Reklama

Ferdinando De Giorgi wchodzi na szafot. Czy zostanie stracony?

Rafal Bienkowski

Autor:Rafal Bienkowski

13 września 2017, 15:33 • 8 min czytania 5 komentarzy

„Zaw­sze kiedy ro­bię pla­ny na przyszłość, zas­ka­kuje mnie teraźniejszość…” – tak brzmi jedna z epokowych sentencji naszego guru i wizjonera Paulo Coelho. To samo może powiedzieć dziś Ferdinando De Giorgi. Kiedy niespełna rok temu został trenerem polskiej reprezentacji, w wyobraźni widział pewnie, jak podczas Eurovolley zgarnia medal, a wszyscy klepią go po plecach, bo w końcu przyszedł ktoś, kto ogarnął ten ciągnący się od 2015 roku bałagan w drużynie. Los pokazał mu jednak środkowy palec, dlatego dziś zamiast pytać o to, co kadra może ugrać na przyszłorocznych mistrzostwach świata, pytamy, kto w ogóle będzie nią kierował? Czy wciąż Włoch, który dostanie szansę zmazania plamy, czy ktoś inny? A może w końcu postawić na Polaka? Właśnie o te kwestie zapytaliśmy ludzi polskiej siatkówki. I niektórzy z nich nawet nie silą się na dyplomację.    

Ferdinando De Giorgi wchodzi na szafot. Czy zostanie stracony?

Całkiem prawdopodobne, że decyzja w sprawie De Giorgiego już zapadła. W końcu po koncertowo przerżniętych mistrzostwach Europy nie trzeba było specjalisty od mowy ciała, żeby ocenić, że prezes PZPS Jacek Kasprzyk jest mocno cięty na Włocha, musztrował go przecież w mediach praktycznie przy każdej okazji. Tak czy inaczej, na ten czwartek zaplanowano spotkanie obu panów, podczas którego „Fefe” ma wytłumaczyć niedawną katastrofę i przedstawić ewentualny program naprawczy. I to na pewno nie będzie spokojna rozmowa. Zamiast miłej atmosfery będzie raczej wisielcza, zamiast ciepłych słów cierpkie, a zamiast słodkości i toastu przy stole, co najwyżej słone paluszki i woda. Ostateczna decyzja o przyszłości Włocha ma z kolei zapaść po 20 września, czyli po zebraniu się zarządu.

Nic więc dziwnego, że dziś środowisko siatkarskie zadaje sobie dwa pytania…

… czy De Giorgi ma szansę zachować stołek?

– Trzeba to jasno powiedzieć, ten sezon dla reprezentacji był stracony. Trudno mi jednak ocenić, czy De Giorgi powinien zostać, czy nie. Potrzebuję do tego argumentów, czyli diagnozy porażki przedstawionej przez niego samego. On musi zrobić rachunek sumienia – mówi Weszło Krzysztof Ignaczak, były reprezentant Polski, a dziś ekspert telewizyjny. – Chciałbym dowiedzieć się, dlaczego dokonał takich, a nie innych powołań. Chodzi mi chociażby o środkowych, bo wziął czterech ludzi, gdzie jakby ich wszystkich zebrać do kupy, to wyszłoby, że mają takie doświadczenie jak jeden Możdżonek. Chciałbym wiedzieć, gdzie trener popełnił błędy, bo jeżeli cały zespół grał źle, to winę ponosi szkoleniowiec. To nie była kwestia pojedynczych zawodników, poza tym znamy możliwości tych chłopaków i wiemy, że pod inną batutą grali zdecydowanie lepiej. Kolejna sprawa – De Giorgi polegał na pewnym zaufaniu do ludzi, których prowadził przez cały rok w klubie i nie do końca się to sprawdziło. Mogło to też zaburzyć atmosferę w drużynie. Taki układ może dzielić grupę, bo z jednej strony są ci będący bliżej trenera, a z drugiej ci, którzy muszą starać się jeszcze bardziej, żeby wejść w jego łaski. A tak nie powinno być. Sam jestem zdania, że gdyby trener De Giorgi wcześniej nie był trenerem Kędzierzyna, to niektórych powołań by nie było. Jestem o tym przekonany.

Reklama

I dodaje: – Nie chciałbym być w skórze prezesa PZPS, bo jakiego wyboru nie dokona, będzie on mocno rzutował na kolejne lata. Na pewno jednak nie chciałbym, żeby związek podjął pochopną decyzję, bo z jednej strony targają nami ogromne emocje i najchętniej od razu zwolnilibyśmy człowieka, ale co się wydarzy, jeśli przyjdzie kolejny i będzie borykał się z tym samym problemem? Załóżmy, że na mistrzostwach świata znowu będzie klapa i co? Znowu wyrzucimy gościa chwilę przed igrzyskami i będziemy szukać kolejnego do naprawy? Potrzeba rozwagi.

Z kolei dla Zbigniewa Zarzyckiego, mistrza olimpijskiego i świata z drużyny Huberta Wagnera, sprawa jest jasna – kadra potrzebuje nowego szefa.

– Ja na miejscu Ferdinando De Giorgiego zachowałbym się po dżentelmeńsku i podziękowałbym. Sam przecież też tak zrobiłem, kiedy nie zakwalifikowałem się na igrzyska w Barcelonie, i to nawet mimo dobrej gry. Po prostu wiedziałem, że już nic więcej z tym zespołem nie zrobię. Odszedłem, przyszli następni, ja żyję do dziś, polska siatkówka też wciąż istnieje. Pytanie tylko, czy on będzie chciał zrezygnować mając jeszcze kilka lat kontraktu. Zmiany są jednak konieczne, bo to co jest, to katastrofa. Strasznie nie podoba mi się też nastawienie samego zespołu. Wcześniej był Stephane Antiga, zawodnicy początkowo mówili, jaki to strasznie fajny trener, jaki przyjacielski, ale na koniec go nie bronili. I teraz znowu nie widać żadnej reakcji zespołu, co jest dla mnie dramatyczne. Ani na boisku, ani poza nim. Nie wiem, może niektórzy zawodnicy myślą, że przyjdzie cudotwórca i coś wyniknie z samego stania na boisku? Między zespołem a trenerem musi być jakaś więź, ale tu jej nie widać. Obawiam się, że ten kryzys może potrwać parę ładnych lat – komentuje.

2017.08.30 KRAKOW CEV MISTRZOSTWA EUROPY W PILCE SIATKOWEJ MEZCZYZN LOTTO EUROVOLLEY POLAND 2017 POLSKA - SLOWENIA NZ BARTOSZ KUREK BARTLOMIEJ LEMANSKI SMUTEK POLSKA FOT MICHAL STAWOWIAK / 400mm.pl

– Te mistrzostwa w Polsce paradoksalnie były dla niego nieszczęściem. Bo w innym przypadku „Fefe” być może już w Lidze Światowej ogrywałby więcej młodzieży i później już by z nią jechał, uzupełniając tylko starszymi. Ale ważny był wynik. Dziś można się spierać, czy powinniśmy grać młodzieżą, ale gdybyśmy tak zrobili i przegrali, to byłoby „a dlaczego starzy na ławce?”. A jak przegrywamy starymi, to jest pytanie „a dlaczego nie młodzi?” – mówi nam jeden z byłych już trenerów.

… czy w przypadku dymisji powinien zastąpić go Polak?

Reklama

Tego typu opinie też się pojawiają. Mało tego, taka teoria padła nawet kilka dni temu w studio „Polsatu Sport” z ust Mariana Kmity, czyli szefa sportu stacji, która w dużej mierze nakręca siatkarską koniunkturę w Polsce. Wprost powiedział, że „może jest to dobry czas, aby rozejrzeć się w końcu za polskim trenerem”.

Ostatnim Polakiem, który prowadził naszą kadrę, był Stanisław Gościniak. Jego misja zakończyła się na ćwierćfinale igrzysk olimpijskich w Atenach w 2004 roku. To właśnie po greckim wypadzie padło hasło, że reprezentacja potrzebuje trenera z silnym charakterem, który będzie potrafił złapać zawodników za twarz. Tak narodził się Raul Lozano. A że zagraniczny eksperyment wypalił i dał nam wicemistrzostwo świata w Japonii, to PZPS już nie schodził z tego kursu. Tym bardziej, że każdy kolejny stranieri potrafił stosunkowo szybko odcisnąć swój znak jakości na drużynie, co skutkowało medalami zarówno za czasów Daniela Castellaniego, Andrei Anastasiego, jak i Stephana Antigi. Dlatego przy wyborze De Giorgiego były podstawy żeby wierzyć, że on też odpali.

Ale teraz kadra utknęła być może na najgorszej mieliźnie od lat, dlatego niektórzy chcieliby wrócić do korzeni. Łatwo jednak powiedzieć, trudniej zrobić. Wymowne jest już to, że w nowym sezonie zaledwie sześć spośród szesnastu klubów PlusLigi poprowadzą Polacy. Będą to Robert Prygiel (Cerrad Czarni Radom), Jakub Bednaruk (Łuczniczka Bydgoszcz), Piotr Gruszka (GKS Katowice), Wojciech Serafin (Kielce) i Michał Gogol (Espadon Szczecin). Najbogatsze kluby wielkiej czwórki – czyli ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, Skra Bełchatów, Jastrzębski Węgiel i Resovia Rzeszów – nie chcą dziś dawać drogich zabawek w ręce rodaków. Polscy szkoleniowcy najczęściej są więc dziś asystentami.

Ten plusligowy odwrót jest jednym z powodów, dla których w ostatnich latach jedynym tak naprawdę poważnym polskim kandydatem na trenera tej reprezentacji był Jacek Nawrocki, czyli obecny szkoleniowiec kadry kobiet. W tle czasami przewijało się jeszcze nazwisko Andrzeja Kowala, który przez lata prowadził Resovię.

Alojzy Świderek, były asystent Raula Lozano: – Naszym głównym problemem jest moda na obcokrajowców, która nie mija. Oni na początku rzeczywiście wnosili nowe metody i jakość, ale w tej chwili nasi pracują w podobny sposób, a czasami może nawet i lepiej. Moim zdaniem nasi szkoleniowcy na pewno nie są gorsi od zagranicznych, którzy tu przyjeżdżają. No ale moda pozostaje i prezesi klubów potrafią brać obcokrajowców, którzy wcale nie mają jakichś wyjątkowych papierów. Przez to nasi szkoleniowcy trochę zamykają się w sobie, nie wychylają się na pierwszy plan, nie mówią głośno o swoich aspiracjach. Bo oni wiedzą, że obcokrajowiec przyjmowany jest z otwartymi rękami, a kiedy w grę wchodzi Polak, to zaraz wokół zaczyna się narzekanie. Znałem już kilku trenerów, którzy próbowali się trochę promować, ale zawsze kończyło się to tak, że mieli bardzo negatywne reakcje od kolegów po fachu. Gdyby nowym trenerem reprezentacji miał być Polak, musiałoby być jednolite wsparcie środowiska, czego moim zdaniem szybko się nie doczekamy.

Krzysztof Ignaczak: – Od dawna nie mamy trenera z sukcesami, takiego który od razu nasuwałby się nam na myśl w kontekście objęcia reprezentacji. Jeżeli włodarze PZPS zdecydują się na zwolnienie trenera, na pewno czeka ich więc bardzo ciężki wybór. Ale wcale niewykluczone, że będzie to… trafny wybór. Mentalność naszych szkoleniowców jest inna niż zagranicznych i kto wie, może właśnie w tym momencie potrzeba takiego spojrzenia i zmiany wektora? Bo sam warsztat naszych trenerów jest na zbliżonym poziomie. Wielu z nich pracowało już pod zagranicznymi fachowcami, mieli kontakt z wieloma stylami, mają więc wiedzę i rytm treningowy. W końcu przecież trzeba będzie dać szansę Polakowi. Wierzę, że odwróci się też tendencja w PlusLidze. Mamy kilku utalentowanych trenerów i w końcu trzeba będzie rzucić ich na głęboką wodę, oni w końcu muszą nauczyć się pływać.

– Tylko kto? Sam już powiedziałem kiedyś w wywiadzie, że złośliwie stawałbym do każdego konkursu, bo ja absolutnie nie uważam się za gorszego od dzisiejszych naszych trenerów. Tych niby nowoczesnych, ale od samego noszenia słuchawek w uszach jeszcze nie zostaje się przecież dobrym trenerem – gorzko ironizuje Zbigniew Zarzycki. – Według mnie zbyt wiele zaprzepaściliśmy. Proszę zwrócić uwagę, że włoscy ex zawodnicy wszędzie są trenerami, a nas nikt nie chce, w Europie po prostu nie istniejemy. Nie wiem jaką decyzję podejmie zarząd związku, ale jeśli miałoby dojść do zmiany, to musi być to nazwisko. Nie może przyjść Kowalski, bo drużyna musi czuć respekt wobec trenera, uwierzyć w niego. Przecież każdy wolałbym być operowany przez znanego profesora, niż lekarza bez dużego doświadczenia. To prawda, ciężko o jakąkolwiek gwarancję sukcesu, ale dajmy sobie chociaż na to szanse.

Tak czy inaczej, decyzja należy do zarządu i prezesa PZPS. Dla Jacka Kasprzyka współpraca z Ferdinando De Giorgim to jak na razie rollercoaster. Najlepiej widać to po jego minach tuż po wyborze Włocha na trenera…

Zrzut ekranu 2017-09-12 o 22.34.51

… i tuż po przegranym Eurovolley.

Zrzut ekranu 2017-09-12 o 22.37.59

RAFAŁ BIEŃKOWSKI    

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Inne sporty

Polecane

Damian Wojtaszek: Nie jestem całkowicie spełniony. Marzyłem o igrzyskach [WYWIAD]

Jakub Radomski
1
Damian Wojtaszek: Nie jestem całkowicie spełniony. Marzyłem o igrzyskach [WYWIAD]
Polecane

Pierwszy krok zrobiony. Jastrzębski Węgiel o dwa sety od finału Ligi Mistrzów

Sebastian Warzecha
1
Pierwszy krok zrobiony. Jastrzębski Węgiel o dwa sety od finału Ligi Mistrzów

Komentarze

5 komentarzy

Loading...