
4. Bo Bruk-Bet zagra mecz wyjazdowy w Niecieczy.
Niecodzienna sytuacja – Sandecja tylko podnajmuje stadion ligowego rywala, ale to ona formalnie jest gospodarzem dzisiejszego meczu. Przy czym oczywiście o atucie własnego boiska nie może być nowy, tę przewagę mają dzisiejsi goście. I wydaje nam się, że z nieba spadł niecieczanom akurat taki „wyjazd” w tym momencie. Wystarczy popatrzeć na to, jak kończyły się ich ostatnie podróże po Polsce…
– porażka z Koroną,
– remis ze Śląskiem,
– porażka z Wisłą Kraków,
– zwycięstwo z Wisłą Kraków,
– remis z Pogonią,
– porażka z Legią,
– porażka z Lechią.
Ciężko o punkty poza Niecieczą, w tym sezonie udało się zdobyć tylko jeden. A tak naprawdę wyrwać z gardła, bo Kamil Słaby wyrównał we Wrocławiu kilka chwil przed gwizdkiem. Jakkolwiek patrzeć – jest szansa na podreperowanie bilansu. To nic, że będzie to mocno naciągane.
5. Bo Mariusz Rumak siedzi na gorącym krześle.
Oczywiście Marcin Baszczyński wyparł się tego, że już po ostatnim meczu mówił o pakowaniu walizy przez byłego trenera Lecha, ale nie da się ukryć, że panowie żyją trochę jak pies z kotem. Czyli bez zmian, bo general manager ds. sportu i public relations z poprzednimi szkoleniowcami również nie współpracował w atmosferze pełnego porozumienia i wzajemnego szacunku. Jednak wątpliwe, by tym razem to trener wygrał próbę sił, tak więc obronić Rumaka mogą tylko zwycięstwa, punkty i poprawienie miejsca w tabeli.
Ile szans dostanie, by to osiągnąć? Jeśli mamy być zupełnie szczerzy, to chyba zbyt pochopnie użyliśmy liczby mnogiej.
Fot. 400mm.pl